Do Kijowa przyjechali John Kerry, sekretarz stanu USA oraz Angela Merkel i Francois Hollande. Politycy spotkają się z prezydentem Petro Poroszenką, aby rozmawiać o eskalacji konfliktu na Ukrainie i o tym, co zrobić, aby załagodzić sytuację. Później kanclerz Niemiec i prezydent Francji udadzą się do Moskwy, by o tym samym rozmawiać z Władimirem Putinem. „Omawiane wydarzenia napędzają spekulacje odnośnie stanowiska Zachodu wobec Władimira Putina, ale i samej Ukrainy. Czy faktycznie mamy do czynienia z przełomowymi wydarzeniami, czy pojawia się dysonans między stanowiskami najpotężniejszych państw Ameryki i Europy?” - zastanawia się dr Adam Lelonek na portalu Defence24.pl.

Dr Lelonek przypomina o nowym wątku, jaki pojawił się w sprawie rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Chodzi o pomysł Ashtona B. Cartera (kandydata na nowego sekretarza obrony USA), by dostarczać Ukrainie uzbrojenia, w tym także „broni śmiercionośnej”. To świadczy, jak zauważa specjalista Defence24, o zaostrzeniu polityki Republikanów wobec Kremla.

Z medialnych doniesień wynika, że administracja Baracka Obamy jest w trakcie „ponownej oceny wsparcia” dla Ukrainy. Zagadnienie to zostanie szerzej omówione podczas spotkań wiceprezydenta Joe Bidena z prezydentem Poroszenką i kanclerz Merkel na piątkowej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

Choć oficjalnie Biały Dom opowiada się, podobnie zresztą jak Niemcy, za dymplomatycznym rozwiązaniem konfliktu drogą negocjacji, to zdaniem dr Lelonka, wypowiedź Cartera raczej nie była przypadkowa.

„W ocenie amerykańskich ekspertów, próba redefinicji przez Obamę stanowiska wobec wsparcia Ukrainy może być „testem” dla opinii publicznej w kraju i społeczności międzynarodowej oraz sprawdzeniem zachowania zarówno kręgów decyzyjnych w Federacji Rosyjskiej, jak i sojuszników” - zauważa publicysta Defence24. Specjalista przypomina, że obecnie w NATO istnieją dwa poglądy na temat dostarczania broni Ukrainie – według pierwszego, należy rozpocząć dostawy, gdyż nie ma innego wyjścia, zaś według drugiego, dostawy broni jedynie sprowokują Rosję.

Mając to na uwadze, dr Lelonek dostrzega, że cele Europy mogą się różnić od amerykańskich, tym bardziej jeśli USA podejmie decyzję o zaangażowaniu w pomoc Ukrainie przy jednoczesnym zablokowaniu zaostrzenia sankcji w ramach Unii Europejskiej przez sympatyzujące z Kremlem rządy państw członkowskich. Specjalista zastanawia się, czy działania podjęte przez Francję i Niemcy są częścią wielkiego planu, czy tylko lustrzanym odbiciem działań amerykańskich i sprowadzają się do „przejęcia inicjatywy”.

Timothy Ash ze Standard Banku podkreślił, że Merkel nie wsiadłaby do samolotu, gdyby nie była przekonana o tym, że Putin złoży jakąś propozycję. Zdaniem specjalistów, są to rozmowy ostatniej szansy. Być może Merkel i Hollande chcą ostrzec Putina, że to jego ostatnia szansa, by się wycofać, bo w innym przypadk państwa NATO zaczną zbroić Ukrainę.

„Potencjalne przepychanki na Zachodzie i konkurencja o tytuł głównego „obrońcy Ukrainy” czy „architekta porozumienia pokojowego” (a jednocześnie – o ukraiński rynek zbytu m.in. dla uzbrojenia i wpływy polityczne) nie tylko nie wróżą niczego dobrego. Przysłonić mogą najważniejszy w całej tej sprawie fakt, a mianowicie różnic nie tylko w percepcji własnych interesów wśród sojuszników NATO, ale i pomiędzy nimi samymi a Ukrainą” - komentuje dr Lelonek.

Jego zdaniem, koncepcja „pokoju za wszelką cenę”, w połączeniu z konfliktem interesów we własnym obozie i pośpiechem, może okazać się tragiczna w skutkach dla Zachodu oraz może przyczynić się do otwarcia nowego frontu w rosyjskiej wojnie psychologicznej. Na koniec dodaje, że amerykańska strategia być może jest kolejnym etapem „procesów dyplomatycznych”, które im dłużej trwają, tym więcej ofiar przynoszą.

MaR/Defence24.pl

*Felieton dr Adama Lelonka w całości można przeczytać TUTAJ