Należy bardzo ubolewać, że Związek Banków Polskich nie pospieszył z opublikowaniem w mediach listy banków najbardziej winnych wobec frankowiczów oraz wobec posiadaczy świstka papieru – jak okazało się po kilku latach – nazywanego poliso-lokatą, a nabywanego często za naprawdę duże pieniądze. Związek Banków Polskich uczynił za to coś innego. W osobie swego przewodniczącego, pana Krzysztofa Pietraszkiewicza, rozesłał do niektórych przedstawicieli najwyższych władz w naszym kraju „Apel w trosce o stabilność i bezpieczeństwo polskiego systemu finansowego” podpisany nazwiskami 25 ekonomistów akademickich. Wysłał to pismo również do posła PiS-u Janusza Szewczaka, wiceprzewodniczącego Komisji Finansów Publicznych i zarazem przewodniczącego Podkomisji stałej ds. instytucji finansowych, a naszym Czytelnikom dobrze znanego publicysty obdarzonego świetnym piórem oraz autora głośnej już książki „Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy”. Nie byłoby w tym też nic niezwykłego, gdyby nie to, że nieco wcześniej ten sam przewodniczący, także w imieniu ZBP i na jego firmowym papierze, wystosował dziwne pismo interwencyjne do wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, zarazem przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PiS.

W zestawieniu z wymienionym wyżej „Apelem” wychodzi na to, że pan poseł Janusz Szewczak doprowadzi zaraz do strasznej katastrofy finansowej w kraju, a może i na świecie, jeżeli nie zamknie mu się gęby. Jak inaczej nazwać takie sformułowanie przedstawiciela lobbystów – bo czymże innym jest Związek Banków Polskich? – skierowane do władz parlamentu: „Zwracamy się z uprzejmą prośbą o spowodowanie zaniechania wyrażania przez Pana Posła Janusza Szewczaka poglądów o podobnej treści i formie, które nie licują z godnością sprawowanego przez niego funkcją posła na Sejm RP”. Wyobraźmy sobie, że np. w USA lobbysta kieruje pismo do Kongresu z propozycją, aby któryś z jego członków lepiej zamilknął… Lepiej nie mówić, co by tam się z takim lobbystą działo.

Pan Pietraszkiewicz czuje się w mocy określać nawet zakres i sposób eksponowania godności posła RP! Ewidentnie jakakolwiek krytyka funkcjonowania banków kłóci się z taką godnością. Usiłowanie zamknięcia ust parlamentarzyście jest natomiast czymś jak najbardziej godnym i chwalebnym…

(…)

U nas przedstawiciele banków czują się bezkarni. W drugim akapicie swego pisma do wicemarszałka Sejmu przewodniczący ZBP odsłania prawdziwe motywy swej bezczelnej interwencji. Nie podając nawet jednego maleńkiego argumentu, przewodniczący stwierdza, że Szewczakowe „wypowiedzi są całkowicie bezpodstawne, mają charakter oszczerczy”, są tak groźne, że „w sposób ewidentny naruszają dobra osobiste” – czyje? Ni mniej, ni więcej tylko ok. 170 tys. pracowników bankowych! Te brednie pan przewodniczący wspiera „argumentem” odsłaniającym miejsce, które go naprawdę boli. Pisze dalej: „Wskazać przy tym należy, iż są jednocześnie wypowiedziami osoby wywodzącej się z konkurencyjnego środowiska finansowego instytucji przechodzących serie upadłości i przymusowych likwidacji”. Właśnie owo „konkurencyjne środowisko” tak doskwiera panu przewodniczącemu!

To on tyle lat wspólnie ze swą ukochaną Platformą, z naszym wybitnym politykiem Donaldem Tuskiem, którego polskość mierziła, walczył ze SKOK-ami, a tu teraz były specjalista i doradca tychże SKOK-ów pyskuje mu i to w Sejmie! Do czego to doszło!… Tak pana przewodniczącego irytuje owo „konkurencyjne środowisko”, że posługuje się nieprzyjemnymi insynuacjami o upadłościach i przymusowych likwidacjach. Panie Pietraszkiewicz, ostatnimi czasy upadły 3 spółdzielcze banki na ponad pół tysiąca funkcjonujących w całym kraju, w tym jeden za przyczyną tzw. służb (Wołomin). To jest „seria”?!

Dzielny i aktywny przedstawiciel ZBP śledzi poczynania naszego Autora w wielu miejscach. Np. strasznie go sfrustrowały wypowiedzi posła na… konferencji prasowej w siedzibie PAP w Warszawie poświęconej wspomnianej tu książce Janusz Szewczaka „Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy”. Przypomnę tylko, że poseł nie był odosobniony w swych opiniach, bo tam wypowiadało się wiele osób, na przykład także prof. Witold Modzelewski, który stwierdził m.in.:

„Instytucje finansowe uważają za zupełnie oczywiste, że to one piszą dla siebie ustawę, a potem posłowie mają to klepać i to wszystko ma się odbywać w czym? W fasadach demokratycznego państwa prawnego. Pan Janusz Szewczak o tym pisze. I proszę mi wierzyć, wie co pisze. (…) My, profesorowie, piszemy też książki, ale bardzo grube i nudne. Pytanie, czy ktoś je przeczytał? Książka Janusza Szewczaka napisana została w sposób, który pozwoli przekazać najważniejsze problemy sektora bankowego w sposób czytelny i ciekawy. Bo pisanie po to, żeby nikt tego nie przeczytał, nie ma sensu – w ogóle pisanie do szuflady nie ma sensu. W sprawach ważnych trzeba mówić tak, żeby inni to przeczytali i zrozumieli, żeby powiedzieli: zbliża nas to do prawdy. Januszu: dziękuję Ci bardzo. Chyba wszyscy Ci dziękujemy zawsze za odwagę, za wiarę i za dar Boży, że umiesz tak pisać”.

