- Niemcy udają prymusa multilateralizmu i wygłaszają peany na cześć Europy, ale w rzeczywistości rząd w Berlinie, tak jak prezydent USA Trump, kieruje się przesłankami narodowymi – czytamy w tekście Jacquesa Schustera na łamach „Die Welt”.

Jak zauważa Schuster, już do tradycji w Niemczech weszło krytykowanie prezydenta USA Donalda Trumpa i przedstawianie go jako niszczyciela Zachodu. Całkowicie pomijany jest przy tym fakt, że Trump podejmuje swoje działania wyłącznie w interesie swoich wyborców.

Postawę Niemiec w takim podejściu do polityki Schuster określa jako „samooszukiwanie się”, a kanclerz Angeli Merkel zarzuca „pouczający ton”, który jest „charakterystyczny dla przedszkolanek, kaznodziei i agentów ubezpieczeniowych”. Stało się pewną oczywistością, że prawie wszyscy Niemcy za pewnik przyjmują, że to właśnie ich kraj myśli o całym zachodnim świecie i działa w imieniu Europy.

Takie podejście autor komentuje następująco:

- W rzeczywistości poczucie odpowiedzialności za całość zanika natychmiast, gdy chodzi o własne potrzeby, a więc wtedy, gdy trzeba spełnić obietnicę zwiększenia budżetu na obronność, w walce o gazociąg Nord Stream 2 czy w sporach z Londynem i Paryżem o wspólne projekty wojskowe.

Całkowicie inaczej ma się sprawa uchodźców, gdzie Niemcy narzucają innym krajom współudział w swoich błędach w polityce migracyjnej, co Schuster określa jako „niemiecki nacjonalizm”, który wyziera „zza maski moralnej wielkości”.

Autor ostro krytykuje także podejście Niemiec do NATO oraz zaniedbywanie płacenia składek w wysokości 2 proc. PKB, do czego Niemcy zobowiązały się czasie szczytu NATO w Walii. Obecnie w Niemczech mówi się o 1.5 proc. PKB, ale i to nie jest do końca pewne, ponieważ może to zejść nawet do 1.35 proc. niemieckiego PKB.

 

mp/die welt