Moje dziecko ma już cztery lata i nie potrafi się prawidłowo onanizować.
Daniel Cohn-Bendit wychowuje dzieci
Wojciech Klewiec
Na sprawy dzieci Daniel Cohn-Bendit wrażliwy jest do dziś. W 2004 roku wybuchła we Francji awantura o to, czy muzułmańskie dziewczynki mogą chodzić do szkoły w chustach. Sąd zakazał uczennicom noszenia chust. Cohn--Bendit, razem z bratem Gabrielem, jak doniosła „Gazeta Wyborcza", stanąłpo stronie małych muzułmanek. Przekonywał, że „to przecież nie dziecko mabyć laickie, ale instytucja szkoły ma uprawiać pedagogikę laickości". Ponadto jego zdaniem prawo, które uczyniłoby z noszenia chust przestępstwo, byłoby„zwykłym świństwem".
Jeżeli będą dalej nosić chusty, zostaną pozbawione przysługującegoobywatelowi Republiki Francuskiej prawa do bezpłatnej szkoły publicznej i uwięzione w szkołach religijnych. Trzeba zamiast tego znaleźćsposoby, by te dziewczyny ochronić przed rodzicami
Tak Daniel Cohn-Bendit przekonywał Annę Bikont z „Gazety Wyborczej".
Wcielenie ideałów UE
Daniel Cohn-Bendit przyszedł na świat w 1945 roku we Francji w rodzinieżydowskich emigrantów, którzy uciekli z Niemiec przed narodowymi socjalistami. Badacze zajmujący się jego biografią zwracają uwagę, że Cohn-Benditamożna uznać za wcielenie politycznych ideałów Unii Europejskiej. Mieszkałwe Francji, ale wybrał paszport niemiecki, ponieważ dzięki temu nie musiałiść do francuskiego wojska. W Niemczech, dokąd jego rodzice wrócili w 1958roku, uczęszczał natomiast do szkoły. Ale młody Cohn-Bendit wyjechał doFrancji, by studiować język, który uważał za ojczysty. Odegrał znaczącą rolęw rozruchach w 1968 roku we Francji i w Niemczech. W latach 70. zakładał niemiecką partię Zielonych. Od 1994 roku jest posłem do ParlamentuEuropejskiego, najpierw jako przedstawiciel Zielonych z Niemiec, a późniejz Francji. W 1999 roku zapowiedział, że będzie się ubiegał o obywatelstwofrancuskie. Sam o sobie mówi: przekonany ateista i równie przekonany liberał. We Francji i na całym świecie walczył z ksenofobią, rasizmem, antysemityzmem i ciemnotą. Na celownik brał wartości hierarchiczne i patriarchalne,takie jak papież, zwierzchnik czy ojczyzna.Z powodu swych postępowych skłonności zyskał przydomek CzerwonyDany (Dany le Rouge). Inni zaś mówili o nim: niemiecki anarchista, pedofil,pedał, czerwony faszysta, terrorysta, agent zagranicy, prowokator. Godnąuwagi opinię przedstawił o Czerwonym Danym oraz o innych bohaterach '68Russell Davies, recenzując na łamach dziennika „Daily Telegraph" książkęMarka Kurlansky'ego1968: The Year That Rocked The World. Zdaniem autora omówienia Jerry Rubin, Abbie Hoffman, Mark Rudd i Allen Ginsberg w Ameryce,Daniel Cohn-Bendit w Europie Zachodniej, Adam Michnik na Wschodzie: wszyscy byli radykalnymi Żydami tak zatroskanymi o przyszłość,jak o przeszłość.
Russell Davies nie pominął też roli, jaką w tamtych wydarzeniach odegraliBob Dylan, Herbert Marcuse i Leonard Cohen.Za udział w rozruchach miał nieprzyjemności i w końcu został wypędzony z Francji. Rewolucjoniści ukuli wówczas pamiętne hasło „Wszyscyjesteśmy niemieckimi Żydami".To właśnie w czasie rozruchów studenckich 1968 roku Dany okrył się największą sławą. Czy słusznie jednak wydarzenia te przeszły do historii jako rewolucja?
