Doradca Putina już w 2008 roku po szczycie NATO w Bukareszcie przekonywał, że Rosja powinna zdetonować nad Prypecią, blisko polskiej granicy, ładunek nuklearny. Wcześniej Moskwa miała zająć Krym i dokonać agresji na wschód Ukrainy – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.

Wygląda na to, że niektórzy generałowie w NATO nie bez powodu obawiają się rosyjskiego ataku nuklearnego. Okazuje się, że już siedem lat temu jeden z rosyjskich analityków doradzających na Kremlu przedstawiał scenariusz wojny z Ukrainą. Zrealizowano go w dużej mierze, zajmując Krym i atakując wschód kraju. Plan zakładał jednak także użycie bomby atomowej niedaleko granicy z Polską, nad Prypecią oraz marsz na Kijów. Na sprawę zwrócił uwagę „Dziennik Gazeta Pranwna”.

Operacja, którą zaprezentował Igor Dżadan, nazywała się „Mechaniczna pomarańcza”. Została przedstawiona na łamach magazynu „Russkij żurnal”. Atak na Ukrainę miałby być odpowiedzią na ewentualną decyzję „pomarańczowej” ekipy rządzącej w Kijowie o wejściu do Sojuszu.

Detonacja ładunku nuklearnego miałaby być zastraszeniem NATO, w tym takich państw, jak Polska.

„Demonstracyjne powietrzne uderzenie jądrowe w stratosferze w rejonie południowej części bagien nad Prypecią nie wyrządziłoby znaczących szkód, jeśli nie liczyć uszkodzenia linii energetycznych i sprzętów elektronicznych w promieniu 100 kilometrów. Byłoby za to widoczne w nienawidzącym "Moskali" Lwowie, a nawet w Polsce. Od razu otrzeźwiłoby to gorące głowy, jasno demonstrując zdecydowanie Kremla” – pisał Dżadan, cytowany przez „DGP”.

„DGP” przypomina też, że Rosjanie podczas manewrów Zapad-2013 ćwiczyli wariant użycia broni atomowej; z kolei w połowie ubiegłego roku oficerowie wojsk rakietowych zostali przeszkoleni na ewentualność odpalenia rakiet z głowicami jądrowymi.

bjad/dziennik gazeta polska