Napisał pan w ostatnim „Wprost”, że Kazimierz Deyna był rozpracowywany przez WSW, trafił pan też na takie ślady w archiwach IPN wobec innych piłkarzy?

Zachowało się bardzo mało materiałów. Deyna to nie jedyny taki przykład. Rozpracowywany był Robert Gadocha, którego również podejrzewano o szpiegostwo. Z kolei po zakończeniu Mundialu w 1986 r. poddano rozpracowaniu piłkarzy, którzy podczas niego prowadzili rozrywkowy tryb życia. Mieli bowiem kontakt z Polonusami podejrzanymi o związki z amerykańskim wywiadem.

Może pan zdradzić nazwiska tych piłkarzy.

Nie, oni żyją, mają rodziny. W grę wchodzą sprawy obyczajowe, więc nazwisk nie podam.

Za jakie jeszcze „szkodliwe działania” rozpracowywano zawodników?

Był przypadek represji wobec piłkarza Krystiana Koźniewskiego za dosadne określenie tow. Edwarda Gierka. On podczas pobytu w sanatorium w 1978 r. powiedział widząc Gierka w telewizji: „Co ten ch... znów pierd..”. Po czyimś donosie zdyskwalifikowano go początkowo dożywotnio, a później karę zmieniono na 5 lat. To praktycznie przekreślało jego karierę… Zbigniew Masztalerz z Odry Opole, który zakupił we Francji publikacje Instytutu Literackiego - był z tego powodu rozpracowywany przez Służbę bezpieczeństwa.

Co wiemy o Bońku, Młynarczyku, Lacie?

Dwaj pierwsi są bohaterami tzw. drugiej afery na Okęciu z końca 1980 r. W efekcie na mistrzostwa świata w Hiszpanii w 1982 r. pojechali: Żmuda, Boniek i Młynarczyk (główny winowajca), ale już dziwnym trafem nie Terlecki. On jedyny z tego grona miał związki z opozycją i wspierał słynny strajk NZS w Łodzi w 81 r.

Pisze pan, że z powodu znajomości Kazimierza Deyny z niejakim Vaisem Mahendrą Prakashem, który został aresztowany przez SB za szpiegowanie na rzecz RFN, przesłuchała piłkarza Legii Naczelna Prokuratura Wojskowa. Odstąpiono jednak od jego aresztowania z powodu „braku jednoznacznych dowodów świadczących możliwości prowadzenia wrogiej działalności”. Oficerowie WSW zarzucali piłkarzowi nieszczerość, że wie więcej niż im mówi, a Deyna starał się wtedy o przejście do Manchesteru City. Jego dalsza kariera była w 1978 r zagrożona?

Potencjalnie mogło mu to zaszkodzić w wyjedzie za granicę. To, że go puszczono było dobrą wolą władz – podobnie jak w przypadku innych piłkarzy. W tym czasie wyjazd i gra za granicą – co trzeb przypomnieć młodszym osobom – nie były wcale takie oczywiste i wymagały szeregu zgód. Podejrzenie o szpiegostwo to bardzo poważny zarzut. Gdyby to było 20 lat wcześniej, jego kariera ległaby w gruzach. Całe szczęście, że to była już epoka gierkowska. Było jednak możliwe utrącenie jego wyjazdu zagranicznego. Niestety nie zachowało się rozpracowanie Deyny, więc wiemy o tym niewiele. To co jest w archiwum to rozpracowanie piłkarzy warszawskiej Legii, przez WSW, bo to był to klub wojskowy.

Piłkarze współpracowali z SB, ze służbami PRL?

Zdarzały się takie przypadki, jednak ten temat dopiero zaczynamy badać.

Pamiętam informację z 2007 r. , że słynny komentator Jan Ciszewski, był w latach 60. i 70. informatorem SB.

Tak, nie wiem czy wśród komentatorów sportowych nie łatwiej znaleźć tych, którzy współpracowali z SB, niż takich, którzy tej współpracy nie podjęli. Ciszewski nie jest tutaj więc jakimś przypadkiem odosobnionym, ale to zupełnie inny temat.

Oni brali za tą współpracę i donosy pieniądze z SB?

Różnie z tym było. Pamiętam przypadek bardzo znanego komentatora, który dostał w ramach nagrody bilety na koncert zespołu Rolling Stones. Pamiętać należy, że czasem tych ludzi przyłapywano na drobnych machlojkach, np. jednego z nich na przewałce z noclegami na kilkanaście koron szwedzkich – dziś to suma śmieszna, a wówczas spora. Wiedziało o tym dwóch kolegów sprawozdawców, z których jeden donosił SB i miano na niego solidnego haka. To są bardzo różne przypadki. Każdy z nich należy analizować z osobna.

Każdy klub sportowy swoich „aniołów stróżów”?

Zbigniew Boniek wspomina, że zawsze Widzewowi towarzyszyli smutni panowie. Z tego, co udało mi się ustalić, to wyjazd na Mundial do Meksyku był pierwszym, w związku z którym SB założyła tzw. sprawę obiektową. Sportem interesowała się głównie Służba Bezpieczeństwa, jednak klubami wojskowymi takimi jak Legia czy Śląsk Wrocław - Wojskowa Służba Wewnętrzna. Piłkarze – tzw. amatorzy byli bowiem na etatach wojskowych. W przypadku klubów gwardyjskich (Gwardia Warszawa, Wisła Kraków), sportowcy byli na etatach esbeków, milicjantów czy zomowców. Lubański w Górniku Zabrze był na etacie górnika strzałowego, choć nigdy nie zjechał pod ziemię.

Pisał pan, że Deyna miał nawet w Legii stopień porucznika. Wróćmy do pana badań: co najbardziej w życiu sportowców interesowało Służbę Bezpieczeństwa?

Tu nie chodziło o bezpieczeństwo zawodników, jak można mniemać, ale o kontakty zawodników, ich kaperowanie do klubów zagranicznych czy kwestię pozostania ich za granicą. Mniej przeszkadzało bezpiece koksowanie się sportowców, a bardziej to, czy próbowali się z nimi kontaktować np. dziennikarze z Radia Wolna Europa, czy jacyś polscy sportowcy uciekinierzy, jak np. Kozakiewicz. To głównie interesowało SB.

Czy skala inwigilacji środowiska sportowego była duża

Zaryzykowałbym, że najwięcej agentury było wśród działaczy, a najmniej – na szczęście - wśród samych sportowców. Służba Bezpieczeństwa zabezpieczała np. duże imprezy międzynarodowe w kraju jak mistrzostwa świata czy Europy (w tym juniorów) czy międzynarodowe turnieje żużlowe. Niekiedy w przedsięwzięcia te angażowano duże środki, ale mniejsze, zdecydowanie mniejsze niż np. do walki z opozycją.

Którzy sportowcy mieli kontakty z opozycją?

Wspomniany wcześniej Terlecki, a także jeden z pływaków Marek Petrusewicz (już po zakończeniu kariery), który angażował się w działalność legalnej „Solidarności”, a po 13 grudnia 1981 r. miał powiązania z Solidarnością Walczącą. Inne przykłady, na które natrafiłem są incydentalne. Sportowcy raczej byli beneficjentami systemu niż tymi, którzy by przeciwko niemu walczyli. Przecież żaden z piłkarzy nie odmówił udziału w spotkaniu propagandowym w stanie wojennym z Rakowskim. Boniek już jako zawodnik Juventusu Turyn spotykał się z Wojciechem Jaruzelskim. To nie byli raczej opozycjoniści…

Rozmawiał Jarosław Wróblewski