Tak Małgorzata Omilanowska, nowa minister kultury na łamach „Tygodnika Powszechnego” tłumaczy, dlaczego broniła skandalicznego spektaklu „Golgota Picnic”. Pani minister uważa, że jej wystąpienie w obronie sztuki Rodrigo Garcii było stanowcze, ale nie konfrontacyjne. Zależało jej na wskazaniu praw i obowiązków obu stron konfliktu.

Omilanowska przypomina, że „Golgota Picnic” miała być zaledwie jednym z wielu wydarzeń festiwalowych, które mogło obejrzeć ok. 400 widzów. Należałoby jednak zapytać panią minister, czy to cokolwiek zmienia? Jeśli szyderstwa z chrześcijan ma oglądać 10 osób czy pół tysiąca, to czy jest to jakaś różnica?

Dalej Omilanowska tłumaczy, że nie można oczekiwać od ministra kultury, by zabraniał kontrowersyjnemu artyście wystawiania swoich prac. „Tego minister nie chce i nie może zrobić. W świetle obowiązującego prawa artyści i organizatorzy wystaw mają prawo do wolności i swobody wypowiedzi” - podkreśla rozmówczyni „Tygodnika Powszechnego”.

Mówi także o wynikających z tego samego prawa ograniczeniach – czyli na przykład o zakazie używania mowy nienawiści. „Istnieje też art. 196 o obrazie uczuć religijnych. Można z tego artykułu być ściganym prawem” - przypomina Omilanowska.

Szkoda tylko, że zasady, o których przypomina pani minister działają zwykle w jedną stronę. Owszem, zakaz mowy nienawiści, ale tylko względem niektórych, faworyzowanych środowisk a obraza uczuć religijnych? Przecież katolików to nie dotyczy...

MaR/Tygodnik.onet.pl