Proponowane przez Komisję Kodyfikacją zmiany, zaostrzające kary za aborcję budzą wielki sprzeciw części środowisk. Ich oburzenie wywołał także fakt, że członkowie komisji mogą być powiązani z... Opus Dei. Takie podejrzenie pojawiło się po tym, jak prof. Lech Gardocki ujawnił na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, że maila z propozycjami zmian otrzymał z adresu... opusdei@interia.pl.

Doprawdy, straszne. Pomijam już fakt, że takiego maila mógł sobie założyć każdy. Czy jeśli ja będę rozsyłać wiadomości z konta kosciolkatolicki@gmail.com, to ktoś uzna moje propozycje za stanowisko Stolicy Apostolskiej? Ministerstwo Sprawiedliwości szybko zresztą zamieściło sprostowanie, z którego wynika, że adres, który tak przeraził polityków i dziennikarzy to prywatna skrzynka sekretarz komisji i nie jest powiązany w żaden sposób z organizacją o nazwie Opus Dei. Co więcej, resort zapewnił, że proponowane zmiany nie było konsultowane z kościelną organizacją.

Najwyraźniej, to mało przekonujące tłumaczenie. Bardziej wiarygodnym dowodem na powiązania członków Komisji Kodyfikacyjnej z Opus Dei jest fakt, że... trzech z nich dawało wykłady na zaproszenie młodzieżowych ośrodków katolickiej organizacji. Skoro mamy już wystarczające dowody „zbrodni”, to postawmy pytanie, czy członkowie Opus Dei (albo jakiejkolwiek innej organizacji związanej z Kościołem, Ruchu Światło-Życie, Neokatechumenatu, etc.) mogą w ogóle zabierać się za stanowienie w Polsce prawa?

„Nie jestem członkiem Opus Dei, ale z dużym zaniepokojeniem obserwują pewną niekonsekwencję. Media nie widzą żadnego problemu w tym, że lewacy są zapraszani do konsultacji projektów czy wypowiadania się w sprawach społecznych i moralności. To nikogo nie razi. Kiedy taka sytuacja dotyczy jednak osób o światopoglądzie chrześcijańskim czy prawicowym, obojętnie czy to Opus Dei, czy innego rodzaju organizacja, na przykład związana z Radiem Maryja, te same środowiska dopuszczają się dyskryminacji i podziału obywateli na lepszych i gorszych. Przypomina mi to najgorsze czasy segregacji, która miała miejsce w poprzednich dekadach” - komentuje w rozmowie z Fronda.pl poseł Andrzej Jaworski. „Trzeba zrobić wszystko, aby prawnie zabronić posługiwania się tego typu dyskursem. Nie można pozwolić na to, aby część naszych obywateli była dyskryminowana w świetle jupiterów i błysku fleszy przez takie czy inne media” - apeluje parlamentarzysta PiS.

Bo w tym przypadku wcale nie chodzi o rzekome powiązania z Opus Dei i trzeba to sobie jasno powiedzieć. Tu w ogóle chodzi o możliwość zabierania głosu przez katolików. Przecież podobne problemy wracają zawsze przy okazji głosowań nad kolejnymi projektami ustaw, zakazujących aborcji. Posłom, którzy są za ochroną życia chce się odebrać prawo głosu, bo ich poglądy „determinuje religia”. Czy to oznacza, że przed wejściem do Sejmu posłowie powinni chować swoją katolicką wiarę do kieszeni? „Nie dajmy się ponieść próbie takiego postrzegania świata. Należy walczyć z tą dyskryminacją. Dziś większość musi walczyć z dyskryminacją mniejszości. To absurd” - konstatuje poseł Jaworski.

MBW