No, jak pan Pietraszkiewicz usłyszał o tym darze Bożym, to pewnie dopiero go ruszyło… Przewodniczący Związku Banków Polskich odmawia autorowi prawa do krytyki systemów finansowych oraz metod działania banków i to nawet na konferencji prasowej, nie tylko w w/w książce. Jest to tym dziwniejsze, że Janusz Szewczak w swojej publikacji w ogóle nie zajmuje się żadnym konkretnym bankiem polskim, lecz historią bankowości od czasów starożytnych, światowymi systemami finansowymi oraz światowymi zagrożeniami. Z tego można i należy wyciągnąć prosty wniosek, że pan Pietraszkiewicz kogoś jeszcze reprezentuje. Nie tylko ZBP, skoro utożsamia polski sektor bankowy z chorą częścią sektora światowego – a to już chyba przesada. Ponadto przewodniczący daje do zrozumienia, że zagrożenia globalne są realne i groźne także na polskim gruncie. To akurat słusznie – szkoda, że nie mówi tego wprost. Być może planowana jest nawet zmiana nazwy lobbystycznej organizacji „Związek Banków Polskich” na „Związek Banków w Polsce”. Jeśli tak, to popieram – będzie prawdziwiej.

W „Apelu”, którym posłużył się pan Pietraszkiewicz, akademicy stwierdzili m.in., że „Racja stanu wymaga troski o system finansowy, a jej lekceważenie godzi w dobro Polski i Polaków”. Słusznie, czyżby jednak ta troska miała wyrażać się zamykaniem oczu na jakiekolwiek nieprawidłowości występujące w systemie bankowym? Nie chcę w tym momencie wdawać się w pełną analizę treści „Apelu”, jednak z racji zestawienia z pismem ZBP do wicemarszałka parlamentu „Apel” stał się niestety poważnym pomówieniem w stosunku do naszego Autora i naszego produktu – i to rozesłanym do najwyższych władz w państwie. W tej sytuacji parę dni temu poprosiliśmy profesorów o krótkie choćby ustosunkowanie się do przedstawionego problemu. (…) Oto co pisze do mnie prof. Dariusz Filar, którego trudno utożsamiać z ideami prezentowanymi przez Janusza Szewczaka:

„Rzeczywiście jestem sygnatariuszem ‘Apelu’ dotyczącego zagrożeń dla stabilności i bezpieczeństwa polskiego systemu finansowego. Nie przypominam sobie jednak, by w trakcie dyskusji nad tym tekstem, jak również w późniejszej fazie zbierania podpisów, pojawiło się chociaż raz nazwisko Pana Jana Szewczaka lub najmniejsza choćby uwaga o jakichkolwiek przejawach Jego twórczości pisarskiej.

Najkrócej mogę rzecz skomentować następująco: nie potrafię dostrzec żadnego związku między ‘Apelem’, którego jestem sygnatariuszem i ocenami twórczości pisarskiej Pana Jana Szewczaka”.

Z kolei prof. Dariusz Wawrzyniak z Wrocławia komentuje sprawę tak: „Rzeczywiście podpisałem się pod Apelem, gdyż zgadzam się z jego treścią w 100%. Niemniej w Apelu nie ma przecież słowa na temat konkretnych osób oraz ich publikacji. Niestety nie wiem, dlaczego i w jakich okolicznościach apel został połączony z pismem, o którym Pan pisze. Nigdy tego pisma nie widziałem i nie podpisałem się pod nim”. Dodam, że prof. Wawrzyniak wyraźnie nie zgadza się z treściami książki i rzecz jasna ma do tego pełne prawo, widać zresztą, że dyskusja z nim w tej materii byłaby bardzo ciekawa. Zupełnie jednak czym innym jest krytyka publikacji, a czym innym donosy na autora do władz i chęć zamykania ust parlamentarzyście.

Moim skromnym zdaniem zamiast rzucać się na publicystów i na dodatek posłów, ZBP powinien zaproponować w końcu jakieś własne, sensowne rozwiązania w sprawie frankowiczów i poliso-lokat (ta kwestia dopiero niebawem wypłynie w całości, w sądach są już setki spraw). Nie ma rady, trzeba będzie kasę otworzyć i ją uszczuplić. Albo wybrać uczciwe rozwiązanie i odstąpić państwu udziały w zamian za pomoc finansową; ten pomysł opisaliśmy wstępnie na portalu wpolityce.pl i rozwinęliśmy w aktualnym numerze miesięcznika „Wpis”.

 

Leszek Sosnowski

Autor jest prezesem wydawnictwa Biały Kruk. Cały artykuł ukazał się w aktualnym wydaniu miesięcznika „Wpis”, który od piątku będzie w sprzedaży.