Sławomir Nitras zapewniał w Radiu Zet, że rządowi bardzo zależy na porozumieniu z górnikami, a premier nie chce „wariantu siłowego”. Szybko jednak dodał, że wcale nie miał na myśli pacyfikacji związkowców, ale raczej chodziło mu o realizację reformy bez porozumienia z górnikami.
Doradca Ewy Kopacz wyjaśnił, dlaczego rząd chce tak szybko przeprowadzić reformę. Politycy są bowiem przekonani, że czas Kompanii Węglowej dobiega końca, dlatego trzeba „uratować” ponad czterdzieści tysięcy miejsc pracy w górnictwie.
Nitras zapewnił ponadto, że rząd szuka inwestorów dla wygaszanych kopalń, ale pracownicy będą musieli pogodzić się z cięciami przywilejów. Doradca premier zarzucił górnikom, że stawiają nierealne żądania. Jego zdaniem, pakiet żądanych przez pracowników kopalni przywilejów miałby kosztować dwadzieścia miliardów złotych.
Nitras zdradził również, że podczas spotkania premier z górnikami, jeden z mężczyzn „zachował się jak cham”. „Gdyby nie ochrona, doszłoby do naruszenia nietykalności cielesnej premier” - przyznał w Radiu Zet.
Doradca pani premier oburzył się również na propozycje Jarosława Kaczyńskiego przywracania wydobycia w zamykanych kopalniach. „To się nie da. Pewne branże zanikają i musimy redukować zatrudnienie w górnictwie” - podsumował.
MaR/Radio Zet/Dziennik.pl