Rosyjski pisarz Dmitrij Głuchowski udzielił wywiadu dziennikowi "Super Express". Mówił tam o rzeczywistości w putinowskiej Rosji, którą określił jako "najstraszliwszy horror, od którego nie można się uwolnić".

Pisarz podkreślił, że państwowa machina propagandowa zmienia świadomość społeczeństwa, a Rosjanie z ogromną łatwością oddają się znów w ręce ideologii. 

"Zadziwiające, z jaką łatwością się to dokonuje. Jest to z jednej strony przerażające, ale jednocześnie niezwykle ciekawe. Sytuacja społeczno-polityczna Rosji jest jak najstraszliwszy horror, od którego nie możesz się oderwać"- mówi Głuchowski. Literat wskazuje również, co jest słabym punktem Rosji: kompleksy wobec Zachodu. Federacja odreagowuje je na przykład poprzez aneksję Krymu. Jak zaznaczył, Putinowi przyszło to z łatwością, ponieważ w ten sposób odpowiedział na oczekiwania Rosjan. Dokonując aneksji, rosyjski przywódca dał społeczeństwu poczucie, że z Federacją Rosyjską należy się liczyć. Pisarz dostrzega podobieństwa do polityki prowadzonej przez ZSRR:

"I tu pojawia się kolejny element całej tej nacjonalistycznej układanki Kremla - trzy pokolenia Rosjan, których ukształtował Związek Radziecki, wychowywało się w duchu braku zaufania do Zachodu, ale także w poczuciu moralnej wyższości wobec niego. Tak więc podglebie dla tego, czym dziś stała się Rosja, było i tylko czekało, aż ktoś zasieje w nim odpowiednie ziarno propagandy"- ocenia Głuchowski. Pisarz podkreślił, że rosyjski prezydent przeraził się wielotysięcznymi manifestacjami na ulicach Moskwy. Ulica to dla Putina ostatnia niekontrolowana zmienna w systemie politycznym. Ukrainę Dmitrij Głuchowski przyrównał do lustra, w którym przegląda się Rosja. 

"Kiedy Putin zobaczył, że na Ukrainie, która jest swego rodzaju alternatywną Rosją, kolejny raz zwycięża ulica i zmiata lojalny wobec niego reżim, poczuł, że rosyjska ulica może zmieść i jego. Stąd zaostrzające się represje pod adresem tych, którzy próbują wychodzić na ulice rosyjskich miast, by kontestować władze Putina"- stwierdził literat. 

Głuchowski, na pytanie jak długo Władimir Putin ma jeszcze szanse utrzymać się u władzy, stwierdził, że przywódca nie myśli o przejściu na emeryturę i będzie rządził jeszcze długo, nawet 10 lat. I to nie Polacy i Litwini zapłacą wysoką cenę za utrzymanie się obecnego prezydenta przy władzy, ale właśnie rosyjskie społeczeństwo. Zwłaszcza ta jego część, którą Kreml uzna za "wrogów wewnętrznych".

Zdaniem pisarza, Putin nie powtórzy już takich sytuacji, jak na Krymie czy w Donbasie. Teraz poparcia społecznego będzie szukał gdzie indziej.

"Putin nie jest szaleńcem i poparcia społecznego będzie szukał nie w kolejnych podbojach terytorialnych, ale zaostrzając retorykę wewnętrzną. Rozumie zresztą, że dzisiejsza Rosja zbyt jest zależna od Zachodu, aby pozwalać sobie na dalsze zrażanie go do Rosji. Nie sądzę więc, żeby takie ekscesy jak Krym czy Donbas miały się powtórzyć"

JJ/se.pl, Fronda.pl