Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Św. Monika umierając powiedziała do swoich Synów: "To nie ważne, gdzie złożycie moje ciało. Zupełnie się o to nie martwcie! Tylko o jedno was proszę, żebyście – gdziekolwiek będziecie – wspominali o mnie przed Ołtarzem Pańskim". Czy powinniśmy przykładać dużą wagę do kwestii związanej z naszym doczesnymi szczątkami w kontekście tego, co obiecał nam Chrystus – że kiedyś zmarli powstaną w z grobu. A co z tymi, których ciała zostały spalone – skremowane?

Ks. prof Paweł Bortkiewicz (TChr): Zacznę może od tego, że obserwujemy dzisiaj ogromny problem z ludzkim ciałem po śmierci, dokładniej mówiąc, z jego utylizacją. Mamy przykłady kremacji ludzkiego ciała i tworzenia z niego diamentów, niektórzy z prochu ciała skremowanego tworzą tatuaże, rzekomo w imię bliskości z ukochaną osobą po jej śmierci. Znane są z ostatnich lat szokujące ekspozycje „artystyczne" w rodzaju Koerperwelten autorstwa Gunthera von Hagensa, które eksponują spreparowane, odarte ze skóry ludzkie zwłoki. Można na ten temat bardzo wiele mówić.

Mój kolega, ks. prof. Piotr Morciniec, poświęcił tematyce utylizacji ludzkich zwłok swoją monografię profesorską. Wspominam o tym dlatego, że właściwie wszystkie te przykłady obnażają nieudolność współczesnej kultury wobec tematyki śmierci. Są albo jakąś próbą tworzenia świeckiej, ateistycznej nadziei w trwanie po śmierci jak diament na szyi czy prochy w tatuażu. Albo są próbą technologicznego podejścia do śmierci, odarcia jej z wymiaru metafizycznego, tak, jak odziera się ludzkie ciało ze skóry i preparuje jako eksponaty. Na tym tle tym dobitniej wyraża się nauczanie Kościoła. Ono ustawia pewną hierarchię wartości, ale zarazem podchodzi integralnie do człowieka po śmierci. Kościół wyraża to w prawdach wiary dotyczących duszy nieśmiertelnej, ale i ciała zmartwychwstania. I właśnie ta wiara nakazuje nie absolutyzować ciała, nie traktować go jako przedmiotu kultu i absolutnej troski, ale zarazem nakazuje ciało szanować. Bo ono zmartwychwstanie. Do tego jest przeznaczone. I nie ma dla wszechmocy Boga wskrzeszającego nas ze zmarłych problemu w tym, czy to ciało zostało spopielone, rozerwane wybuchem, unicestwione materialnie.

Z każdej odrobiny materii Bóg może wskrzesić człowieka do życia w wieczności.
Natomiast problemem może być to, czy kremacja jest dokonywana jako alternatywna forma pochówku, czy jako zakwestionowanie wiary w zmartwychwstanie. Pamiętam, jak przed paru laty chowałem na specyficznym leśnym cmentarzu pewną Niemkę. Urnę z jej szczątkami złożyliśmy w lesie pod dębem. Po pogrzebie rodzina tłumaczyła mi, że urna była dlatego papierowa, by zmarła szybko przedostała się w korzenie drzewa i żyła w jego gałęziach „wiecznie". Zachwycali się ci ludzie tym, że to taki ekologiczny i wiecznie trwały grób... Może jedno i drugie, ale to i tak nic w porównaniu ze zmartwychwstaniem i życiem wiecznym.

W dniu Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny można zyskać odpust za zmarłych. Wierni, którzy w tych dniach nawiedzą kościół lub kaplicę mogą dostąpić odpustu zupełnego, który może być ofiarowany tylko za zmarłych. Skąd wiadomo, że odpust nie jest jakimś anachronicznym rytuałem i dzięki niemu możemy pomóc duszom zmarłych?

Myśl o odpuście za zmarłych wywodzimy z przesłania biblijnego. W Drugiej Księdze Machabejskiej czytamy, że Juda Machabeusz, przywódca walczących o wolność Żydów, zabrał składkę i posłał ją, aby kapłani w Jerozolimie złożyli ofiarę za grzech tych, co zmarli. Autor Księgi komentuje to tak: "Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, ze ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym. Lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda - była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu". (2 Mch 12, 43b - 45).

