Czuje niedosyt. A wynika to z faktu, że żona Frasyniuka, co prawda nagrała samo wyprowadzenie swojego męża z domu, lecz jednak pominęła te dramatyczne minuty, tuż po 6,00 rano, kiedy legenda opozycja leżała jeszcze w łóżku.

Czy wtedy, Władysław Frasyniuk jeszcze spał, czy tknięty jakimś przeczuciem pakował już szczoteczkę do zębów? Szkoda także, że żadna stacja telewizyjna, w tym TVN , nie nagrał tych przełomowych minut, przecież to było do przewidzenia, że ziobrzyści załomotają do jego drzwi. Może to brak refleksu, albo kasy, gdzie te czasy, kiedy to reportażyści z Wiertniczej śledzili na Cyprze meleksy pijanych posłów PIS… A tu proszę, taki dramat dzieje się na rzut beretem, a żaden Siekielski nie zainstalował kamerki w mieszkaniu państwa Frasyniuków. No nic, trudno, musimy zdać się na wyobraźnie. Ważny tu będzie każdy drobiazg, szczegół, każde słowo, to właśnie pozwoli nam zbudować obraz legendy tuż przed aresztowaniem
A wiec tak, takie pytania: czy gdy załomotali do drzwi Władysław Frasyniuk w pierwszych odruchu sięgnął pod poduszkę, tam gdzie trzyma broń? A może jednak broni pod poduszką nie miał … Tylko w łazience, wiec biedak, krzyczy przez drzwi do siepaczy pisowskich - zaraz, zaraz! – Po czym biegnie do łazienki, gdzie w kieszeni szlafroka trzyma małego gustownego browninga, a może tylko w aptece ma arszenik, chociaż nie… śmierć prze otrucie, to zbyt łagodny protest, wręcz niewieści, tu przydałby się krew na dywaniku łazienkowym. Może, jakiś znak napisany zakrwawionym palcem na lustrze. Jaki to napis? Nieważne jaki … Im mniej czytelny, niezrozumiały, tym lepiej. Od czego mamy młodzież KODowska, aby przez kolejne lata tłumaczyć znaczenie owego krwawego wyrazu.

Jednak tak się nie stało. Frasyniukowi zabrakło odwagi, aby pójść drogą Barbary Blidy. Szkoda, wielka szkoda… dał się wyprowadzić skuty niczym baranek. Wiec można inaczej, może trzeba opisać te ostanie chwile Władka w sposób jak najbardziej prosty. Przyziemny i z tej pozornej pospolitości stworzyć obraz bohatera. Ot, kilka niby banalnych chwil, kilka drobiazgów, niby nie ważnych, ale w sumie budujących chwile grozy i zagrożenia pisowskiego państwa. A więc pytanie, jak w tym momencie ubrany był Władek? Czy miał na sobie pidżamkę, a jeżeli miał, to jaką? Dwukolorową, czy taka dziadkową – w kratkę. A może nasz bohater spał tylko w kalesonkach na gumkę, wysoko podciągniętych aż za brzuszek? A może Władysław Frasyniuk, postać niby groźna, buntownicza, ale tak naprawdę to postać z bajki. I o szóstej rano miał na sobie długą koszule nocną i czapeczkę, w jakiej śpią krasnale? O łoże małżeńskie, takie, siakie, duże na 160 cm, czy ewentualnie na 180, już nie pytam, bo jakby nie było, nasz bohater musi mieć jakąś prywatna przestrzeń. Ktoś pomyśli, że żartuje, ale to nie prawda. Konfekcja, ubranie jest bardzo ważne. Przecież wszyscy pamiętamy jak w lato, siepacze pis owscy wynosili Frasyniuka z Krakowskiego Przedmieścia.. Nasz bohater w tamtym czasie ubrany był naprawdę godnie. W marynarce, z czterema błyszczącymi guziczkami przy mankiecie. I tak go ludzie zapamiętali i właśnie tak ubrany przejdzie do historii.

Jeżeli zmieni się władza. Za rok czy dwa… a tak się przecież stanie. Naszemu bohater obywatelskiego nieposłuszeństwa, koniecznie trzeba postawić pomnik. Może tam, gdzie go wynoszono. Tuż obok kościoła św. Anny. Pomnik – sylwetka. Skuty Frasyniuk, pochylony, jakby uciekał, czy padał na ziemie. Ten moment, ta sekunda. Upada, ale jeszcze nie leży. A w reku biała róża. Tylko, w co ubrany? Czy w tą granatowa marynarkę z błyszczącymi guziczkami? Czy jednak w tą kraciasta pidżamę? Tego jeszcze nie wiem…

kierownik karuzeli/salon24