W częstochowskich szkołach nie będzie lekcji islamu. Samorząd zdecydował, że trójka dzieci uczęszczających na takie zajęcia dalej będzie dojeżdżać do Katowic.

 

Sprawa stała się głośna przed kilkoma dniami, kiedy część radnych PiS zaprotestowała przeciwko organizowaniu lekcji religii muzułmańskiej w częstochowskich szkołach. W mieście jest troje dzieci, które chcą chodzić na takie zajęcia. Zgodnie z prawem, miasto ma obowiązek zapewnić im odpowiednie lekcje. Dotychczas dzieci dojeżdżały do Katowic na zajęcia organizowane przez Ligę Muzułmańską. Pojawił się jednak pomysł, by zamiast tego lekcje przeprowadzać na miejscu. To wtedy zaczęły się protesty.

– Po ostatnich wydarzeniach w Europie chciałbym, żeby mieszkańcy czuli się bezpiecznie. Nie jestem zwolennikiem, żeby uczyć częstochowian, że za cudzołóstwo grozi śmierć, a za kradzież odcięcie ręki – mówił Artur Gawroński z PiS.

Podczas debaty w radzie miasta ostro przeciw islamowi wypowiadali się członkowie partii KORWiN, którzy przynieśli ze sobą transparenty. O zagrożeniach ze strony religii Mahometa mówił także Krzysztof Janus z PiS. Zwolenniczką przeprowadzania lekcji była jednak jego partyjna koleżanka Anna Majer.

- Jestem katolikiem, ale to tym bardziej skłania mnie do tego, żeby szanować prawo ludzi do nauki islamu – tłumaczyła. Z kolei radny SLD Zbigniew Niesmaczny był przeciwny wydawaniu środków na ten cel, gdyż – jak tłumaczył – jest przeciw finansowaniu lekcji jakiejkolwiek religii.

Ostatecznie zadecydowano, że lekcje będą kontynuowane w dotychczasowy sposób. Dzięki temu miasto płaci za nie 1,2 tys. zł rocznie. Organizacja na miejscu kosztowałaby 14 tys. zł rocznie.

 

KJ/tvn24.pl