W szerokim rozumieniu tego słowa wszystko w świecie jest sakramentem, ponieważ wszystko w świecie może się stać środkiem prowadzącym nas do Chrystusa i przyspieszającym nadejście panowania Chrystusa.


Dobroczynność zawiera w sobie filozofię, podobnie jak filozofię zawiera w sobie wszystko inne w życiu. Tę właśnie filozofię w odniesieniu do różnych tendencji we współczesnej służbie społecznej pragnę w tym rozdziale odkryć i zanalizować w świetle filozofii katolickiej.

Pierwszą tendencją w dzisiejszej dobroczynności jest dążenie do nadmiernej organizacji do tego nawet stopnia, że czyni się z niej w naszym kraju swego rodzaju wielki biznes. Od etapu kromki chleba, pieniążka wrzuconego do puszki i etapu jałmużny przeszliśmy do etapu wspomagania instytucjonalnego i naukowego. Statystyka zastąpiła współczucie, pracownicy socjalni zastąpili uczucia.

Druga tendencja w dzisiejszej dobroczynności prowadzi do deifikacji społeczeństwa kosztem jednostki. Zasada filozoficzna u podstaw tej tendencji ma na celu nie dobro wspólne, uzyskane dzięki efektywnej współpracy jednostek na rzecz dobrostanu społeczeństwa, lecz raczej ograniczenie roli jednostek na rzecz zbiorowości. Niektórzy socjaliści wprowadzają gloryfikację społeczeństwa ze szkodą dla jednostki na takie wyżyny, jakby służba Bogu polegała na służbie ludziom, co pociąga za sobą zaprzeczenie istnienia czegoś takiego, jak grzech jednostki. Jedynym grzechem staje się grzech społeczny: nielojalność wobec społeczeństwa.

Ostatnia wreszcie tendencja w dzisiejszej filantropii prowadzi do absolutności – nie w sensie dążenia do uwolnienia świata od nędzy, przestępczości i chorób, lecz w tym sensie, że złagodzenie czy częściowa eliminacja tych nieszczęść stanowi cel pełny i ostateczny. Rozdawanie chleba oznacza napełnianie pustych żołądków – nie znaczy niczego więcej i nie może znaczyć niczego więcej. Poprawa warunków życiowych to lepsze oświetlenie, lepsze pożywienie, odpowiednie ogrzewanie – i nic więcej. W tym procesie łagodzenia nieszczęść jakie trapią ludzkość zakłada się, że ludzkości przeznaczony jest jedynie czas obecny i że owoce pomocy i filantropii, jeśli sięgają poza żołądek, plac zabaw czy szpital, nigdy nie wychodzą poza formułę będącą plonem tych doświadczeń.

Prawdziwa filozofia dobroczynności nie pragnie potępiać tych obecnych tendencji i domagać się ich zniszczenia, pragnęłaby jedynie, by wzniosły się one na wyższy poziom zgodnie z tymi trzema zasadami:

  1. Dobroczynność musi być nie tylko organizowana, ale musi być organiczna.
  2. Dobroczynność musi dotyczyć nie tylko społeczeństwa, ale także poszczególnych dusz ludzkich.
  3. Dobroczynność nie może być absolutna, lecz ma być sakramentalna – nie tylko ziemska ale i niebieska.


Zorganizowana dobroczynność opiera się na założeniu, że praca charytatywna staje się zorganizowana wtedy, gdy jednostki zbierają się i jednoczą w celu zaradzenia nieszczęściom społecznym dotykającym ludzkość, podobnie jak wtedy, gdy ludzie gromadzą się, aby stworzyć jakiś klub. Następnie zakłada się, że praca charytatywna ma przebiegać w płaszczyźnie poziomej, to znaczy rozpoczyna się od ludzi i kończy na ludziach, rozwijając się od organizacji poprzez pracownika socjalnego i docierając wreszcie do znajdujących się w potrzebie.

Taka koncepcja filantropii nie jest koncepcją Chrystusową. Dla nas jej źródłem nie jest wola ludzi lecz wola Boga. Dobroczynność bierze swój początek nie od skutecznie działających ugrupowań ludzi lecz od życia boskiego, dlatego też jej postęp czy rozwój nie odbywa się w płaszczyźnie poziomej, od ludzi do ludzi, lecz w pionowej. Bierze początek na samym szczycie od Boga, a kończy się docierając do człowieka. Zgodnie z wyznawaną przez nas filozofią, dobroczynność ma swoje źródło w łonie Boga w Trójcy Jedynego, gdyż dobroczynność to definicja Boga miłosiernego. Jest więc ona nie pozioma, biegnąca od ludzi z sercem do ludzi w potrzebie, lecz pionowa, sięgająca od niewyczerpanego źródła miłosierdzia, Boga Samego, w dół do członków mistycznego ciała, poprzez Wcielenie. Dobroczynność przeto nie jest czymś zorganizowanym, ani też dzieło dobroczynne nie jest wykonywane poprzez organizacje. Pierwsza instytucja dobroczynna znajdowała się w Betlejem. Nad jej pierwszym przypadkiem nadal pracujemy – a jest nim zbawienie ludzkości poprzez nieskończone życie Jezusa Chrystusa.

