W rozmowie z portalem natemat.pl Marczuk opowiedziała o swoich kontaktach z SLD i przyjaźniach z ludźmi z lewicy.

"Już ponad 10 lat temu byłam zaproszona przez pana Millera do delegacji rządowej, pomagałam tworzyć program pobytu na Ukrainie. Przyjaźnię się z jego dziećmi. Zresztą środowisko lewicy jest mi znane od wielu lat, bo jeszcze w tamtych czasach rodzinnie wspieraliśmy prezydenturę Aleksandra Kwaśniewskiego. Mieliśmy okazję poznać wiodących lewicowych polityków. Pani Jolanta Kwaśniewska przez lata patronowała Reprezentacji Artystów Polskich, której powołaniem i funkcjonowaniem się zajmowałam. Zorganizowaliśmy setki wspaniałych meczów międzynarodowych, meczów z politykami czy skoczkami narciarskimi. Aktywnie współpracuję z Polsko-Ukraińską Izbą Gospodarczą, biorę udział w konferencjach i debatach z ramienia Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy".

Według Marczuk bycie znanym to kapitał...

"Myślę, że jeśli ktoś jest w mediach i ma znane nazwisko, to można traktować to jako kapitał. Tylko pytanie, jak się go wykorzysta: dobrze czy inaczej. Na pewno nazwisko grało swoją rolę, ale nie wyobrażam sobie, żeby wystawiać kogoś na "jedynkę" tylko z takiego powodu. Czy pan sobie wyobraża, że ktoś postawiłby "ładną buzię" na pierwszym miejscu w regionie, gdyby wiedział, że nie da sobie rady, bo nie ma merytorycznego przygotowania? Są zresztą wspaniałe przykłady w obecnym PE. Ogłoszenie kandydatury włoskiej telewizyjnej spikerki było traktowane z uśmiechem, a ta pani po 5 latach w parlamencie ma najlepsze wyniki, najskuteczniejsze raporty. Inni posłowie mogą tylko powiedzieć "chapeau bas".

W rozmowie Weronika Marczuk przypomniała, że jest absolwentką MBA i radcą prawnym.

"Jakie jeszcze trzeba mieć wykształcenie i przygotowanie, by być godnym kandydowania? Prezydentem, i to dobrym, mógł być elektryk, a w parlamencie są ludzie bez wyższego wykształcenia. Takie rozumowanie musiałoby prowadzić do wniosku, że mimo iż jesteś dobrym prawnikiem, społecznikiem, biznesmenem, a masz znane nazwisko, nie powinieneś być w polityce, bo tam jest miejsce tylko dla tych, którzy siedzą w niej od dawna!" - mówi Weronika Marczuk.

Ab/natemat.pl