Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Słuchał pan minister wypowiedzi Andrzeja Olechowski który wyznał, że akcja zbierania podpisów pod postulatem m.in. JOW-ów przez PO w 2004 roku to była, mówiąc kolokwialnie, wielka ściema?

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Tak, słuchałem i do tej pory jestem po tej wypowiedzi w szoku.

Dlaczego?

Każdy kandydat na prezydenta mógłby wziąć tę wypowiedź jako całość, bez żadnych skrótów, i puścić jako własny spot. Pan Olechowski obnażył całkowitą hipokryzję i fałsz platformerskiej sceny politycznej. Jeżeli mówi, że idzie się do prawie miliona Polaków po to tylko, by przećwiczyć własnych „żołnierzy” tak, by nie gnuśnieli… Ile mamy w tych kilku zdaniach informacji? To pogarda dla aktywistów i wolontariuszy, których Olechowski nazywa „żołnierzami”. Pogarda dla wyborców, którzy mają tylko dostarczyć podpisów w celu przećwiczenia „żołnierzy” PO. Wreszcie to wielkie oszustwo, bo Platforma, która wyszła do ludzi z pomysłem „4 x TAK” już na samym początku założyła kłamstwo. Chodziło po prostu o to, by wprowadzić Polaków w błąd. Na szczere pytanie zdziwionej dziennikarki, o jakie ćwiczenia tu chodzi, Olechowski odpowiada, że "co on więcej może tu powiedzieć". Każdy Polak, który to obejrzy, będzie bez wątpienia wstrząśnięty. To kompromitacja zawodu polityka, który powinien być służbą publiczną – a tutaj mamy cyniczne założenie, że wyborców można traktować instrumentalnie.

W kontekście toczącej się kampanii Andrzej Duda może się z tej wypowiedzi chyba cieszyć?

Określenie „cieszyć się” nie oddaje najlepiej rzeczywistości. My mówiliśmy, że Platforma Obywatelska zamknęła się w pałacach i urzędach, a zwykłych ludzi ma w nosie. Po słowach Olechowskiego ta diagnoza się potwierdza – i to tak boleśnie, że Platforma nie będzie mogła się już pozbierać.

Wypowiedź Olechowskiego może zaszkodzić Komorowskiemu?

Myślę, że tak. Widzimy wyraźnie, że wewnątrz Platformy zaczyna się ucieczka i walka wewnętrzna. Przypomnę, że pan prezydent Bronisław Komorowski w poniedziałek po niedzieli wyborczej pogroził palcem rządowi, mówiąc, że lekceważone są jego inicjatywy ustawodawcze, że nie może się doczekać rozpoczęcia prac dotyczących choćby kwestii podatników. Mamy dalej Olechowskiego, który jeszcze nigdy tak fundamentalnie nie obnażył dwulicowości Platformy. Mamy przetasowania w sztabie, ewidentną panikę. Wydaje mi się, że Platforma Obywatelska jako formacja nie przetrwa wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich.

Zwycięstwo Dudy zakończy więc definitywne oligarchiczne rządy PO?

Moim zdaniem Platforma Obywatelska się rozpadnie. Widać, że w społeczeństwie wzbiera fala niezadowolenia, wzbiera pragnienie zmiany władzy. Politycy Platformy Obywatelskiej tego nie rozpoznają. Wskazuje na to choćby zdjęcie prezydenta Komorowskiego z Aleksandrem Kwaśniewskim w ogrodach Pałacu Prezydenckiego, obściskiwanie się dwóch panów, którzy są, jak mówił nagrany w aferze taśmowej Paweł Graś, takimi „tłustymi misiami” naszej polityki. Platforma nie dostrzega tego, co dzieje się w Polsce. Moja diagnoza jest taka, że PO nie wytrzyma zwycięstwa Dudy, rozpadnie się.

Kto najbardziej skorzysta na tym rozpadzie, jeżeli bo do niego doszło, PiS czy ruch tworzony przez Kukiza?

Zyskają przede wszystkim Polacy. Jeżeli mówimy o pewnym zabetonowaniu polskiej rzeczywistości, to myślimy przede wszystkim o Platformie Obywatelskiej i o formacjach, które ją wspierają. Co się kryje pod pojęciem zabetonowania? Na przykład fakt, że przez osiem lat odrzucono w pierwszym czytaniu wszystkie – wszystkie! – inicjatywy obywatelskie. To realny przykład tak zwanego zabetonowania sceny politycznej. W Polsce nie można niczego zmienić, bo rządząca większość odrzuca wszystko w czambuł, czy dotyczy to gospodarki, praw społecznych, wieku emerytalnego, sześciolatków czy lasów. Rozbetonowanie sceny politycznej będzie po prostu służyć Polsce i Polakom. Problemy PO to sygnał, że z Polakami trzeba rozmawiać – właśnie w ten sposób, w jaki robi to Andrzej Duda. Zamiast fotografować się z Aleksandrem Kwaśniewskim, tego samego dnia i o tej samej godzinie rozmawia z Polakami na ulicy w  tłumie, nie boi się zbliżyć do każdego człowieka i porozmawiać o jego sprawach. Dlatego wydaje mi się oczywiste, że na rozpadzie Platformy Obywatelskiej zyska po prostu Polska.

A jak pan minister ocenia niedawny „zwrot” prezydenta Komorowskiego, który nagle próbuje się jawić jako kandydat proobywatelski?

Jest to całkowicie niepoważne. Pięć dni temu prezydent Komorowski mówił, że dzisiaj zmiany konstytucji mogą chcieć tylko frustraci polityczni. A już następnego dnia, tuż po niedzieli wyborczej, prezydent złożył propozycję zmiany konstytucji. Wszystkie hasła o tym, że Komorowski jest przewidywalny i stabilny, natychmiast runęły.  Pokazuje to, że pan prezydent Komorowski jest właśnie, przeciwnie, człowiekiem niezwykle chwiejnym! Z jednej strony wypuszcza 16 bronkobusów, wielkich mercedesów, które ostentacyjnie jeżdżą po Polsce, wjeżdża nawet na swoją konwencję wyborczą takim wielkim samochodem. A następnie przekonuje, że brzydzi się finansowaniem partii politycznych z budżetu. Ten dysonans jest tak duży, że Polacy po prostu każdego dnia go widzą. Moim zdaniem klęska prezydenta jest już nie do odwrócenia, Komorowski musiałby nie być sobą, by temu zapobiec.

Zwycięży więc pana zdaniem Andrzej Duda.

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że tak się stanie. Po pierwsze jego kampania wyborcza jest zwrócona wprost do Polaków. Nie jest poszukiwaniem jakichś tricków w rodzaju nagłego zgłaszania chęci zrobienia referendum, chociaż jak dotąd wszystkie  referenda były odrzucane. Po drugie wyborcy Pawła Kukiza i pozostałych kandydatów głosowali, bo chcieli zmiany. Gdyby zmiany nie chcieli, to poparliby Komorowskiego już w pierwszej turze. Dlatego nie ma moim zdaniem możliwości, by wyborcy, którzy pragną naprawy Rzeczpospolitej, zagłosowali teraz na prezydenta Komorowskiego. Po tym, jak zobaczyli go śmiejącego się i obściskującego się z Aleksandrem Kwaśniewskim w ogrodach Pałacu Prezydenckiego, nie mają już chyba żadnych wątpliwości.