Ubiegłoroczny Marsz Niepodległości w Warszawie odbił się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i za granicą. "W świat" poszedł jednak dość zafałszowany obraz tego wydarzenia. Pamiętamy, jak lider frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim, Guy Verhofstadt krzyczał podczas debaty w PE, że "Tysiące faszystów, neonazistów i zwolenników supremacji białej rasy przemaszerowało 300 km od Auschwitz". 

Belgijski polityk obraził w ten sposób wszystkich uczestników marszu. Tak właśnie powstaje zafałszowany, negatywny obraz Polski jako kraju, gdzie po ulicach maszerują rzekomi apologeci totalitaryzmu, z którego rąk Polacy tak wiele wycierpieli. Nic więc dziwnego, że zagraniczni dziennikarze zadają tego rodzaju pytania przedstawicielom polskiego rządu. 

Podczas konferencji prasowej ministra spraw zagranicznych, Jacka Czaputowicza czeska dzienikarka zapytała polityka o przygotowania do planowanego na niedzielą państwowego biało-czerwonego marszu na stulecie odzyskania niepodległości oraz obawy rządu dotyczące uczestnictwa w marszu środowisk nacjonalistycznych, które miały wziąć udział w Marszu Niepodległości na tym samej trasie.

Na początku wypowiedzi szef polskiej dyplomacji zwrócił uwagę, że decyzja o organizacji jednego wspólnego biało-czerwonego marszu była odpowiedzią na decyzję prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, która wczoraj postanowiła zablokować Marsz Niepodległości. Jak wskazał minister, w takiej sytuacji nie ma zagrożenia, że dwa marsze spotkają się w jednym miejscu i jednym czasie. A gdyby zakaz sotał uchylony?

"Zawsze te wydarzenia państwowe mają pierwszeństwo nad inicjatywami obywatelskimi (...) Ja myślę, że to będzie pokojowa demonstracja solidarności, jedności, radosne święto Polaków, którzy będą obchodzić w ten sposób rocznicę stuletnią odzyskania przez Polskę niepodległości; nie widzę zagrożenia dla bezpieczeństwa"- zapewnił szef MSZ. Jednocześnie Jacek Czaputowicz zaznaczył, że gdyby pojawiły się próby zakłócenia porządku czy bezpieczeństwa, zareagują służby porządkowe. 

"Ale jesteśmy dobrej myśli, myślimy, że nie dojdzie do tego typu ekscesów, a wszystkie Polki i Polacy są zaproszeni do udziału w tym marszu - także te osoby, które chciały wziąć udział w marszu poprzednim, tym społecznym, także organizatorzy tego marszu"- podkreślił minister spraw zagranicznych. 

Decyzja ustępującej już prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz o niedopuszczeniu do Marszu Niepodległości zaskoczyła wiele osób w Polsce, także tych niezwiązanych w żaden sposób z narodowcami. W odpowiedzi doszło do spotkania prezydenta i premiera. Później rzecznik głowy państwa, Błażej Spychalski ogłosił, że marsz będzie miał charakter państwowy. Przedstawiciele polskich władz zachęcają wszystkich obywateli naszego kraju i wszystkie środowiska do wspólnego uczestnictwa w tym wydarzeniu. 

Opozycja spod znaku Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej zarzuca rządzącym chaos i bałagan wokół obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości, zaś część przedstawicieli środowisk narodowych uważa, że PiS chce "zawłaszczyć" ich marsz. Czy jednak taka decyzja nie była najrozsądniejsza w tym momencie?

yenn/PAP, Fronda.pl