Portal Fronda.pl: Chaldejski arcybiskup Baszar Warda prosił Wielką Brytanię o wysłanie do Iraku wojsk lądowych, by przeciwstawić się Państwu Islamskiemu. Naloty, które organizuje międzynarodowa koalicja od dłuższego czasu, nie przynoszą bowiem pożądanych efektów w walce z dżihadystami. Dlaczego Zachód jest tak powściągliwy w tej walce?

Ryszard Czarnecki, PiS: Unia Europejska, a przynajmniej jej największe państwa, sparzyły się na Afganistanie oraz – zwłaszcza – na Iraku. Wiedzą, że osiągnięcie przez Unię w sprawie walki z ISIS jednolitego stanowiska jest praktycznie niemożliwe. Interesy i poglądy są zbyt sprzeczne. Być może wygrywa tu wygoda: nie podejmując tego wyzwania, jakie przedstawia ISIS, nie ujawnia się podziału w ramach UE. Dochodzą do tego silne elementy pacyfistyczne i sprzeciw wobec jakiejkolwiek wojny.

Ma też znaczenie spora społeczność muzułmańska mieszkająca w takich krajach jak Francja, Wielka Brytania, Belgia, Holandia i – w pewnym stopniu – Niemcy. Kraje te mają poczucie, że podejmując działania przeciwko ISIS mogłyby zwiększyć odpływ własnych obywateli, rodowitych czy też naturalizowanych, którzy są muzułmanami do Iraku czy Syrii, którzy tam wspieraliby radykalnych islamistów. Taki exodus tysięcy ludzi, jaki ma obecnie miejsce z państw zachodnich, jest dla tych państw kompromitujący; kraje te chcą tego uniknąć.

Ostatnia rzecz to obawa, że zwiększenie zaangażowania Starego Kontynentu w walkę z Państwem Islamskim doprowadziłoby zapewne do zwiększenia ilości odwetowych zamachów terrorystycznych na terenie tych państw. Już w tej chwili Parlament Europejski w Brukseli nie jest ochraniany przez policję, bo funkcjonariuszy po prostu brakuje – są zajęci patrolowaniem ulic wobec zagrożenia terrorystycznego. Budynek PE jest strzeżony przez armię. W związku z tym wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi na państwa zachodniej Europy, będący efektem większego zaangażowania się w walkę z ISIS, byłby trudny do zneutralizowania. Pokazałoby to słabość tych rządów – a politycy europejscy pamiętają, że swego czasu rządząca Hiszpanią Partia Ludowa przegrała wybory właśnie po zamachach na madryckie metro.

Jeden z fundamentalistycznych brytyjskich imamów zapowiadał kilka dni temu, że muzułmanie zaprowadzą szariat także w Polsce. Należy traktować takie wypowiedzi poważnie?

Nie lekceważyłbym takich zapowiedzi. Dziś brzmi to jak fikcja i surrealizm, ale jeszcze kilkanaście lat -_temu wiele osób śmiało się z tych, którzy mówili o wzroście wpływów islamistycznych w Europie. Tymczasem dziś ma to miejsce i przekłada się to na politykę: także na politykę międzynarodową krajów Unii Europejskich. Im bogatsza będzie Polska – a, zakładając pewien, mniej lub bardziej szybki rozwój, tak się będzie działo – tym w większej mierze stanie się adresem dla różnych imigrantów, w tym także muzułmańskich. Siłą rzeczy te środowiska będą w Polsce coraz bardziej wpływowe, biorąc pod uwagę naszą demografię. Dlatego nawet jeżeli dzisiaj zapowiedzi zaprowadzania w Polsce szariatu brzmią fantastycznie, to nie można ich lekceważyć. Patrząc na to z perspektywy długoterminowej nie uśmiechałbym się, słysząc takie wypowiedzi – śmiech zamiera mi raczej na ustach.

Jest możliwe, że politycy odwołujący się do fundamentalistycznego islamu obejmą  w którymś z zachodnich państw europejskich władzę?

To przecież ma już miejsce. Niektóre rady miejskie w małych miejscowościach w Wielkiej Brytanii są zdominowane przez muzułmanów. To samorządy, gdzie prowadzi się politykę kontrowersyjną z punktu widzenia chrześcijańskiej mniejszości tam zamieszkałej. Muzułmanie przejmują więc władzę, choć, oczywiście, w mikroskali. Jestem teraz w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Jeden z moich kolegów poszedł do toalety: jako, że w męskiej był tłok, udał się do toalety dla inwalidów. Gdy otworzył drzwi, okazało się, że w środku pracownik Parlamentu modlił się na dywaniku. To mógł być, oczywiście, człowiek bardzo pokojowo nastawiony. Tak samo jak sprzątaczki, które można zobaczyć wchodząc rano do Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Widać wtedy fale pań w chustach, które wychodzą z budynku. Nie ma w tym niczego złego, ale chciałbym zwrócić uwagę, że nawet w takich instytucjach jak Parlament Europejski część pracowników to już muzułmanie. Bogu dzięki na razie nikomu z nich nie przyszło do głowy, żeby przyspieszać wprowadzanie szariatu poprzez ładunki wybuchowe.

Rady miejskie to jednak jeszcze nie tak dużo. A co ze skalą makro? Czy jest wyobrażalne, że któryś z zachodnich rządów znajdzie się pod kierownictwem muzułmańskiego fundamentalisty?

Mamy już muzułmanów w rządzie francuskim czy brytyjskim, nie mówiąc o parlamentach wielu europejskich krajów. Nie brakuje także muzułmańskich europosłów. Muzułmanie są na razie najwyżej ministrami czy wiceministrami, natomiast żadna z osób tego wyznania nie była jeszcze w UE premierem ani wicepremierem. Zależy to jednak oczywiście od decyzji poszczególnych partii politycznych. Te są uzależnione od wyborców, a w Europie Zachodniej wzrasta ilość wyborców muzułmańskich. Stąd na pierwszych miejscach na listach w wyborach krajowych czy europejskich pojawiają się właśnie muzułmanie. Wcześniej czy później jest możliwe, że muzułmanin zostanie premierem jednego z dużych i bogatych krajów zachodnioeuropejskich.

Nie każdy muzułmanin musi być jednak fundamentalistą. Stanowi to więc zagrożenie dla europejskiej tradycji?

Znam muzułmańskich polityków, którzy akceptują europejski system wartości i współpraca z nimi jest jak najbardziej efektywna. Natomiast czy wszyscy muzułmańscy politycy wybrani w wyborach zawsze będą akceptować europejskie wartości i nasze tradycje? Obawiam się, że nie.

Jak takiej ewentualności należy przeciwdziałać?

Potrzebna jest bardzo twarda walka z terrorystami. To oznacza infiltrację środowisk stanowiących potencjalne zagrożenie – nie może być tu żadnej taryfy ulgowej. Trzeba infiltrować radykalnych imamów, tak, aby przeciwdziałać tworzeniu zaplecza dla islamskich ekstremistów . Dochodzi do tego dialog z umiarkowanym odłamem islamu. To jednak nigdy nie może wystarczyć: konieczna jest radykalna i bezkompromisowa walka z islamem radykalnym. 

pac