Jeżeli niektórzy członkowie społeczeństwa Chrystusowego są spragnieni, głodni czy w potrzebie – to my, całe ciało, jesteśmy spragnieni, głodni i w potrzebie, ponieważ jesteśmy jedni członkami drugich w ciele Chrystusa. Ich potrzeby, ich pragnienia nie są ich lecz naszymi i żadne działanie charytatywne nie może się zwać chrześcijańskim, jeśli sobie tego nie uprzytomnimy. Tak przeto cierpienia biednych, słabych członków ciała mistycznego są naszymi cierpieniami, a cierpienia ciała są cierpieniami Chrystusa. Jest takie uczucie miłosierdzia, z boskiej inspiracji, które każe nam kochać tych wszystkich, którzy są blisko nas i którzy są bliscy naszemu sercu. Obok tego uczucia miłosierdzia istnieje obowiązek miłosierdzia, wynikający nie z naszej naturalnej miłości do siebie nawzajem, lecz z boskiej miłości Chrystusa do członków Jego ciała. Wiele może być w ludziach tego, co warte jest miłości, nawet gdy wynika to z motywów czysto ludzkich, ale niewiele jest do miłowania w tych nieszczęśnikach, którzy przychodzą do instytucji charytatywnych. Jeśli mamy ich kochać, to inspiracja musi pochodzić od Tego, Który jako pierwszy pokochał tego, kto nie jest wart miłości – to znaczy od Chrystusa który nas pokochał – więc jeśli pracownik socjalny nie ujrzy Chrystusa w człowieku w biedzie, to nie wytrwa w miłości do człowieka w biedzie.

Prawdziwa filozofia dobroczynności nie może przyjąć bez poprawek dzisiejszej tendencji, aby za absolutny cel dobroczynności uważać złagodzenie nieszczęść jakie trapią ludzkość, ani też nie może uważać za ideał społeczeństwa wolnego od chorób, szpitali i więzień – nie dlatego, by taki ideał był czymś złym, ale dlatego, że jest on niepełny. Doktryna katolickiej filozofii dobroczynności stanowi, że złagodzenie nieszczęść dotykających rodzaj ludzki i zwalczenie chorób nie są celami samymi w sobie, lecz raczej środkami wiodącymi do celu. Innymi słowy, filantropia w swym celu nie jest absolutna lecz sakramentalna. Ściśle mówiąc, istnieje siedem sakramentów – rzeczy materialnych stosowanych jako środki uświęcenia duchowego. W szerokim rozumieniu tego słowa, wszystko na świecie jest sakramentem, ponieważ ze wszystkiego na świecie można uczynić środek prowadzący nas do Chrystusa i przyspieszający nadejście panowania Chrystusa.

To właśnie ten sakramentalny, przejrzysty charakter filantropii nadaje godności i wartości jej stronie trudnej i mało atrakcyjnej. I to miłość do społeczeństwa pozwala na to, aby niektórzy ludzie uwalniali się od swego egocentryzmu i egoizmu… Ale jeśli w społeczeństwie nie ma Chrystusa, jeśli nie istnieje nic poza społeczeństwem, to gdzie może ono odnaleźć to coś, co sprawi, że zapomni ono o swoim egocentryzmie i egoizmie?

Ludzie zaangażowani w dobroczynność muszą więc zanurzyć się w tych wielkich Jego dokonaniach. Po pierwsze, musimy Mu oddać naszą własną ludzką naturę, tak, aby mógł prowadzić dalej dzieło Swego Wcielenia – tę ludzką naturę, w której może On odwiedzać chorych, nauczać nieświadomych, doradzać wątpiącym, otwierać niewidzące oczy na światło Jego światła słonecznego i uszy niesłyszące na muzykę ludzkiego głosu. Po drugie, trzeba, abyśmy posługiwali się tym, co posiadamy, naszymi talentami, jako swego rodzaju sakramentami, poprzez które wypowiadane są uświęcające słowa: Ofiaruję to przez wzgląd na Ciebie, O Panie!, tak aby cały wszechświat stał się sakramentem na Jego Cześć i dla Jego Chwały.

Taka jest filozofia katolickiej dobroczynności. Nigdy nie było zupełnie słuszne mniemanie, jakoby Bóg mieszkał w Swoim Niebie, a na świecie wszystko działo się tak, jak należy; Chrystus bowiem opuścił niebiosa po to, aby naprawić świat i Chrystus mieszka pośród nas.

Arcybiskup Fulton J. Sheen

Przekład: Monika Beyer

Źródło: www.remnantnewspaper.com (opracowanie oryginału: Connie Bagnoli na podstawie Old Errors and New Labels, 1931)