Portal Fronda.pl: Ostatnio znowu wiele mówi się na temat pedofilii w Kościele. W ubiegłym tygodniu media odmieniały przez wszystkie przypadki nazwisko abp Wesołowskiego, podejrzewanego o skandale pedofilskie. W redakcji Fronda.pl przy okazji tych doniesień postawiliśmy sobie prowokacyjne pytanie – czy pedofile idą do piekła? A jeśli tak, to może posłużmy się koncepcją dziewięciu kręgów piekła Dantego i zapytajmy, w którym kręgu można ich umieścić?

Ks. Robert Skrzypczak: Zdaje się, że pedofilia jest ostatnio grzechem dyżurnym w Kościele. Zupełnie tak, jak byłoby to przewinienie wiodące, najgorszy grzech jaki istnieje. Mamy w tej chwili sezon łowczy na pedofilów. Ciekawe, że w większości przypadków media znajdują ich tylko i wyłącznie wewnątrz Kościoła, wśród duchownych. Jeśli nawet pojawią się wiadomości o przypadkach pedofilii w innych środowiskach, jak trenerzy sportowi czy nauczyciele, to pozostają one praktycznie niezauważone, jakby nikgo to nie obchodziło. Pedofil w koloratce jest ekwiwalentem diabła, Lucyfera, szatana, Pinocheta, Hitlera, którego trzeba wyłowić, publicznie potępić.

Mówi Ksiądz tak, jakby nie było potrzeby publicznego potępienia takich czynów...

Oczywiście, ja sobie nie kpię z samego nieszczęścia, jakie zdarza się ludziom pokrzywdzonym przez pedofilów. To wielki dramat i jednocześnie wielkie wyzwanie dla nas – kapłanów. Tym bardziej, że jesteśmy pokoleniem, które jakby zlekceważyło ten problem w latach '70 i '80 ubiegłego stulecia, pozwalając się przekonać do skutków psychoterapii. Dziś jesteśmy mądrzejsi, choćby o tę wiedzę, że w niektórych przypadkach pedofilia nie poddaje się terapii i trzeba wymyślić jakiś inny sposób uchronienia ofiar przed człowiekiem, który popadł w to uzależnienie, chorobę. Trzeba szukać nowych sposobów leczenia pedofilii. Samo potępianie prowadzi do jednego wniosku – trzeba tych wszystkich pedofilów wyłapać i odstrzelić, jakby byli wampirami albo zombi.

A nie trzeba? Wracając do pytania, na które Ksiądz nie odpowiedział – czy pedofile idą do piekła?

Nikt nie jest sędzią drugiego człowieka i nigdy do końca nie wiemy, co w tym człowieku się dzieje. Są wielcy grzesznicy i wielcy skandaliści, którzy przeżyli nawrócenie, poddali się przebaczeniu Chrystusa i stali się ludźmi świętymi. Są także tacy, którzy przez całe życie uchodzili za przykład uczciwości, wstrzemięźliwości, żyli w glorii sprawiedliwych i świętych, a potem okazywało się, że ukrywali w sobie jakąś potworność, która przy końcu ich życia wyszła na jaw. Sam św. Paweł w swoich listach w kilku miejscach budował katalogi grzechów. Osoby, które się ich dopuszczają nie dostępowały według Apostoła Królestwa Bożego. Te katalogi są o wiele bardziej rozbudowane niż umieszczenie samego grzechu pedofilii, dlatego często nie odpowiadają hierarchii potworności i grzechów, które dzisiaj próbują budować specjaliści od środków masowej wyobraźni.

Jakie grzechy wymienia w tych katalogach św. Paweł?

Dla św. Pawła nie tylko ci, którzy są lubieżnikami (być może tu moglibyśmy umieścić pedofilów) czy gorszycielami nie odziedziczą Królestwa Bożego. Apostoł wymienia także oszczerców, tych którzy używają przemocy, pijaków, zdradzających żony. Katalog grzechów jest o wiele szerszy, więc może warto byłoby do niego często zaglądać, by móc w nim odnaleźć także siebie samego. Przynajmniej po to, aby stracić bezkrytyczne upodobanie w osądzaniu i potępianiu innych. Proszę zwrócić uwagę na długą tradycję mądrości chrześcijańskiej, która była wyrażana przede wszystkim ustami wielkich pustelników III, IV i V wieku, takich jak św. Jan Kasjan, Antoni Pustelnik, św. Pachomiusz i Ewagriusz z Pontu, którzy budowali katalogi generalnych wad, niszczących życie człowieka i jego bliźnich. Obok kategorii lubieżników są także wymienione inne postawy, które są niemniej niszczące i zgubne.

To jakieś „wyszukane” grzechy?

Być może nie mają bezpośrednią siły rażenia, jak pedofilia, która niszczy dziecko, człowieka niewinnego, ale prędzej czy później również doprowadzają człowieka do ruiny. Są to chciwość, nieopanowany gniew, mściwość, zazdrość. Za najbardziej niebezpieczne były uznawane dwa rodzaje wad: próżność i pycha. Tych dwóch należało się najbardziej obawiać, bo one odbierały człowiekowi możliwość wglądu w samego siebie, a także motywację i chęć naprawy siebie samego. Można przez całe życie chodzić w todze dumnego sędziego, dumnego przede wszystkim z siebie samego, bo nigdy nie zeszło się ze ścieżki cnoty, ale bez żadnego miłosierdzia - bezwzględnie potępiać i wgniatać w glebę wszystkich innych tzw. grzeszników ziemi. Takich osób obawiałbym się na równi z pedofilem. Ci także wyrządzają ogromne szkody i krzywdy, piętnują i łamią życie człowieka. To ten rodzaj grzechu, ten rodzaj wady, co do którego nieustannie mam obawę w stosunku do samego siebie i drżę, żeby się temu nie poddać.

Rozm. MBW