O tym, że środowiska lewicowo-liberalne w Polsce brzydzą się "narodowej martyrologii" i innych "bogoojczyźnianych patriotyzmów"-wszyscy wiemy. 

Podobnie, jak wszyscy- nawet postępowi "eksperci" od walki z "bogoojczyźnianą martyrologią" zapraszani do mediów przy okazji kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego- wiemy, że II wojna światowa nie była dla Polski wydarzeniem radosnym. Zaskakujące, że nie wie tego (albo, co gorsza, udaje, że nie wie) prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz. Od czego są jednak koledzy z opozycji? 

"Niemcy i Francuzi mogą świętować wspólnie różne wydarzenia. Nie mają do siebie takiej urazy. Urazę do siebie zakopali dużo wcześniej niż my. Czy ciągnięcie tej martyrologii cały czas jest właściwe? Czy nie należy zastanowić się, że upamiętnić, ale w innej formie? O tym, że należy pamiętać wszyscy wiemy"-powiedział w rozmowie z tvp.info poseł Nowoczesnej, Jerzy Meysztowicz. Inny polityk opozycji, Jerzy Borowczak z PO, przekonywał, że prawica wyolbrzymia niektóre wydarzenia w Trójmieście. Pytany, czy sformułowanie „radosne obchody” rzeczywiście było na miejscu, odparł: „Muszą być radosne”.

Do sprawy obchodów rocznicy II wojny światowej w Gdańsku odniosła się sama prezydent Dulkiewicz. Podczas konferencji prasowej oceniła, że zapowiedź obchodów opublikowana na stronie Urzędu Miasta jest wykorzystywana do wzniecania kolejnego konfliktu w wojnie polsko-polskiej. Jak przekonywała polityk, nikt nie zamierza "radośnie świętować" tak tragicznej rocznicy.

"Gdańsk to miasto doświadczone jak mało które totalitaryzmami. Te sugestie są więc absurdalne i nieprawdziwe. Są wypaczeniem przesłania, które ma płynąć z wydarzenia"-powiedziała. Jednocześnie ze stron internetowych magistratu zniknęły zapowiedzi "radosnego pochodu" z udziałem niemieckiej delegacji. Czy problem został zatem rozwiązany? Niekoniecznie.

"Ci ludzie, którzy tam przyjadą ze strony niemieckiej, powinni przybyć w poczuciu winy. W poczuciu odpowiedzialności i w poczuciu tego, że ich ojcowie i ich dziadkowie dopuścili się nieprawdopodobnych zbrodni. Do dnia dzisiejszego oni za to nie przeprosili i nie zapłacili. Oni powinni przyjeżdżać do Polski w poczuciu schylonej głowy i pokory, a nie w poczuciu świętowania, tańców czy koncertów"-skomentował polityk PiS, Arkadiusz Mularczyk. 

Warto zaznaczyć, że w całej sytuacji wokół obchodów rocznicy II wojny światowej nie chodzi o żadną "martyrologię", ale raczej o pamięć o tym, kto był agresorem, a kto ofiarą. O tym bowiem świat zdaje się nie pamiętać, stąd biorą się w zagranicznej prasie takie "kwiatki" jak "polskie obozy zagłady"... 

yenn/TVP Info, Fronda.pl