Czy anioł może pomóc komuś, kto targa się na swoje życie? Móc to z pewnością i może, ale czy słyszał ktoś w ogóle o takim przypadku? Samobójca przecież nie wzywa anielskiej pomocy. On chce raczej szybko i bezboleśnie zakończyć swe życie.

Wydaje się to być oczywiste. Znane są jednak przypadki, kiedy wytrwała modlitwa bliskiej osoby — żony, męża, rodziców, dziadków — pozytywnie wpłynęła na czyjeś życie. Czasem ktoś rzucił nałóg, czasem też zweryfikował swoją złą drogę życia, którą dotąd kroczył. Wierzę, że wytrwała modlitwa w czyjejś intencji może tego kogoś uratować — nawet przed krokiem samobójczym.

Nie można też wykluczyć, iż jakaś osoba, będąca niejako w trakcie czynu samobójczego, nagle zmienia swą decyzję i w ułamku sekundy, jaka jej jeszcze pozostała, błaga Boga o pomoc. Czy Bóg jej jeszcze pomoże? Nigdy nie można tego wykluczyć. Jest przecież wszechmocny.

No dobrze. Jak widzimy, pomoc anioła w wypadku samobójców teoretycznie jest możliwa. A jak to wygląda w praktyce? Czy ktoś tego doświadczył?

10 lutego 2010 roku, internetowy serwis se.pl zamieścił interesujący mnie nagłówek: „Bydgoszcz: Skoczył z 10 piętra i przeżył. Teraz mówi: Uratował mnie Anioł”. Pomyślałem, że może to być ciekawe i czytałem dalej. Opisana tam była autentyczna historia 26-letniego Rafała, który w akcie desperacji postanowił popełnić samobójstwo. Młodzieniec otworzył okno, mieszczące się na dziesiątym piętrze jednego z bydgoskich wieżowców i, nie zastanawiając się długo, skoczył w dół. To jednak nie koniec tej historii.

Lekarz z pogotowia, który powiadomiony o wypadku szybko przyjechał na miejsce, był mocno przekonany, że zastanie tam tylko zmasakrowane zwłoki młodego człowieka. Kto bowiem może przeżyć upadek z takiej wysokości?

Sprawnie wdrapał się więc na zadaszenie wejścia do klatki schodowej, gdzie leżał desperat, i przeżył prawdziwy szok! „Boże, on żyje!” — miał krzyknąć przerażony lekarz.

To fakt — Rafał przeżył ten upadek. Ktoś może powie, że to jakieś szczęśliwe zrządzenie losu. Jednak niedoszły samobójca z przejęciem wyznał lokalnym dziennikarzom i znajomym: „Kiedy spadałem, chwycił mnie anioł. Widziałem go i to on mnie ocalił!”.

Rafał trafił na oddział intensywnej terapii tamtejszego szpitala wojskowego. Okazało się, że miał tylko połamany prawy bark i miednicę. Był jednak tak bardzo wstrząśnięty tym, co go spotkało, że nie wiedział nawet, dlaczego chciał się zabić. Dokładnie za to pamiętał wspaniały widok, jak anioł uchronił go przed śmiercią. „Przeżyłem tylko dlatego, że anioł uniósł mnie na swych skrzydłach. Widziałem go. Obiecałem mu, że już nigdy nie targnę się na swoje życie” — mówił Rafał, dziennikarzom zdziwionym tym wszystkim, co się stało.

Czy ta historia jest prawdziwa? Hm — możliwe... Nie wykluczam tego. Osobiście cytowanego wyżej Rafała nie znam i nigdy z nim nie rozmawiałem. Jednak jestem skłonny wierzyć w jego historię, zakładając uczciwość piszącego o tym dziennikarza. Dając temu wiarę, mam jednocześnie na uwadze również moją opisaną tu wcześniej historię, jak i inne, wspomniane wyżej przypadki niezwykłej pomocy Anioła Stróża.

Jakby jednak na to wszystko nie patrzeć, jeszcze raz powtórzę: Bóg jest Wszechmocny, w związku z tym u Boga niema rzeczy niemożliwych. Nie radzę jednak nikomu igrać ze swym życiem i liczyć tylko na pomoc z Nieba, bo możemy jej się nie doczekać. Bóg nie jest jakimś nadopiekuńczym rodzicem, który spełnia wszystkie nasze zachcianki. Pamiętajmy, że ja opisuję tu tylko sytuacje wyjątkowe, często losowe, gdy Bóg ratuje nas przez swych aniołów z często niezawinionej przez nas opresji. To nie jest działanie „na życzenie”. Szanujmy swe życie i zdrowie, wierzmy, módlmy się, a Bóg nam w tym pomoże — czasem może i przez swych aniołów, czego nie możemy wykluczyć.

Fragment książki „Uwierzcie w Anioła” autorstwa Grzegorza Felsa, wydanej przez Dom Wydawniczy Rafael (2012 r.)