"Pierwszym skojarzeniem na słowo 'Polska' jest właśnie postać Lecha Kaczyńskiego. Gruzini chętnie nazywają jego imieniem ulice, place, szłoy, a jeszcze częściej wznoszą za niego toasty" - mówi Arkadiusz Legieć z Instytutu WiseEuropa, ekspert ds. Gruzji.

Blisko 10 lat temu prezydent Lech Kaczyński wygłosił przemówienie przed gmachem parlamentu Gruzji. Mówił wówczas: "Jesteśmy tutaj po to, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy tutaj przywódcy pięciu państw. Jesteśmy tutaj po to, żeby podjąć walkę...".

W rozmowie z PolskieRadio.pl, Arkadiusz Legieć przypominał te wydarzenia pod kątem przemyśleń i wspomnieć Gruzinów.

"Do dziś w Gruzji dość powszechnie panuje przekonanie, że Lech Kaczyński ocalił ten kraj przed rosyjską agresją, że gdyby nie ta wizyta, to Rosja by się nie zatrzymała. Z całą pewnością przemówienie jakie wówczas wygłosił, okoliczności przyjazdu, towarzystwo czterech innych prezydentów, to wszystko miało bardzo efektowną i wręcz wzruszającą wartwę symboliczną" - mówił Legieć.

Przedstawiciel Instytutu WiseEuropa wspominał również o wojskowym i wojennym aspekcie konfliktu.

"Wówczas w 2009 roku, celem Rosji była agresja w stosunku do całego terytorium i aneksja Gruzji - moim zdaniem Rosja sama miała zatrzymać się w pewnym punkcie, n. Gori. Celem Rosji było bowiem trwałe i efektywne uniemożliwienie Gruzji ubiegania się o członkostwo w Eunii Europejskiej i NATO." - podsumował.

mor/PolskieRadio.pl/Fronda.pl