O problemach Kurdystanu, trudnej sytuacji chrześcijan w tym regionie oraz o tym, jak Unia Europejska może pomóc temu krajowi rozmawialiśmy z europosłem Ryszardem Czarneckim, który jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego ostatnio gościł na Bliskim Wschodzie.

 

Jaki był dokładnie przebieg Pana podróży?

W Kurdystanie spędziłem trzy dni na początku tego roku. Wizytowałem tam jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Spotkałem się z prezydentem Masudem Barzanim, a także z szefem resortu spraw zagranicznych tego kraju, z wiceprzewodniczącym tamtejszego parlamentu, a także z przedstawicielami mniejszości wyznaniowych i etnicznych. Myślę, że najbardziej poruszającą częścią mojej wizyty było odwiedzenie dwóch obozów dla uchodźców znajdujących się na obrzeżach Arbeli. Były to obozy dla uchodźców chrześcijańskich, a więc tych, którzy zdołali ujść przed dżihadystami z Państwa Islamskiego. Byli to uchodźcy z Mosulu oraz w pewnej mierze z Bagdadu. Na teren autonomii kurdyjskiej na obszarze państwa irackiego zbiegło z terenów Iraku łącznie milion osiemset tysięcy ludzi w tym czterysta tysięcy chrześcijan.

Jak przedstawia się sytuacja uchodźców w tamtym regionie?

Muszę powiedzieć, że ci ludzie mieszkają w bardzo ciężkich warunkach. W tym rejonach, w których gościłem, uchodźcy mają prąd tylko przez osiem godzin dziennie. A przecież teraz temperatura w nocy w tamtych rejonach jest minusowa. W tym kontekście imponujące było to, że ci ludzie nie byli nastawieni roszczeniowo, byli bardzo cierpliwi. Na zewnątrz każdego konteneru, w którym mieszkali były wycięte z tektury choinki. W ich prowizorycznych domach obecne były też krzyże, czy obrazki świętych. Widać było, że wiara jest dla nich bardzo ważna i podtrzymuje ich na duchu w tej trudnej sytuacji. Brałem udział we mszy świętej odprawianej w jednym z tych baraków, w której uczestniczyli uchodźcy, co było dla mnie bardzo dużym przeżyciem.

Z kim jeszcze miał Pan okazję się spotkać podczas wizyty w Kurdystanie?

Co bardzo ważne, brałem również udział w spotkaniu z tamtejszymi biskupami m.in. chaldejskim, asyryjskim i prawosławnym. Było to bardzo ważne i ciekawe spotkanie. Biskupi byli bardzo krytyczni wobec Unii Europejskiej i braku pomocy ze strony Europy dla ich regionu. Jednocześnie wszyscy bardzo mocno podkreślali, że oni nie chcą jechać na Stary Kontynent, natomiast chcieliby, aby Europa pomogła regionowi Bliskiego Wschodu, aby ludzie mogli tam wrócić i spokojnie żyć na terenach, na których mieszkają od wieków, od początku chrześcijaństwa w tym regionie. Zupełnie nie rozumieli oni polityki Unii w zakresie imigracji. W ich mniemaniu obecna polityka Unii Europejskiej w tej kwestii prowadzi do tego, że na nasz kontynent będą przybywać kolejni imigranci, co będzie stanowić coraz większy koszt dla europejskiego podatnika.

Czyli uważają, że obecna polityka unijna jest szkodliwa tak dla Unii jak i dla nich?

Jeden z tamtejszych biskupów powiedział mi tak: „Proszę Pana, na pańskim miejscu siedziało już wielu polityków z USA, Kanady, czy Europy, słuchali, obiecywali pomoc, ale nic nie zrobili, nie byli w stanie pomóc, ani niczego załatwić”. Muszę przyznać, że było to bardzo przejmujące. Dziwiono się, że skoro Turcja dostaje trzy miliardy euro z Unii, takich pieniędzy nie dostaje Kurdystan, chociaż mógłby pomóc Europie w realizacji celów związanych z imigracją dokładnie w taki sam sposób, to znaczy sprawić, by uchodźcy przebywali na tamtym terenie i nie wędrowali dalej.

Czego jeszcze doświadczył Pan podczas wizyty w Kurdystanie?

Byłem też na granicy rejonu walk toczonych między Kurdami a bojownikami z Państwa Islamskiego. Rozmawiałem tam z dowódcą Kurdów. Istniała w ich szeregach, jak i w całym regionie koncepcja, by Kurdystan stał się niebawem niepodległym państwem, co byłoby szczególnie ważne w obliczu okupowania Iraku przez ISIS. Na terenie niepodległego Kurdystanu mogliby spokojnie przebywać chrześcijanie narażeni na ogromne niebezpieczeństwo ze strony terrorystów. Już w marcu ma się odbyć w tej sprawie referendum.

Jak wygląda sytuacja kurdyjskich bojowników?

Oddział kurdyjskich bojowników, który wizytowałem, poniósł spore straty w czasie walk z ISIS wynoszące około trzydziestu zabitych i wielu rannych. Był tam ogromny przekrój wiekowy. Najmłodszy żołnierz oddziału miał szesnaście lat, a najstarszy osiemdziesiąt trzy. Ludzie walczący tam z Państwem Islamskim domagają się pomocy od Unii przede wszystkim w postaci broni. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że bronią nie tylko własnych interesów, ale także cywilizacji zachodniej. Wiedzą, że jest to wspólny wróg dla nas i dla nich. Podczas mojej wizyty pytali o możliwość wsparcia, również ze strony polskiej. Pytano również o możliwość pomocy humanitarnej dla tamtejszych uchodźców, którzy faktycznie żyją w straszliwych warunkach.

Jak Pan ocenia szansę na to, by Unia takową pomoc zapewniła?

Jak mówiłem wcześniej, liczba uchodźców w tym regionie jest bardzo duża. Jest to prawie dwa miliony ludzi w tym kilkaset tysięcy chrześcijan. Jeżeli Unia Europejska chce sobie sama pomóc, powinna przeznaczyć pewną kwotę pieniędzy na pomoc dla Kurdystanu po to, aby ci uchodźcy którzy tam przebywają, pozostali w tym regionie. Inaczej niemała część z nich będzie się starała przedostać do Europy. Jeżeli nasz kontynent będzie dziś skąpy, pojutrze będzie musiał wydać dużo większe pieniądze na próbę asymilacji tych ludzi w naszym regionie.

Jakie konkretne kroki można podjąć w tej sprawie?

W tej sprawie mam zamiar napisać list zarówno do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera, do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska oraz do pani Federici Mogherini pełniącej funkcję unijnego przedstawiciela do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, wykazując w tym liście argumenty, że pomoc dla Kurdystanu jest de facto pomocą, której Europa udzieliłaby sama sobie.

Jak można przewidywać dalszy rozwój sytuacji w Kurdystanie?

Jak mówiłem, na marzec planowane jest referendum w sprawie odłączenia się Kurdystanu od Iraku. Niewątpliwie nawet po ewentualnym ogłoszeniu niepodległości kraj ten dalej byłby obiektem ataków. Walki będą dalej trwały. Dlatego my jako przedstawiciele Europy i świata zachodniego musimy się skupić z jednej strony na pomocy humanitarnej dla tego regionu, a z drugiej strony na pomocy militarnej i politycznej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał MW