Prezydent USA Obama wezwał Rosję, by natychmiast wycofała wojska z powrotem do baz na Krymie i powstrzymała się od ingerencji na Ukrainie” zaś sekretarz stanu John Kerry zagroził, że „Jeśli Rosja nie podejmie natychmiastowych i konkretnych działań, by doprowadzić do złagodzenia napięć, poważnie odbije się to na stosunkach amerykańsko-rosyjskich i pozycji międzynarodowej Rosji”. Później zapowiedział jeszcze przyjazd do Kijowa aby zademonstrować poparcie polityczne i ekonomiczne Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy.

Premier Kanady Harper zapowiedział, że nie weźmie udziału w szczycie G8 w Soczi, natomiast Angela Merkel telefonicznie upomniała Putina, że interwencją naruszył prawo międzynarodowe. Po rozmowie z nim poinformowała świat że nie jest pewna czy prezydent Rosji ma nadal kontakt z rzeczywistością.

Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen wystosował po konsultacjach z sojusznikami oświadczenie, w którym potępił eskalację rosyjskich działań an Krymie oraz autoryzację przez parlament Rosji. Zwrócił uwagę, że akcja ta jest pogwałceniem prawa międzynarodowego oraz narusza zasady Rady NATO-Rosja.

I tak dalej i tym podobnie…Tymczasem Rosja robi „co chce”, zaś wszyscy zastanawiają się jak daleko jest gotowa się posunąć i jakich działań potrzeba, by ją powstrzymać.

To odbudowywanie obszaru panowania lub bezpośrednich wpływów politycznych ZSRS, niczym historyczne „zbieranie ziem ruskich” skłania do przypomnienia jak w ogóle doszło do tego, że Rosja obszary te wypuściła spod swojej bezpośredniej kontroli. Być może niektórzy oczekiwaliby jakichś płynących z historii nauk o tym, jak powinno się w takiej sytuacji postępować.

Takich nauk historia faktycznie może udzielić, ponieważ rozpad ZSRS był skutkiem kampanii politycznej – jednej z najbardziej błyskotliwych i skutecznych w dziejach. Inna sprawa, czy współcześni politycy są zdolni do przedsięwzięć wymagających tak wiele determinacji i konsekwencji.

Prawdziwą politykę, zwłaszcza wobec Rosji trudno budować na samych oświadczeniach, apelach i groźbach. Muszą to być konkretne działania, a za argumentami negocjacyjnymi musi stać fakyczna siła – polityczna, gospodarcza lub militarna, a najlepiej wszystkie naraz.

Przypomnijmy zatem na czym polegała zabójczo skuteczna strategia prezydenta USA Ronalda Reagana, która doprowadziła do rozpadu ZSRS. Przede wszystkim na jasnym zdefiniowaniu problemu – że mamy do czynienia z przeciwnikiem bezwzględnym, szanującym jedynie siłę i wiarołomnym, który będzie przestrzegał traktatów tylko wtedy kiedy będzie musiał. Oczywiście takie nastawienie, to rzecz nie nowa, jednak ZSRS dotyczyło to w szczególnym stopniu, co zresztą było naturalną konsekwencją tzw. bolszewickiej moralności.

Punktem wyjścia było przekonanie o słuszności sprawy i wola zwycięstwa, przekładająca się na szukanie sposobów jak szkodzić Sowietom i jak wygrać, a nie tłumaczeń, dlaczego nie da się tego zrobić. Ogólnego celu pokonania ZSRS nie formułowano wprost, ale w stosunku do naszego regionu określono go całkiem konkretnie w tzw. NSDD 54: ‘głównym długoterminowym celem Stanów Zjednoczonych w Europie Wschodniej jest rozluźnienie sowieckiego uścisku wobec tego regionu a w rezultacie ułatwienie jego reintegracji ze wspólnotą narodów Europy.”

