Portal Fronda.pl: Prorosyjscy separatyści ponowili ataki na wschodniej Ukrainie. Władze Kijowa informują, że miastu Awdijiwka grozi katastrofa humanitarna. Czego możemy się spodziewać w najbliższych dniach, tygodniach? Może dojść do eskalacji konfliktu, a w efekcie, regularnej wojny rosyjsko-ukraińskiej?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Są dwa aspekty tego, co dzieje się teraz na wschodzie Ukrainy – polityczny oraz militarny. Aspekt polityczny dotyczy tego, co dzieje się na arenie międzynarodowej. Po pierwsze – spotkanie prezydenta Poroszenki m.in. z Angelą Merkel, podczas którego ma być mowa o tym, że Rosja nie wywiązała się z porozumień mińskich. Po drugie – Putin ma świadomość tego, że jeśli nie rozwiąże problemu z Ukrainą i nadal będzie go zaogniał, trudno będzie mu w przyszłości rozmawiać z Trumpem. Ameryka w końcu mocno zaangażowała się we wspieranie Ukrainy i będzie chciała, by Rosja przestała wspierać separatystów.

Co więc na to Putin?

Mając tę świadomość, Putin chce uzyskać takie status quo dla regionów, w których działają separatyści, jakie funkcjonuje obecnie w przypadku Gruzji i Karabachu. Tam w tej chwili istnieją autonomiczne republiki separatystyczne, którym nikt nie zagraża. To samo Putin chce uzyskać dla Donbasu i Doniecka. Jeśli separatyści utrzymają te regiony, które opanowali wcześniej i będą angażowali armię ukraińską w walki, to będą osiągali swoje cele. Politycznie będzie to problem, który będzie wymagał jak najszybszego rozwiązania. Moim zdaniem Merkel nic nie załatwi, Poroszenko nie będzie mógł wiele zrobić, natomiast Trump może spowodować, że Putin będzie dążył do zawarcia jakiegoś porozumienia lub rozejmu. To doprowadzić może do uznania przez Poroszenkę istnienia republik separatystycznych: Doniecka i Ługańska. Na jakich warunkach? Tego nie wiem. Putin nie wycofa się w końcu całkowicie ze wspierania separatystów, bo byłaby to dla niego kompromitacja. W związku z tym będzie dążył do rozwiązania problemu na drodze negocjacji. Będzie chciał moim zdaniem, aby to Trump został tym, który ustanowi pokój w tym regionie. To byłby sukces zarówno Unii Europejskiej, jak i Putina.

A wymiar wojskowy?

Armia ukraińska jest w coraz lepszej kondycji. Separatyści obawiają się, że wojska ukraińskie mogą przejść do wiosennej ofensywy. Uzyskują one już w tej chwili duży poziom zdolności bojowej, mają coraz lepsze uzbrojenie. Separatyści ustępują im teraz bronią oraz liczebnością. Armia ukraińska moim zdaniem powinna spróbować odbić Donieck i Ługańsk z rąk separatystów, czego tamci się właśnie obawiają. Dlatego pokazują swoją siłę, terroryzują ludność i Ukrainę. Naturalnie propaganda rosyjska pokazuje, że to Ukraińcy atakują, a nie separatyści.

Eksperci zastanawiają się nad tym, czy Donald Trump dąży do zniesienia sankcji nałożonych na Rosję. Sądzi Pan, że to możliwe?

Tak, Trump już deklarował, że jest w stanie rozpocząć działania, które mogą osłabić sankcje przeciwko Rosji. Ta jest mu potrzebna do rozgrywania Chin w Azji. Szuka partnera, a więc na pewno będzie rzecznikiem odstąpienia od sankcji. Na pewno jednak nie za darmo. Na przykład za to, że Putin uspokoi separatystów i w tamtym regionie zapanuje wreszcie pokój. Patronem tego pokoju będzie wówczas Trump, a zwycięzcą Putin.

Sądzi Pan, że istnieje ryzyko, że ten konflikt wymknie się spod kontroli i jego eskalacja nam zagrozi?

Moim zdaniem nie ma takiej możliwości. Jeżeli doszłoby do eskalacji konfliktu, a więc na przykład do wspomnianej przeze mnie ofensywy ukraińskiej, może co najwyżej dojść do niekontrolowanego, panicznego przepływu emigrantów. Nie sądzę jednak, żeby do tego doszło. Poroszenko nie będzie miał poparcia, aby teraz dokonać próby odbicia Ługańska i Doniecka.

Dziękujemy za rozmowę.