Maj '68 nie byl żadną rewolucją! Rewolucja jest wtedy, kiedy biedni buntują się przeciw bogatym, bo nie mają co do gęby włożyć. Gdzie tywidziałeś rewolucję w 1968?
- mówi Gerard Depardieu w książcePo prostu żyję! Rozmowy z Laurentem Neumannem (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005).
Jak już ci powiedziałem, tamte wydarzenia były dla mnie rewolucjądrobnomieszczaństwa! Ludzie, których widzieliśmy w Dzielnicy Łacińskiej, jak wchodzili na barykady albo rzucali koktajle Molotowa, bylisynami i córkami burżujów. Nigdy niczego im nie brakowało, a w dodatku mieli wykształcenie. Bawili się w przewrót i nic ponadto.
W tym czasie Depardieu, który w odróżnieniu od rewolucjonistów z Dzielnicy Łacińskiej pochodził z nizin społecznych, bił się z policjantami usiłującymizatrzymać go za drobne kradzieże i inne awantury.
Wychowanie w duchu uwolnionego seksu
Pedagogiką Cohn-Bendit, jeden z przywódców studenckich rozruchów z 1968roku, zainteresował się na dobre na przełomie lat 60 i 70. Pojawiło się wówczas wiele nowatorskich pomysłów wychowania dzieci:
Ale po dalszej, wnikliwej lekturze Wilhelma Reicha i Herberta Marcuse nikt nie zadowalał się polityczną indoktrynacją. Skoro własnaseksualność była zmarnowana - co przejawiało się na przykład w tym,że ktoś uparcie wierzył w romantyczną miłość albo wzbraniał się przed zerwaniem swego narzeczeństwa [...] - to przynajmniej dzieci powinny być wychowane w duchu uwolnionego seksu. Także wczesne formyseksualizmu, jak faza analna, powinny być w pełni przeżywane przezdzieci. [...] Po fazie analnej dzieci powinny wejść możliwie wcześniejna następny stopień seksu i onanizować się publicznie... Zatroskanamatka zwróciła się do kolektywu z takimi słowami: „Moje dziecko majuż cztery lata i nie potrafi się prawidłowo onanizować". Uwolnionaseksualność budzona była i na inne, drastyczniej sze sposoby, jakobowiązkowe przyglądanie się stosunkom płciowym albo pedofilnezabawy z pięcioletnią dziewczynką.
Rozważania te Klaus Rainer Róhl, którego żoną była radykalna działaczkalewicowa Ulrike Meinhoff, znana z wielu akcji bezpośrednich, w środowiskach reakcji uchodząca za terrorystkę, pomieścił w książceLewackie kłamstważyciowe(cyt. za: Maciej Rybiński,Jestem, więc piszę. 2003-2005,Lublin 2005).Książka ukazała się w latach 90.W styczniu 2001 roku Bettina Róhl, córka Ulrike Meinhoff i autoraksiążki o lewackich kłamstwach życiowych, przypomniała inną publikację,Le Grand Bazarz 1975 roku. Autorem był Daniel Cohn-Bendit. Opisał tamdoświadczenia wychowawcze, które przeprowadzał z dziećmi w przedszkoluwe Frankfurcie. Przyznał, że prowadził z dziećmi flirt, który szybko przybrałformy erotyczne. Według prasyLe Grand Bazarzawiera wiele śmiałych opisów, z których najbardziej niewinne ukazują przedszkolaków rozpinającychrozporek w spodniach wychowawcy Daniela i bawiących się intymnymiczęściami jego ciała. Kiedy o przechwałkach Cohn-Bendita przypomniałaBettina Róhl, zrobiło się zamieszanie. Cohn-Bendit zaprzeczył, jakoby miałpedofilskie skłonności. Jego wynurzenia miały być jedynie czystą prowokacją,która miała wstrząsnąć burżujami. Może była to prowokacja, jak mówi, możenie. Seksualność dzieci pozostawała i pozostaje przedmiotem szczególnejtroski środowisk postępowych. Przy okazji zamieszania z Cohn-Benditemdziennik „Liberation" przypomniał, że w 1977 roku środowiska postępoweprotestowały przeciw skazaniu wówczas trzech osób na karę trzech latwięzienia za obcowanie płciowe z nieletnimi.Podobnie jak wielu rewolucjonistów '68, np. Emma Bonino, Cohn--Bendit opowiadał się za aborcją. Emma Bonino była aresztowana w latach70. za zabicie dziecka poczętego. Później z powodzeniem walczyła o prawodo aborcji we Włoszech, została posłanką do Parlamentu Europejskiego i byłaczłonkinią osławionej Komisji Europejskiej pod przewodnictwem JacąuesaSantera, która w marcu 1999 roku musiała ustąpić w atmosferze skandalu.Alternatywne zachowania seksualne nie przestały być Cohn-Benditowibliskie. Do grona jego najbliższych przyjaciół należy Jose Maria Mendiluce,kandydat hiszpańskich Zielonych i gejów na urząd burmistrza Madrytu.