Opracowano strategię, która była „tak pomyślana, by bez odwoływania się do wojny odnieść zbliżony skutek poprzez postawienie Związku Sowieckiego w takim położeniu, by jego przywódcy mieli poczucie, że nie mają możliwości żadnych posunięć przeciwko USA(dokładnie tymi słowami przedstawił ją doradca ds. bezpieczeństwa narodowego William Clark w New York Timesiez 22 maja 1982). Strategia ta składała się ze skoordynowanych działań na wielu różnych polach.

Rozbudowa potencjału militarnego zniechęcała Sowietów do ataku i wciągała ich w morderczy dla niewydolnej gospodarki wyścig zbrojeń, który ZSRS musiało przegrać z uwagi na zacofanie technologiczne.

Coraz bardziej zacieśniająca się blokada dostępu do zachodnich technologii uniemożliwiała nie tylko modernizację gospodarki, ale samo funkcjonowanie istniejących fabryk. Dodatkowym instrumentem nacisku była niekorzystna polityka kredytowa, zaś zupełnie zabójcza okazała się gra na obniżenie cen ropy i innych surowców energetycznych – głównego źródła dochodów ZSRS.

Na proceder eksportu rewolucji komunistycznej przez ZSRS odpowiedziano doktryną Reagana: wspierania kontrrewolucyjnych ruchów wszędzie, gdzie się pojawiały. Wzorcowym przykładem był Afganistan, który stał się dla Armii Czerwonej jedną krwawiącą raną, zwłaszcza po udostępnieniu partyzantom ręcznych wyrzutni rakietowych stinger. Odebrało to Sowietom panowanie w powietrzu skazując ich na ostateczną klęskę.

Akcjom politycznym towarzyszyła ofensywa propagandowa ukazująca wyższość zachodniej wolności i demokracji nad komunistycznym zniewoleniem i dyktaturą. Sowiecki aparat propagandowy mimo przejściowych sukcesów miał coraz trudniejsze zadanie.

To wystarczyło, choć nie wykorzystano wszystkich możliwych instrumentów nacisku. Nie chcąc wchodzić w konflikt z europejskimi sojusznikami Reagan zgodził się na budowę gazociągu z Syberii do Europy Zachodniej. Brak stałego dopływu gotówki z tego gazociągu, jeszcze bardziej przyśpieszyłby zapaść gospodarczą ZSRS.

A jak wyglądały negocjacje Reagana z ZSRS? Doszło do nich dopiero za drugiej kadencji Reagana, kiedy USA odbudowały swój potencjał gospodarczy i militarny, a kryzys ZSRS znacząco się pogłębił. Pomimo chwilowego kryzysu w Reykjaviku (1986) negocjacje te znaczył stały postęp w relacjach między mocarstwami, który doprowadził do pierwszego w historii układu o demontażu części broni jądrowych. Reagana i Gorbaczowa łączyły coraz bardziej przyjazne, a nawet serdeczne stosunki. Jednak uśmiechom, uściskom, deklaracjom przyjaźni i rozbrojeniu towarzyszył stały nacisk gospodarczy, który nie ustał do końca drugiej kadencji Reagana i trwał przez pierwszy rok prezydentury jego następcy George’a Busha (seniora). Dwa miesiące przed końcem prezydentury, 20.11.88 Reagan podpisał dyrektywę NSDD 320 w której stwierdzał, że pomimo ocieplenia w stosunkach amerykańsko-sowieckich i wewnętrznych reform w ZSRS zagrożenie z jego strony wciąż istnieje i restrykcje gospodarcze mają pozostać w mocy.

Trudno znaleźć inne wyjaśnienie dla sukcesów negocjacyjnych Reagana jak to, że kiedy z uśmiechem rozmawiał z Gorbaczowem, USA stale podtrzymywało dławiący uścisk na dogorywającej sowieckiej gospodarce. Połączenie polityki przyjaźni, uśmiechów i serdeczności z wojną gospodarczą było techniką negocjacyjną, wobec której Sowieci byli bezradni: Gorbaczow też się uśmiechał i ustępował, a na dodatek znajdował dla tych ustępstw aprobatę w Biurze Politycznym, równie świadomym katastrofalnej sytuacji. Osiągnięto cel opisany na początku dekady przez Clarka: postawiono ZSRS w położeniu bez wyjścia, bez odwoływania się do wojny odnosząc zbliżony skutek – faktyczną kapitulację, o której nikt nie mówił, żeby jakiś sfrustrowany przywódca sowiecki nie zapragnął przycisnąć atomowego guzika.

