Bez wątpienia, „Czyściec” to produkcja filmowa zachęcająca do modlitwy za dusze czyśćcowe. Aby nie trzymać w niepewności do końca artykułu, już teraz z pełnym przekonaniem napiszę – naprawdę zachęcam każdego do obejrzenia tego filmu. Niech potwierdzeniem mojego zachwytu będzie fakt, że w najbliższą niedzielę ( w pierwszą po obejrzeniu filmu) na wszystkich kazaniach będę mówił o czyśćcu. A mam ich aż cztery! Wykorzystam do tego obrazy i przemyślenia zaczerpnięte z „Czyśćca” reżyserii Michała Kondrata.

Kto nie zobaczy, ten straci

Po wyjściu z kina pojawiła mi się taka myśl: Gdyby ten film obejrzały tylko te osoby, które były w kinie (z powodów obostrzeń pandemicznych w sali kinowej było około trzydziestu osób) to i tak warto było go nakręcić! Skąd taka myśl? Nie dlatego, że chcę komuś odebrać możliwość zobaczenia tej niezwykłej produkcji, lecz z racji na to,że bardzo odmieniła ona moje życie. To, co się dokonało w moim sercu jest już wystarczającą nagrodą dla twórców. (Śmiech). Serio. Nie są to okrągłe słowa napisane na potrzeby tego tekstu. Takiego filmu potrzeba było dla mojej wiary. Wchodząc do sali kinowej myślałem, że ten film niczym mnie „nie zaskoczy”. Przecież jestem teologiem!

Nie tylko, że skończyłem studia w seminarium, ale nie raz pisałem na ten temat artykuły. Znam prawie na pamięć punkty Katechizmu Kościoła katolickiego, które opisują tę rzeczywistość. Co więcej mogło być w tym filmie? Ładne ujęcia, dobre kadry i emocjonalna muzyka? A jednak wyszedłem poruszony. Może nawet bardziej -roztrzęsiony. Od razu pojawiła się we mnie chęć spowiedzi świętej. Poczułem, że zamknął się pewien etap duchowej podróży.

Film, który zachęca do dobra

Po filmie „Czyściec” obudziło się we mnie pragnienie jeszcze bardziej świętego życia. Czuję, że dzięki niemu odkryłem na nowo kapłaństwo. Znacie pewnie takie uczucie, gdy w pewnym momencie orientujecie się, że w czymś się „zasiedzieliście” . Stałe schematy. Mniejsze i większe przyzwyczajenia. Musi się wtedy coś wydarzyć, by na nowo pojawiły się emocje. Aby kolejny raz odczuć sens. W tym pomógł mi właśnie film „Czyściec”. Pokrótce opiszę dlaczego.

Stare treści wyrażone w nowy sposób

Pierwsze, co prawda nie chronologicznie, co dotknęło mnie w tym filmie, to wizja nieba. Jeden z prelegentów („Czyściec” jest sfabularyzowanym dokumentem, czyli zawiera krótkie wywiady uzupełnione scenami fabularnymi) powiedział, że każdy jest powołany do nieba. Te słowa przeszyły mnie na wylot. Dopełnieniem tych, zdawałoby się „oklepanych” słów, była przepiękna scena z Fullą Horak – główną bohaterką odegraną przez Małgorzatę Kożuchowską. Pisała ona na maszynie swoje przemyślenia na temat nieba. Trafnie wyraziła ona myśl, że niebo jest spełnieniem naszych marzeń. Jako argument została podana twórczość Boga. Wszechmogący potrafi nas zaskoczyć. Dostaniemy na wieczną nagrodę rzeczy, które przerastają nasze najśmielsze pragnienia i wyobrażenia. Bóg jest kreatywny. Chciałoby się rzec – wkońcu to Stwórca. Ma zatem najlepsze pomysły na dawanie nam tego, przy czym serce bije zdecydowanie szybciej.

Czym jest czyściec?

Zacząłem od filmowego opisu nieba, by podkreślić, że film „Czyściec” ma optymistyczny przekaz. Nie jest on zbiorem obrazów, które mają nas przerazić i skłonić do „pokuty w worze i popiele”. Zamiast tego, ma on wydźwięk pozytywny. Czyściec, zgodnie zresztą z nauczaniem Kościoła katolickiego, jawi się jako wielka pomoc dla człowieka. Dzięki niemu możemy być obok Boga, który jest po trzykroć Święty.

Przerażające momenty

Nie zabrakło w filmie również momentów, które zatrzymywały w silnych emocjach. Dla mnie takimi scenami były opowieści o tym, co dzieje się w trakcie pogrzebu naszych bliskich. Szukają one osób ze swojej rodziny, które się za nie pomodlą. A jeśli nikogo nie znajdą, to zaczynają poszukiwania wśród obcych osób. Potrzebują kogokolwiek, kto spojrzy na żałobną uroczystość w sposób duchowy i wychyli nosa poza wieńce, duże znicze i ubolewanie nad tym, jak nam zmarłego będzie brakowało. Zresztą jeden z epizodów filmu jasno pokazał, że nieuporządkowany żal (który nie jest ukierunkowany na modlitwę) jest dla osoby zmarłej dodatkową męczarnią. Łzami wcale nie pomagamy naszym zmarłym. Ba! Jeszcze bardziej je dobijamy. Patowa sytuacja…

Trudny po-pogrzebowy obraz uzupełniły kadry z rozmowy między młodymi ludźmi. Podczas niej poczułem ciarki. Pewnie dlatego, że sam mogłem umiejscowić się na tamtej filmowej kanapie. Nie raz w podobnej materii zawiodłem. Wspominany tutaj dialog dotyczył pójścia na cmentarz. Mężczyzna chciał odwiedzić grób swojego ojca ( po dłuższym czasie zapomnienia o nim) i podjąć się zapewne krótkiej modlitwy. Kobieta (nie pamiętam czy żona) bardzo szybko wybiła mu to z głowy i postawiła zakupy ponad pamięć o zmarłym. Dosłownie – zakupy. Tym bardziej, że wieczorem miał przyjść ktoś z prominentnych znajomych, więc trzeba było się na to przygotować. W końcu wielka „szansa” na awas przechodziła obok nosa.

Film, który kładzie na kolana

Pod koniec filmu miałem chęć przyklęknąć przed ekranem. Wiem, dziwnie to brzmi. Nie chodziło jednak o jakieś kinowe bałwochwalstwo. Po prostu scena adoracji Najświętszego Sakramentu była tak przejmująca, że aż chciało się do niej dołączyć. Takie wzbudziło to emocje. No cóż. Tak poczułem i już. Nie zrobiłem tego, ale oczami wyobraźni klęczałem już obok głównej bohaterki.

Można byłoby wymieniać wiele ważnych słów i obrazów tego filmu. Opowiedzieć o tym co robić, kiedy dom jest nawiedzony. Albo omówić trudne tematy samobójstw, braku przebaczenia i aborcji. Film wiele z nich wyjaśnił i dał dla nich nowe światło. Dlatego zachęcam do obejrzenia filmu „Czyściec”.

Aby, nie zostawiać nikogo z pustką, poniżej umieściłem moje osobiste analizy i dociekania oparte o różne teksty i dokumenty Kościoła na temat czyśćca. A nóż film zmotywuje nas do lepszego poznawania tego, co czeka nas po tamtej stronie?

Ks. Piotr Śliżewski

Cały tekst dostępny TUTAJ

 

Jeśli chcesz zamówić Msze święte przez Internet, możesz to zrobić poprzez witrynę gregorianka.pl