Ślady mówiące o sensowności modlitwy za zmarłych są liczniejsze, są też ślady najstarszej tradycji chrześcijańskiej na ten temat.
Ta modlitwa nie jest anachronizmem, powiedziałbym wręcz przeciwnie - ona jest dzisiaj szczególnie aktualna. DLaczego? Choćby dlatego, że minęła epoka, w której umieranie było sztuką (ars moriendi). Minęła epoka „śmierci oswojonej", a nastała epoka „śmierci zdziczałej" bądź „wyobcowanej". Może dlatego ars moriendi Jana Pawła II tak wstrząsnęło światem... Ale w świecie śmierci wyobcowanej nie ma miejsca dla dawnego „memento mori", nie ma miejsca dla Bractw Dobrej Śmierci, nie jest to temat popularny. Modlitwa za zmarłych jest więc tym bardziej aktualna, że jest w stanie pomóc tym, którzy są w czyśćcu i potrzebują pomocy w drodze do szczęścia wiecznego. Ale ta modlitwa jest też pomocna nam, choćby w uświadomieniu sobie, że jesteśmy, że jestem pielgrzymem ku śmierci, że ten temat - najbardziej życiowy ze wszystkich - mnie nie ominie.

Czy odpustem pomagamy tylko duszom w czyśćcu, czy możemy też coś zrobić dla tych, które zostały skazane na wieczne potępienie? 

Rzecz w tym, że nie wiemy, czy i kto został skazany na wieczne potępienie. Po prostu nie wiemy. To nie oznacza, że stwierdzamy, że piekło jest puste. Ale nie możemy komukolwiek przypisać miejsca zameldowania na wieczność w piekle. Dlatego warto modlić się za każdego. 

Czy kontakt z duszami zmarłych jest możliwy i wszelkiego typu praktyki promujące spirytyzm są groźne i dlaczego?

Trzeba odróżnić ten kontakt, który płynie z wiary w życie wieczne i z pobożności od tego, który dokonuje się w imię niewiary w Boga, a wiary w jakieś bliżej nieokreślone, czy określone siły zła. Ten drugi kontakt był jednoznacznie i radykalnie negatywnie oceniany w Biblii Dzisiaj stał się bardzo popularny. Pozornie wyraża się w popularnej kulturze, formie rozrywki, rzekomo zabawowych, ludycznych formach przeżywania czasu. Ale spirytyzm jest doświadczaniem Złego, jest pewną prowokacją lub otwarciem się na jego prowokacje. Zły duch nie jest wszechmocny, nie jest absolutem, nie zawłaszczy nami bez naszego przyzwolenia. Ale rzecz w tym właśnie, że poprzez praktyki spirytystyczne, my sami taki przystęp mu dajemy. A konsekwencje tego mogą być po prostu tragiczne - aż po negację i nienawiść Boga za cenę uległości i posłuszeństwa Złemu.

Podobno dusza zmarłego nie chce się kontaktować ze światem żywych, a w incydentach, w których uważamy, że pojawia się duch – pojawia się demon, który poszywa się pod duszę danej osoby. Czy są skuteczne metody, aby nie prowokować kontaktów z demonami i złymi duchami?

O tym, że dusza zmarłego nie kontaktuje się ze światem świadczyć może ciekawy fragment przypowieści Pana Jezusa o bogaczu i Łazarzu. Zmarły bogacz chce wrócić na ziemię do swoich bliskich, by uchronić ich od mąk piekielnych, uprzedzając ich i przestrzegając. Jednak nie jest mu to dane, bo - jak słyszy -jego bliscy mają Mojżesza i Proroków, mają więc wystarczające wskazówki, jak żyć. Mimo tego, zapewne i bliscy bogacza, i wielu współczesnych ludzi oczekuje kontaktu z tym zaświatem. Ale to właśnie pokazuje jak słaba i niedojrzała jest ich wiara.

Właściwym sposobem kontaktu ze zmarłymi jest modlitwa. W jej kręgu nie pojawi się demon, on tego kręgu nie przekroczy.
W słowach prefacji za zmarłych słyszymy: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy. I gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie". 
Warto poszukać różnych modlitw za zmarłych, warto cały kontakt z przyszłością budować na chrześcijańskiej nadziei, a nie na złej sensacji i bzdurnych, niegodnych racjonalności człowieka i powagi jego życia, poglądach na temat reinkarnacji. Ale tym bardziej nie można, po prostu nie można prowokować demona, demonów, igrając z nimi. To wyraz swoistej nonszalancji, a przecież dotyczy ona najbardziej poważnej i ważnej sfery - własnego życia i jego wieczności.

Dziękuję za rozmowę.