Obecny spór, jaki toczy się w Polsce, wybuchł po orzeczeniu TK ws. aborcji eugenicznej. Jednak, jak widać, nie dotyczy on wcale aborcji w przypadku wykrycia u dzieci wad letalnych. Lewicowi ekstremiści domagają się po prostu aborcji na żądanie, zawsze, bez względu na okoliczności, kiedy tylko kobieta będzie miała na to ochotę.

Nie mówi się już o aborcji jako o mniejszym złu. Jako o złu koniecznym, którego dokonuje się, aby uniknąć cierpienia. Mówi się o aborcji jako czymś dobrym, pożądanym, słusznym i właściwym. Na profilu Strajku Kobiet udostępniono zdjęcie z napisem: „Delektuj się aborcją”. Właśnie to robią i chcą robić skrajnie lewicowe środowiska, które dziś, podobnie jak kiedyś bolszewicy proletariat, biorą za swoich zakładników kobiety.

Tutaj nie chodzi o wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Tutaj chodzi o to, o czym tak wiele mówił św. Jan Paweł II, a my mu wówczas tak chętnie klaskaliśmy, gromadząc się tłumnie w czasie jego pielgrzymek do Ojczyzny. Chodzi o dyktat „cywilizacji śmierci”. O zburzenie tego wszystkiego, co wypracowaliśmy na gruncie greckiej filozofii, rzymskiego prawa i judeochrześcijańskiej religii. O zniszczenie cywilizacji łacińskiej. Właśnie dlatego, podobnie jak robili to komuniści, występuje się przeciwko Kościołowi. Bo to właśnie Kościół, mimo swojej grzeszności, zawsze stał na straży wartości, które tę cywilizację zbudowały.

Jeżeli nawet aborcja może być uznana przez kogoś za zło konieczne, to kto uznaje ją za dobro? Kto uznaje zabijanie nienarodzonych dzieci za powód do „delektowania się”? Czym się te osoby „delektują”? Śmiercią, cierpieniem, bólem? I kiedy widzimy te obrazki, jakie pokazujemy Państwu poniżej, kiedy widzimy relację z „czarnej mszy”, w czasie której Światowy Zakon Szatana „modli” się o aborcję w Polsce, wprost przyzywając nad Polską „wszystkie moce piekielne”, nie można nie zauważyć, że tutaj nie chodzi o konflikt polityczny, nie chodzi o tę czy inną partię. Chodzi o walkę, o której mówił Jezus Chrystus w słowach: „Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica” (Łk 10, 18).

 

kak/Fronda.pl