Ilekroć niedomagam, tylekroć jes­tem mocny (2 Kor 12,10).

Zasadniczy motyw dzisiejszych czytań obejmuje dramat proroka i dramat jego odbioru przez społeczność ludu Bożego. Prorok Ezechiel jest wysłany przez Boga do Izraela uprowadzonego do Babilonu. Warto sobie zdawać sprawę z ogólnie wówczas przyjmowanego przekonania, że klęska narodu podbitego oznaczała jednocześnie klęskę jego bogów. Bogowie okazali się nie dość silni, by obronić naród, którym się opiekowali. Było to przekonanie powszechne w ówczesnym świecie i Izraelitom także nasuwał się taki wniosek. Zostali pokonani przez Chaldejczyków, to znaczy ich Bóg nie dał im obrony, a zatem był słabszy od bogów babilońskich, od Marduka, ich boga naczelnego.

I w takiej sytuacji został posłany Ezechiel, młody wówczas człowiek, do wygnańców, aby ich wzywać do opamiętania się, do nawrócenia. Bóg zresztą mu zapowiedział, że serca Izraelitów są zatwardziałe. Ale przynajmniej powinni wiedzieć, że jest wśród nich prorok. Zdumiewa nas „mała skuteczność” działania Bożego. Dlaczego Bóg dopuszcza taką zatwardziałość ludzkiego serca?

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Ez 2, 2-5; 2 Kor 12, 7-10; Mk 6, 1-6

Sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna w przypadku Pana Jezusa w Nazarecie, samego Syna Bożego, który przyszedł do swoich. Tylko w swo­jej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim do­mu może być pro­rok tak lekceważony (Mk 6,4) – powiedział do rodaków. I nie mógł tam zdzia­łać żad­nego cudu, jedynie na kilku chorych po­ło­żył ręce i uz­drowił ich (Mk 6,5). To, co bliskie, wydaje się swojskie i nie dziwi, nie wskazuje na misterium. Na kogoś czy coś nowego łatwiej spojrzeć inaczej, zobaczyć czy domyślić się działania Boga. Ale ktoś, kogo dobrze znamy? Cóż może nam powiedzieć? Dlatego też tak trudno uwierzyć w proroka ze swego domu. Natomiast ogromną prawdą stale do odkrycia przez nas jest to, że Bóg jest bliski i dlatego przemawia w bliskości, przez najbliższych. Właśnie w najbliższych przemawia do nas najbardziej żywo, przemawia do nas osobiście. Można uciekać od Niego w nieustanne poszukiwanie Go gdzieś „tam”. A On jest zawsze „tu i teraz dla mnie”, Jestem, który Jestem, Bóg żywy.

Szukanie Boga gdzieś daleko i w sytuacjach nadzwyczajnych, w szczególnych okolicznościach, sytuacjach, jakie sobie tylko moglibyśmy wyobrazić, jest formą zatwardzenia serca. Z tym spotkał się Pan Jezus i z tym spotykamy się nieustannie. Bóg jest dla nas tu i teraz albo Go nie ma dla nas w ogóle. Hodujemy w sobie jedynie Jego wyobrażenie.


Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi