Katarzyna Waśniewska nie stała się ofiarą prywatnego detektywa, a śmierć i ukrycie zwłok dziecka nie były jego „robotą”.  Każda matka w przypadku nieszczęścia stara się ratować swoje dziecko, nawet wówczas, gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. Tutaj mieliśmy do czynienia ze szczegółowo zaplanowaną intrygą, brakiem szacunku dla zwłok i uczuć pozostałych członków rodziny. Osądzenie matki pozostawmy sądowi, możemy tylko pomodlić się za młodą kobietę. Trzeba jednak pamiętać, że zło jest złem, a współczucie nie może usprawiedliwiać samego czynu. Nie można przejść do porządku dziennego nad tym, że matka wymyśla sobie porwanie, stawia na nogi przyjaciół i rodzinę (nie mówiąc już o organach ścigania) i – co najgorsze – pozoruje napad (jak się okazało, celowo przewróciła się i uderzyła głową o chodnik).

 

Nie tylko Rutkowski spotkał się z krytyką. Również dziennikarze, dopytujący o ewentualny udział rodziców w sprawie, zostali określeni mianem „hien”. Tymczasem istniały przesłanki, które pozwalały na snucie podejrzeń pod adresem rodziny. Należy postawić pytanie, czy rodzic, który poszukuje swojego dziecka spokojnie przesiaduje na portalach społecznościowych, przyjmuje zaproszenie do kontaktu czy dodaje nowe zdjęcia/filmy? Czy matka, która wie o śmierci swojego dziecka, proponuje małżonkowi wyjście do kina na horror, a przed przesłuchaniem odwiedza stronę „Jak oszukać wariograf”? Nie sądzę. Podobnie, możemy zastanawiać się dlaczego dziadek dziewczynki poprosił o pomoc jasnowidza, a następnie nie przyszedł na spotkanie. Podobno już wcześniej domyślał się, że matka ma coś wspólnego ze sprawą. Dokładnie obserwował jej zachowanie.

 

Moje wątpliwości już wcześniej budziły słowa babci Magdy, która mówiła, że rodzice dziewczynki są bardzo religijnymi ludźmi. Nie wiadomo dlaczego zdecydowała się na taką deklarację (zupełnie niezwiązaną ze sprawą), skoro rodzice nie wzięli ślubu kościelnego? Czemu miało to służyć? Moimi spostrzeżeniami podzieliłem się z pracownikiem operacyjnym policji, który off the record przyznał mi rację. Dariusz Loranty, b. negocjator policyjny, zwracał uwagę na komentarze internautów, które rzucały światło na matkę dziecka. Nie chciał jednak jednoznacznie wypowiadać się na ten temat. Jak się okazało, nasze przypuszczenia były słuszne.

 

Ciało jednak do tej pory nie zostało znalezione, a policja poinformowała, że nadal nie wyklucza uprowadzenia dziecka. Sam detektyw tylko snuje przypuszczenia, że zwłoki mogły zjeść zwierzęta. Pamiętajmy jednak, że to właśnie Rutkowski uzyskał informację od Katarzyny Waśniewskiej. Policja nie chciała „docisnąć” matki, być może obawiała się konsekwencji i rozdźwięku medialnego takich działań. Zrobił to w „przyjacielski” sposób prywatny detektyw.

 

Inną sprawą jest „gwiazdorzenie” przed kamerami i skandaliczne opublikowanie rozmowy z matką Magdy. Sam nie przepadam za tego typu praktykami showmana w ciemnych okularach, ale spotkałem się z bardzo pochlebnymi opiniami o pracy detektywa ze strony jego klientów. Do tej pory są wdzięczni Rutkowskiemu za udaną akcję, odzyskanie skradzionego samochodu i uchronienie ich przed przykrymi konsekwencjami ze strony bandytów. Były pracownik jego biura przyznał mi kiedyś, że współpraca z detektywem była bardzo absorbująca i wymagała pełnej dyspozycyjności. Według jego relacji działania były nastawione na osiągnięcie celu, a rozgłos medialny stanowił tylko „wisienką na torcie”.

 

Inną kwestią jest „wyjaławianie” charakteru przez tego typu profesję. Może stąd brak zastanowienia nad publikacją wstrząsającego nagrania i bezuczuciowe mówienie przed kamerami o zwłokach dziecka?

 

Aleksander Majewski