„Jeśli badania nad mózgiem pokażą, że istnieję biochemiczne różnice między mózgami tych, którzy pomagają innym, i tymi, którzy tego nie robią, to czy mogłoby to prowadzić do powstania „pigułki moralności” - leku, który czyniłby nas bardziej skłonnymi do pomocy?” - zastanawiają się bioetycy i stwierdzają, że biorąc pod uwagę tempo rozwój nauki, nie są to wcale pytania przedwczesne.

 

Gdyby tak się stało, to pojawiłaby się masa nowych pytań. Czy przestępcy mogliby zamienić karę więzienia na przymusowe leczenie pigułką moralności? Czy państwa mogłyby genetycznie skanować swoich obywateli, by wyłowić tych bardziej skłonnych do przestępstw – i zaproponować im albo przymusowe leczenie ową pigułką albo obowiązek noszenia na sobie urządzenia sprawdzającego, gdzie obecnie są i co robią? Sagan i Singer są świadomi, że pomysł podawania ludziom pigułki moralności może się spotkać z zarzutami, że niszczy się wolną wolę. Nie są oni jednak wcale przekonani, że wolna wola istnieje, bowiem ich zdaniem trudno mówić o wolnej woli, jeśli wszystko determinowane jest przez biochemiczne działania mózgu. „Niezależnie jednak od tego – mamy czy nie – wolną wolę, niebawem możemy stanąć wobec pytania w jaki sposób jesteśmy skłonni wpływać na polepszenie naszego działania” - stwierdzają na koniec swojego tekstu w „New York Timesie” filozofowie.

 

Idea pigułki moralności nie jest oczywiście nowa, tak jak nie są nowymi pytania związane z jej pojawieniem się, czy z możliwością sprawdzania ludzkich skłonności do jakichś działań czy chorób. Bioetycy czy moraliści katoliccy nie pozostawiają wątpliwości, że państwo nie ma prawa do obowiązkowego sprawdzania nie tylko, czy ktoś jest skłonny do przestępstwa, ale nawet do choroby. Rodziłoby to bowiem ogromne niebezpieczeństwo dyskryminacji ze względu na genetyczne wyposażenie. Jeszcze mocniej widać to w przypadku – na razie czysto potencjalnej – możliwości sprawdzenia, czy ktoś jest skłonny do przestępstwa czy też nie.

 

Ale najpoważniejszym zagrożeniem jest fakt, że w ten sposób zniszczylibyśmy moralność i wolność wyboru. Ta ostatnia nie polega wcale na tym, że jesteśmy tacy sami, i podejmujemy zawsze takie same decyzje. Bóg (albo przypadek) stworzył nas odmiennymi od siebie, z innymi doświadczeniami i skłonnościami. W efekcie to, co dla jednych jest proste i oczywiste, innym sprawia masę wysiłku. Przyczyny mogą tu być zarówno genetyczne, jak i wychowawcze.I w jednym i w drugim przypadku  jesteśmy jednak zdolni do moralnych wyborów, do skruchy i pokuty. Jeśli tak nie jest, to tracimy człowieczeństwo, którego istotą jest właśnie możliwość wyboru, decyzji i moralnego czy duchowego życia. Zgoda na to, byśmy nasze wybory zastąpili pigułkami (pomijam samo pytanie, czy rzeczywiście będzie to możliwe, a wcale nie jest to oczywiste) oznacza zgodę na to, byśmy przestali być ludźmi, a stali się wyłącznie biochemicznymi robotami czy nawet ożywionymi mechanizmami z filozofii Kartezjusza.

 

Tomasz P. Terlikowski