Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Komisja Europejska ponawia wezwania, by kraje UE  wypełniły swoje  zobowiązania w zakresie przyjmowania imigrantów. Komisarz KE ds. migracji Dimitris Awromopulos mówi o ,,wyciągnięciu odpowiedzialności'', zmianie nie uległa też ustalona wcześniej kwota kary lub inaczej - wykupienia się od nieprzyjęcia jednego uchodźcy za 25 tys. euro. Co Pan sądzi o stawianiu przez KE tego typu ultimatum m. in. Polsce ?

Dawid Wildstein, dyrektor publicystyki TVP Info:  Ta kara wraca jak bumerang jako argument. Wydaje się on jednak wyjątkowo mało prawdopodobny, żeby został użyty w praktyce, zwłaszcza do tego typu nacisków - chociażby dlatego, że byłoby to ostateczne samobójstwo UE. Doprowadziłoby to do zupełnie tragicznego w skutkach dla wspólnoty konfliktu. Już sam fakt, że takie idiotyzmy się przebijają i istnieją jako element dyskursu politycznego,  tak naprawdę wymierzonego w działania suwerennych państw mających prawo prowadzić własną politykę uchodźczą - to pokazuje do jakiego stopnia Unia sama się zapętliła. UE  zamiast jakiejkolwiek refleksji nad reformą i zmianą - prze dalej w kierunku własnej anihilacji .

Przyznam szczerze, że ja akurat jestem człowiekiem, który bardzo szanuje podstawowe założenia które stanęły za Unią Europejską i jej konstrukcją. Niemniej im dłużej na to patrzę, tym bardziej mam wrażenie, że jednak głównym wrogiem Unii Europejskiej nie jest ani ISIS, ani Putin, ale głównym problemem UE są zdurniali eurokraci, którzy byle się przytrzymać swojego stołka kilka miesięcy dłużej są w stanie nadal odmawiać uznania rzeczywistości czy  jakkolwiek się z nią skonfrontować. Oni są gotowi utopić ten projekt i to są prawdziwi wrogowie Unii Europejskiej.

Sprowadzenie tutaj uchodźców jest rozwiązaniem zupełnie absurdalnym na poziomie pomocowym. Powinno się starać pomagać na miejscu i starać się doprowadzić do sytuacji, w której będzie można odbudować te przestrzenie, które nie są ogarnięte wojną.

Interesowałem się tym tematami i sam pomagam, ale żeby nie było - nie jestem antyprawicowy, jednak  ,,antyuchodźczy'' dyskurs polityczny jest, momentami, obrzydliwy.

Niemniej jedno jest pewne: byłem na Bliskim Wschodzie wielokrotnie,  widziałem to tak zwane zapraszanie uchodźców i nikomu ono nie służy a najmniej im samym. I to pokazuje, jak tak naprawdę ci ludzie są wykorzystywani do instrumentalnych gierek politycznych ze strony eurokratów.

Co Pana zdaniem rząd powinien w tej sytuacji zrobić i jak na taką presję zareagować?

Nic, po prostu to zlekceważyć, nic wiecej. Moim zdaniem powinien też pokazać  obywatelom, w co się zapędziła Unia, żeby pewnego typu propaganda do nich nie trafiała. Moment, w którym pojawiłaby się  zgoda na tego typu absurdy to byłby koniec Unii.  W tym momencie to jest jakaś paranoja, i daj Bóg, że ta paranoja  jednak  - wydaje się - jest przesadnie zdiagnozowana przez większość obywateli Polski, więc tym bym się nie martwił. Jednak odwracając tę kwestę -  mamy z jednej strony właśnie tę paranoję, na którą szkoda strzępić słów i ciężko mówić bez wulgaryzmów, ale z drugiej strony rząd też mógłby bardziej otworzyć się na pewnego typu działalność pomocową w sprawie uchodźców. Myślę, że bardzo fajnym drogowskazem jest Kościół - tzn.  korytarze humanitarne tworzone w kontakcie z Kościołem wydają się być bardzo sensownym pomysłem i nie rozumiem, dlaczego rząd z tego zrezygnował.

W dość odległej prespektywie - dopiero do 2025 roku,  w oparciu o propozycje modernizujące obecną Unię ma powstać lepsza Unia, w bardziej elastycznej ekonomicznie formie i być może umożliwiająca większą suwerenność państwom. Czy jednak do tego czasu nie będzie ,,dwóch prędkości'' i na czym te prędkości miałyby polegać?   

To trochę bardziej skomplikowana sprawa, bo Unia zawsze była wielu prędkości. To oznacza, że nie da się stworzyć przy tego typu konstrukcie politycznym zrównoważonych prędkości. Wedłu mnie, to co się kryje za pojęciem ,,Unii dwóch prędkości'', czy też trzech lub czterech prędkości polega na tym, że istnieje dążenie do ograniczania niektórych funduszy, dążenie do ograniczania niektórych rodzajów pomocy. A w końcu -  tak naprawdę - jest to stwierdzenie „Są lepsi, są gorsi”. To, co jest - moim zdaniem - najgroźniejsze, to nie to, że się w różnym tempie rozwijają państwa, bo to jest przecież oczywiste, tylko to, co za tą nazwą kryje. Obserwujemy już od dłuższego czasu, co się dzieje w Unii, stąd dobrze wiemy, że nie ma czegoś takiego jak Unia,  tylko są Niemcy i aktualni sojusznicy.

A że raz powiedzą to, a raz tamto?Ja bym się w ogóle do tego nie przywiązywał. To strefa bardzo dynamicznej polityki i tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak się akurat ułożą karty. A więc raz powiedzą to, raz tamto i powinniśmy się przyzwyczajać,  że to jest straszak czyli stały element polityki Zachodu wobec nas. Tylko, że powinniśmy się na ten straszak odpowiadać a nie, jak co poniektórzy politycy, zachwycać się albo wręcz usprawiedliwiać tego typu pomysły. Bo to są pomysły stricte wymierzone w obrębie Unii Europejskiej w nasze regiony .

Dziękuję za rozmowę