- Jak to? Bóg daje nam rozum wystarczający do tego, by Mu służyć, ale niewystarczający, by Go próbować pojąć? – mówi Bronisław Wildstein w wywiadzie dla tygodnika „Idziemy”. Pisarz, publicysta, dziennikarz, myśliciel mówi o swojej przygodzie z wiarą oraz wyjaśnia swoje podejście do niej. Wychował się w rodzinie, która nie była religijna.

- Ojciec był ateistą. Jako lekarz miał scjentystyczne podejście do świata. Był jednocześnie Żydem i to także – zwłaszcza po holokauście II wojny światowej – determinowało jego antagonistyczny stosunek do chrześcijaństwa. Był też członkiem PZPR, ale - jak sam mówił – rozczarowanym – powiedział.

Jak się okazuje Wildstein ochrzcił się w tajemnicy przed swoimi rodzicami, ale szybko powiedział o tym rodzicom.

Odnosząc się do religii publicysta stwierdza, że „jeśli człowiek jest człowiekiem, to dzięki kulturze, której źródłem jest religia”.

Wildstein uważa, że „o religii powinno się mówić”, ponieważ „żyjemy w perwersyjnych czasach, kiedy religia ma być sprawą prywatną, a seks – publiczną”. Uważa on, że powinno być dokładnie odwrotnie.

Pisarz podkreśla, że dużą rolę w jego życiu odegrała religijność jego ciotki z Knurowca. Długo nie chciał się ochrzcić, ale kiedy już się zdecydował, to podszedł do tego – jak mówi w wywiadzie z Radosławem Molendą – na poważnie. Zaczął się do chrztu przygotowywać i zapytał księdza o Trójcę Świętą, który opowiedział mu historię św. Augustyna spacerującego brzegiem morza.

Jak to? Bóg daje nam rozum wystarczający do tego, by Mu służyć, ale niewystarczający, by Go próbować pojąć? – pomyślałem – mówi Wildstein.

Pisarz mówi też o swojej walce wewnętrznej i o „fałszywie pojmowanej godności, a w rzeczywistości pychy ludzkiej”. Podejście wiary – jak mówi – uznał - „za nie do zaakceptowania. Byłem oburzony na Boga i Kościół, że tak mnie zlekceważył.”

Wskazuje też, że po chrzcie – na skutek młodzieńczej pychy - stopniowo oddalał się katolicyzmu i w ogóle chrześcijaństwa. Przeszkadzał mu fakt, że jako ludzie jesteśmy „nieskończenie mali wobec Boga”, czego całkowicie nie akceptował. Z czasem też przestał chodzić do kościoła. Nawrócenie na nowo przyszło później.

 

mp/idziemy.pl