- W polskiej tradycji dobrze oceniane wypowiadanie się na temat własnej ojczyzny i własnego kraju na arenie międzynarodowej – przypomina w rozmowie z Frondą Arkadiusz Czartoryski, poseł PiS.

 

Polska została wezwana na dywanik przez unijną instytucję. To na pewno nieprzyjemne, ale czy jest realnie szkodliwe dla Polski?

Niepotrzebnie się to wszystko odbywa. Moglibyśmy w spokoju realizować naszą politykę narodową, taką, która jest zgodna z decyzją Polaków. A tymczasem na forum UE musimy wysłuchiwać najróżniejszych inwektyw polityków, którzy z przyczyn ideologicznych nie cierpią rządów konserwatywnych, rządów pronarodowych, rządów, które chcą prowadzić suwerenną politykę we własnym kraju. Musimy wysłuchiwać inwektyw, które są oderwane granatem od rzeczywistości. To nie jest korzystne. Zresztą jeśli myślimy na serio o problemach, jakie ma Europa, to na pewno nie Polska jest tu kłopotem wymagającym debaty na forum Parlamentu Europejskiego czy w Komisji Europejskiej. Możemy wymienić kilka innych problemów: Grecję z długiem i imigrantami, zadłużoną Hiszpanię i Włochy, także inne kraje. Należy się zastanowić, dlaczego Polska jest tak atakowana. Nie mam wątpliwości, że dlatego, iż Polska wybija się na suwerenną politykę. Dopóki banki czy firmy zachodnioeuropejskie mogły traktować nas jako miejsce nie tylko życzliwe, ale wręcz jak kogoś, kto infantylnie podchodzi do własnych spraw gospodarczych, wszystko było w porządku. A kiedy zaczynamy wybijać się na niepodległość gospodarczą, to jest z tego powodu afera. Powodem zamieszania i zdenerwowania są takie kwestie, jak podatek od banków czy od hipermarketów. Do tego dochodzą kwestie etyczne. Polski rząd podnosi choćby sprawę odpowiedzialności za II wojnę światową. Jasno zapowiada też, że będzie dbał o system wartości, który ukonstytuował nasz naród, co dla lewicowych polityków jest denerwujące. I to są prawdziwe przesłanki, a nie sytuacja związana z Trybunałem Konstytucyjnym. Luksemburg w ogóle likwiduje TK, więc o czym my tu mówimy?

Polscy europosłowie spotkali się z premier Szydło. Według nieoficjalnych informacji, część ludzi PO próbowała mówić koncyliacyjnie, część atakowała premier, niektórzy wyszli przed czasem. Czy Platforma będzie grać do tej samej bramki, co np. Martin Schulz?

To fundamentalne pytanie do polityków Platformy Obywatelskiej: czy będą w stanie powstrzymać się przed atakowaniem polski czy nie wytrzymają i skorzystają z okazji? Czy z przyczyn małostkowych, takich, że po prostu nie popierają i nie lubią obecnego rządu zaatakują go na arenie międzynarodowej? Chcę przypomnieć, że nie jest w polskiej tradycji dobrze oceniane wypowiadanie się na temat własnej ojczyzny i własnego kraju na arenie międzynarodowej. To wielkie pytanie do polityków PO: czy będą kierować się swoim doraźnym interesem, czy nie? Jeśli chodzi o Ryszarda Petru, to już się wypowiedział. Po decyzji agencji ratingowej Standard and Poor's z uśmiechem mówił, że Polska jest na kolanach. To zaskakujące. Co to znaczy, że Polska jest na kolanach? Firma ratingowa nie kierowała się w swojej decyzji ani wynikami gospodarczymi, ani kwestią spłaty długu, ani sprawą wzrostu gospodarczego, ani tym, że nie ma zaburzeń w procesie prywatyzacji. W dodatku Narodowy Bank Polski jest tak dalece niezależny, że obecny prezes Marek Belka brutalnie wypowiada się na temat reform gospodarczych. Ostatnio nazwał ustawę nt. Frankowiczów „paskudną”. I pomimo to agencja obniża rating. Zamiast to skrytykować i postawić się po stronie Polski, pan Petru mówi, że Polska jest na kolanach i uśmiecha się, jakby był z tego zadowolony. To sytuacja naprawdę bardzo dziwna.

 

Not. Jakub Jałowiczor