Portal Fronda.pl: W Parlamencie Europejskim uchwalono rezolucję, w której apeluje się o zwrot Polsce wraku Tupolewa. Na ile to dobra inicjatywa?

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Bez wątpienia to gest pozytywny, choć nie wiem, czy będzie skuteczny. Wszystkie starania o odzyskanie tego wraku są staraniami w dobrym kierunku. Sytuacja, w której polski rząd nie był w stanie załatwić prostej rzeczy, jest dramatyczna. Co ciekawe i straszne zarazem, rząd, który ma podobno dobre wejścia do Brukseli, nie był w stanie do Brukseli właśnie i do państw europejskich o pomoc w tej kwestii. To, że przez tyle lat można było zwrócić się do Stanów Zjednoczonych i krajów Unii Europejskiej, spada na rząd PO-PSL. Niestety tego nie zrobiono – i bardzo się martwię, że wrak jest już w dużym stopniu rozkradziony i zniszczony.

Pierwotnie rezolucja miała zawierać też wniosek o śledztwo międzynarodowe w sprawie katastrofy smoleńskiej. I to właśnie europosłowie Platformy Obywatelskiej mieli ten wniosek zablokować.

Jest tak dużo grzechów popełnionych przez rządzących w trakcie przygotowania wizyty i po katastrofie, tyle zaniechań w wyjaśnianiu tej tragedii, że Platforma panicznie się tego boi. Trzyma się rękami i nogami przy władzy, bo panicznie boi się, jak zostanie wyjaśniona ta katastrofa w przyszłości – a zostanie wyjaśniona. Gdyby podjęto śledztwo międzynarodowe i wszystkie konieczne czynności, to wyszłoby po prostu na jaw mnóstwo nieprawidłowości. To, że nikt nie odpowiedział za największą katastrofę w okresie powojennym w Polsce, świadczy o niebywałym strachu, który panuje wśród rządzących. Jest wielu polityków Platformy, którzy w żadne sposób nie odpowiedzieli za katastrofę, a którzy pełnią dziś różnego rodzaju ważne funkcje. Przyjdzie czas, by Polacy się o tym dowiedzieli, ale trzeba do tego zmienić w kraju władzę.

Mówiąc wprost politycy Platformy podejmują antypolskie działania, bo boją się o swoje stołki?

Śledztwo międzynarodowe ujawniłoby fakty, które postawiłyby Platformę Obywatelską w katastrofalnym świetle. Dlatego Platforma broni się przed tym rękami i nogami.

Z jednej strony władze Warszawy i prezydent Bronisław Komorowski mówią o stawianiu w stolicy pomniku ofiar tragedii smoleńskiej, w drugiej ich środowisko w PE ma blokować wniosek o śledztwo międzynarodowe. Skąd ta skrajna hipokryzja?

Hipokryzja, którą obserwujemy w ostatnich miesiącach u Bronisława Komorowskiego, jest niesamowita. Wystarczy wymienić sprawę święta Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych 1 marca. Wstrzymano przecież prace ekshumacyjne na Łączce, jest tyle przeszkód w upamiętnieniu historii Żołnierzy Wyklętych… a pan Komorowski w trakcie kampanii wyborczej ogrzewa się w świetle prac IPN i profesora Szwagrzyka, którego prace zostały wstrzymane, rozdaje certyfikaty odszukania bohaterów narodowych w Pałacu Prezydenckim. Platforma Obywatelska zorientowała się nareszcie, że Andrzej Duda jest w stanie wygrać wybory prezydenckie i że Bronisław Komorowski jest zdecydowanie słabszym kandydatem na prezydenta – i stąd wykonywane są takie ruchy. Jeśli chodzi o pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej, to pamiętamy, ile było kpin i naśmiewania się z tych ludzi, którzy pomnika w Warszawie się domagali, którzy modlili się przy krzyżu na Krakowskim Przedmieściu. A teraz? Idą wybory, trzeba ratować punkty procentowe, trzeba zdobywać poparcie społeczne, dlatego ci ludzie są gotowi wszystko ogłosić. To strasznie niesmaczne, powiedziałbym nawet o pewnych obrzydliwościach.

Zdaniem pana ministra Bronisław Komorowski i środowisko Platformy po prostu cynicznie grają smoleńską tragedią i historią polskiego narodu?

Teraz raptem chcą to wszystko wyjaśnić i podjąć inicjatywy, które wcześniej obśmiewali i krytykowali. To wszystko jest robione na potrzeby kampanii wyborczej. Najpierw niech powiedzą, dlaczego pan Arabski, inni urzędnicy z Ministerstwa Obrony Narodowej, jak pan Klich i inni, dlaczego nie odpowiedzieli w jakimkolwiek stopniu za tę straszliwą katastrofę. Mamy przecież raport Najwyższej Izby Kontroli, który jasno mówi o nieprawidłowościach. Nikt jednak za nie nie odpowiedział. A przecież wiemy, jakie były przygotowania, jaka była gra pana Donalda Tuska z rządem rosyjskim, by doprowadzić do rozdzielenia wizyt, jakie były śmiechy, że wizyta śp. Lecha Kaczyńskiego nie jest potrzebna. Wszystkiego tego byliśmy świadkami. Są też niesamowite wypowiedzi różnych ekspertów i dziennikarzy, którzy naśmiewali się kiedyś z rodzin smoleńskich i tych, którzy domagali się międzynarodowego śledztwa. Dzisiaj ci sami dziennikarze, eksperci i politycy mówią, że należy zorganizować międzynarodowe śledztwo przy morderstwie Niemcowa; oskarżają władze Rosji, że te były gotowe doprowadzić do tej śmierci. A jak było pięć lat temu przy okazji katastrofy smoleńskiej? Wszystkiemu temu, co mówią dzisiaj, wtedy zaprzeczali.

Jeśli to Andrzej Duda wygra wybory prezydenckie, to będzie w stanie posunąć kwestię smoleńską do przodu?

Andrzej Duda podejmie systematyczną pracę nad wyjaśnieniem tej katastrofy. Podejmie przede wszystkim inicjatywę na arenie międzynarodowej, żeby poprosić o pomoc. Mamy przecież Pakt Północnoatlantycki, mamy Unię Europejską, różne międzynarodowe instytucje, które zajmują się wyjaśnianiem tego typu katastrof. Polska, niestety, nie zwróciła się do swoich sojuszników, aby uzyskać odpowiednią pomoc. Myślę, że to z jednej strony wielki błąd, o który trzeba oskarżyć Platformę Obywatelską. Wszystkie potrzebne inicjatywy pan Andrzej Duda bez wątpienia podejmie. Był przecież pracownikiem Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, był człowiekiem, który widział politykę wschodnią tego prezydenta. Myślę, że w pewnym sensie jest jego moralnym zobowiązaniem, by wyjaśnić w jaki sposób i dlaczego zginęli ci, którzy byli jego współpracownikami. Zginęli przecież ministrowie z Kancelarii Prezydenta, z którymi pan Andrzej Duda razem pracował.  

Rozmawiał Paweł Chmielewski