Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Prokuratura w Katowicach wszczyna śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków bądź przekroczenia uprawnień przez profesora Andrzeja Rzeplińskiego. Co to oznacza?

 Dominik Tarczyński, PiS: Po pierwsze, tak zwany profesor Rzepliński musi ponieść konsekwencje łamania prawa. Nie jest to kwestią zemsty politycznej, wojny hybrydowej czy jakiegokolwiek języka bym nie używał... Nawet, gdyby nazwał to śledztwo „atakiem kosmitów”, chodzi tylko i wyłącznie o to, aby przestał łamać prawo. Prokuratura, która wszczęła postępowanie na wniosek osób, które zawiadomiły o ewentualnym złamaniu prawa, co tak naprawdę może zrobić każdy obywatel, niestety, musi odpowiedzieć na tego typu zawiadomienie. Prezes Trybunału Konstytucyjnego będzie musiał odpowiedzieć za to, że łamie prawo, nie dopuszczając trzech sędziów do orzekania. Moim zdaniem nie jest to więc kwestia polityczna, jak stara się przedstawić to prezes Rzepliński, lecz kwestia poszanowania prawa. Prokuratura, otrzymując zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, musi je rozpocząć, przeprowadzić i zobaczymy, jakie będą wyniki tego postępowania. Oczywistym faktem jest to, że sędziowie TK również podlegają prawu. Nie może być tak, że Trybunał jest czwartą, piątą albo szóstą władzą w Polsce i jest ponad wszystkimi. Wyobraźmy sobie sytuację, że prezes lub któryś z sędziów TK dokonuje przestępstwa. Na przykład prowadzi auto pod wpływem alkoholu, bierze łapówkę lub gwałci kobietę. Czy również wtedy nie będzie podlegał działaniu prokuratury na wniosek lub zawiadomienie? Oczywiście, że będzie, dlatego myślę, że postępowanie prokuratury jest zgodne z oczekiwaniem społecznym i zobaczymy, jaki będzie efekt tego zawiadomienia. Nie ma jeszcze aktu oskarżenia, nie ma wyroku sądu, a prezes Rzepliński już mówi o „wojnie”, używa języka, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Stara się- jak ma to miejsce w sektach- manipulować językiem, tak, by bronić samego siebie przed ewentualnymi konsekwencjami.

Prezes Trybunału Konstytucyjnego zaczyna być w mediach przedstawiany jako człowiek niewygodny dla PiS, nawet „męczennik dyktatury” tego rządu, ofiara zemsty politycznej, niezależny sędzia prześladowany przez rząd za odmienny sposób postrzegania prawa, obrońca Konstytucji
To prawda. Sędzia Rzepliński stara się zbudować pewien etos, legendę własnej osoby. Przy czym będzie mu bardzo trudno, ponieważ obserwatorzy wydarzeń politycznych w Polsce nie są głupi, mają też pamięć. Pamiętamy więc jego kandydowanie z ramienia PO na Rzecznika Praw Obywatelskich, pamiętamy jego udział w kampanii wyborczej tej partii, uczestnictwo w konwencjach, a co najważniejsze- był kandydatem Platformy Obywatelskiej do Trybunału Konstytucyjnego. Był więc rekomendowany przez partię, która obecnie jest bardzo nisko oceniana przez opinię społeczną. Jego zaangażowanie polityczne, pośrednie oraz bezpośrednie, jest ewidentne. To, że teraz udaje męczennika, osobę prześladowaną, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Stosuje taką retorykę wyłącznie po to, by usprawiedliwić fakt, że Polacy odrzucili PO i całe środowisko tego ugrupowania politycznego.

„Rzepliński rości sobie prawo do orzekania, które orzeczenia mu odpowiadają zanim dojdzie do rozstrzygnięcia sprawy przez Trybunał Konstytucyjny”- w ten sposób śledztwo ws. prezesa TK skomentował prokurator generalny Zbigniew Ziobro na dzisiejszej konferencji prasowej. Jeden z posłów PiS, prawnik z wykształcenia, w rozmowie z naszym portalem tuż po wyroku Trybunału z zeszłego tygodnia wyciągnął podobne wnioski. Z czego może wynikać takie postępowanie sędziego Rzeplińskiego?
Po pierwsze: prezes Rzepliński, przed rozpoznaniem i ewentualnym wyrokiem TK, który jest podejmowany w pełnym składzie, przewidzianym przez ustawę, zapowiedział, że rozpatrywana ustawa jest niekonstytucyjna. Czyli sam postawił się ponad Trybunałem i osobami, które zgodnie z ustawą biorą udział w orzekaniu, a tym samym złamał prawo. Zgodnie z ustawą, a nawet z Konstytucją, Trybunał, po przeczytaniu aktu prawnego, który reguluje jego pracę, podejmuje decyzję zgodnie z tymi przepisami. Co się dzieje dalej? Niestety, sędzia Rzepliński orzeka w mediach, że jest osobą omnipotentną, stawia się ponad skład TK i w swojej wszechwiedzy próbuje decydować za innych, wyznaczonych zgodnie z Konstytucją i zapisami ustawy. O czym to może świadczyć? O pewnej desperacji. Prezes TK mówi więc: „Ok, teraz będę walczył do końca, łamiąc przepisy ustawy i Konstytucję. Zrobię z siebie męczennika, a gdy skończy się moja kadencja, ogłoszę, że miałem rację i w tej mniejszości będę pewnym guru”. Nawiązując jeszcze raz do „sekty”, to jest sekciarskie myślenie o prawie, o tym, kim jest. To pewnego rodzaju, po pierwsze- mitomania, ponieważ prezes Rzepliński kreuje własną rzeczywistość; po drugie- mania wielkości, gdyż kreuje samego siebie na wyznacznik tego, w jaki sposób większość parlamentarna, wybrana przez miliony osób, ma funkcjonować w jego mniemaniu. Jest to budowanie pewnej piramidy sekciarskiej: „Nieważne, co mówi większość. Ważne, że ja jestem guru i będę wyznaczał sposób funkcjonowania społeczeństwa”.