Reżyser Patryk Vega nieustannie promuje swój nowy- jeszcze niewyświetlany w kinach- film "Polityka". Zapowiada ujawnienie "całej prawdy" o politykach i kreuje się na "reżysera wyklętego". Histeryzuje, że zostanie ocenzurowany, tymczasem dosłownie w każdym zakątku internetu natkniemy się na wzmianki o jego filmie. 

Ta "cała prawda" to raczej zbiór memów ze stron typu Sokzburaka połączonych z kosmatymi myślami Vegi (postacie wzorowane na Antonim Macierewiczu i Bartłomieju Misiewiczu) i rozpowszechnianymi przez opozycję i "zaprzyjaźnione" media i środowiska fake-newsami (jak z o. Tadeuszem Rydzykiem, który cieszy się, że bezdomny dał mu samochód, "a potem wziął i umarł"). Innymi słowy, reżyser sili się na "kino moralnego niepokoju", w rzeczywistości- jak wskazują zwiastuny-serwując widzom komedię niskich lotów. No, chyba że kogoś śmieszy filmowy "Macierewicz" smyrający filmowego "Misiewicza" po łydkach lub były rzecznik MON krzyczący do kierowcy: "Wyp*** na pas zieleni!"

Ale "lud antypisowski" to kupi, zważywszy na opozycyjny "sos", którym Patryk Vega podlewa swój film. Kolejne zapowiedzi przeplatają się z antyrządowymi tyradami w różnego rodzaju mediach, szczególnie tych niezbyt przychylnych rządowi. Dodajmy, mediach, które jeszcze do niedawna wyśmiewały Vegę za film "Botoks", trafiający do serc "antyszczepionkowców" i głosicieli teorii o potęznej Big Pharmie i złych lekarzach, którzy nie leczą pacjentów, ale robią na nich biznes. 

Po takich filmach jak "Służby specjalne" czy wspomniany wcześniej "Botoks" (gdzie Vega pokazuje m.in. "zabieg" aborcji) reżyser był dotychczas kojarzony raczej z prawicą. Jak się jednak okazuje, raczej nie tą "pisowską". Co jednak nie zmienia faktu, że jego antyrządowe tyrady i utyskiwania, że może doświadczyć represji czy nieprzyjemności, są coraz bardziej zabawne. Tym razem, na antenie Radia Zet, reżyser obwieścił, że Polska może w ciągu najbliższych lat "stracić wolność". 

"Jestem przerażony tym, że pierwszy raz za mojego życia ludzie są tak skonfliktowani, gdzie ludzie są podzieleni i w ogóle nie widzę możliwości dialogu między tymi ludźmi. Bo jedni uważają, że drudzy są złodziejami, ci drudzy uważają, że ci pierwsi to oszołomy i w ogóle ci ludzie nie są zainteresowani, żeby ze sobą rozmawiać"-rozpacza reżyser. W rozmowie z Beatą Lubecką zapewnia, że zagłosuje w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Nie informuje jednak, na kogo odda głos, wie za to, "przeciw komu będzie głosował”.

Najbardziej ciekawie zrobiło się jednak w momencie, gdy prowadząca odczytała pytania zadawane przez widzów. Jedno z nich brzmiało:  „Dlaczego nie kontestował pan poprzedniej władzy, kiedy rządził Donald Tusk?” - brzmiało pytanie zadane przez widza.

"Widocznie wydawało mi się to wtedy nieinteresujące"-rozbrajająco stwierdził Vega. 

Reżyser straszył również, że wkrótce "będziemy świadkami narodzin ustroju autorytarnego w sercu Europy". Patryk Vega przekonywał, co gorsza- zupełnie serio- że jego film to "bitwa o demokrację".

"Jesteśmy w bardzo niebezpiecznym momencie. W ciągu najbliższych lat jesteśmy w stanie stracić wolność. Nie trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym rząd wykupi Agorę czy TVN i za moment nie będziemy mieli wolnych mediów". 

Nie wiemy, co jest najśmieszniejsze. Niskich lotów komedia jako "cała prawda" o politykach, czy Agora i TVN jako "wolne media". No, chyba że reżyser jest w rzeczywistości człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego i ma w ten sposób przewrotnie pracować na większość konstytucyjną dla PiS. 

yenn/Radio Zet, Fronda.pl