Pierwszy sygnał o poluzowaniu nacisku gospodarczego padł ze strony Busha dopiero podczas szczytu na Malcie w grudniu 1989r, kiedy kończyła się Jesień Ludów, a Mur Berliński od trzech tygodni można było swobodnie przekraczać. Jakiekolwiek próby zdławienia wolnościowych ruchów groziły Moskwie przywróceniem restrykcji i pogorszeniem i tak już katastrofalnej sytuacji gospodarczej.

Po uwolnienieniu się państw satelickich nastąpił proces emancypacji republik samego Związku Sowieckiego przypieczętowany zniknięciem ZSRS w dzień Bożego Narodzenia 1991r. Dokonało się wyzwolenie narodów spod sowieckiego jarzma. Wśród nich była również Ukraina.

Takimi środkami osiągnięto zwycięstwo w Zimnej Wojnie, które przyniosło wolność również Polsce. Choć czasy się zmieniły, ogólne zasady prowadzenia polityki pozostały niezmienione. Nacisk gospodarczy może być obecnie, tak jak kiedyś potężnym i skutecznym narzędziem. A siła militarna w zanadrzu z pewnością nie zaszkodzi kiedy się ma do czynienia z kimś takim jak Putin. Jak mówi łacińska maksyma, Si vis pacem, para bellum – jeśli chcesz pokoju szykuj się do wojny.

Sięgając pamięcią do tamtych czasów, trudno nie zauważyć, że w stosunku do obecnej sytuacji, mimo ogromnych różnic, istnieją narzucające się podobieństwa. Na przykład, sprzedaż surowców energetycznych wciąż stanowi lwią część dochodów Moskwy. Ograniczenie bądź wstrzymanie zakupów rosyjskiego gazu – tym łatwiejsze, że trwa łupkowa rewolucja energetyczna – może postawić Moskwę w sytuacji ogromnej wyrwy w budżecie.

Podobieństwo idzie dalej. Rosyjskie zbrojenia, których groźbę nagle uprzytomnili sobie także ci, którzy je bagatelizowali, są przecież finansowane właśnie z tych gazowych pieniędzy. Zagrożenie, które nagle dostrzeżono, Zachód sam sobie zafundował i wyhodował polityką pobłażania wobec coraz dalej idących awanturniczych poczynań putinowskiej Rosji.

W podobny sposób amerykańskie firmy zbudowały i podtrzymywały sowiecki przemysł, stanowiący podstawę zagrażającej Stanom Zjednoczonym potęgi militarnej ZSRS. „The Best Enemy Money Can Buy” – najlepszy wróg, jakiego można kupić za pieniądze – tak określił to zjawisko ekonomista Antony Sutton opisując proceder sprzedaży technologii Sowietom, korzystny dla (przynajmniej części) biznesu, ale groźny dla bezpieczeństwa państwa. Wystarczyło ten proceder zakończyć. „Przestańmy robić z nimi interesy. Pozwólmy żeby ich system się zawalił.” Tak opisał receptę na pokonanie ZSRS Reagan dwadzieścia lat przed swoją prezydenturą. Ta recepta zadziałała przed laty. Teraz byłaby zapewne tak samo skuteczna.

Zachód może pomóc Ukrainie – tak jak pomógł jej w ostatniej dekadzie Zimnej Wojny. Jest natomiast pytanie, czy tego chce i czy jest do tego zdolny. Czy znajdą się politycy, którzy choćby w minimalnym stopniu byliby podobni do Ronalda Reagana.

Grzegorz Strzemecki