Cios w plecy
Z pewnością jednak wpływ, jaki Cohn-Bendit wywarł na adeptów progresywnej pedagogiki, jest ogromny. Do dziś, na przykład ze Szwecji, napływajądoniesienia o śmiałych doświadczeniach z seksualnością dzieci, jakie zaprzykładem Czerwonego Dany'ego i jego towarzyszy z kręgu radykalnychdziałaczy lewicowych skupionych wokół Ulrike Meinhoff przeprowadzająniektórzy studenci.Ale nie brak też takich, którzy o straszliwych skutkach nowatorskichpoczynań wychowawców '68 nie wahają się mówić głośno. Oprócz BettinyRóhl rachunek za politykę dotyczącą rodziny postępowym pedagogom wystawił też Michel Houellebecą. Francuski skandalista sam jest doskonałymprzedstawicielem pokolenia '68. Ma jednak tyle zdrowego rozsądku, bywiedzieć, że w celu dobrej promocji własnej twórczości, poza coraz mniej modną postmodernistyczną retoryką, trzeba jeszcze czymś autentycznymludzi poruszyć.
Bruno również chodził do pierwszej klasy liceum w Meaux, ale nie dotej samej; wiedział, że jego matka ma drugiego syna z innym ojcem;i nic więcej. Bardzo rzadko widywał matkę. Dwukrotnie spędził wakacje w jej willi w Cassis. Przyjmowała wielu wędrujących po świeciemłodych ludzi, zatrzymywali się u niej przejazdem. Poczytne gazety nazywały tych młodych ludzi HIPISAMI.Niepracowali, podczas pobytu w willi byli na utrzymaniu Janinę, która zmieniła imię i kazała sięnazywać Jane. Żyli więc z dochodów z kliniki chirurgii plastycznejzałożonej przez jej byłego męża - faktycznie z pragnień zamożnychkobiet, walczących ze zniszczeniami, jakich dokonuje czas, lub chcących poprawić fizyczne niedoskonałości. Kąpali się nago w skalistychzatoczkach. Bruno odmawiał zdjęcia kąpielówek. Czuł się blady,bardzo mały, odrażający, otyły. Czasem matka przyjmowała jednegoz chłopców w swoim łóżku. Miała już czterdzieści pięć lat; jej krocze było chude, duże wargi nieco obwisłe, lecz rysy twarzy wciąż pozostały piękne. Bruno brandzlowal się trzy razy dziennie.
Michel Houellebecą,Cząstki elementarne
(tłum. Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska, W.A.B., Warszawa 2004)
Jeśli „formacja" elity rewolucji seksualnej (we Francji, Holandii czyNiemczech) wyglądała tak, albo bardzo podobnie, nie powinniśmy byćraczej optymistami, myśląc o zdrowiu psychicznym mieszkańców StaregoKontynentu.
Wojciech Klewiec
Pismo Poświęcone Fronda