Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Znamy już szczegółowy plan jutrzejszego marszu Komitetu Obrony Demokracji, który bynajmniej nie ma na celu uczczenia pamięci ofiar stanu wojennego. Lider KOD, Mateusz Kijowski przyznaje wprawdzie, że „że nie ma w tej chwili krwi na ulicach, nie ma więźniów politycznych”, jednak „sytuacja w Polsce dzisiaj jest bardzo zbliżona do sytuacji w Polsce z roku 1981, kiedy na polityczne polecenie ograniczano wolności i swobody obywatelskie"... Uczestnicy warszawskiego marszu przejdą spod dawnej siedziby KC PZPR na ul. Nowogrodzką w Warszawie, czyli pod siedzibę PiS, a Kijowski podkreśla, że również i w ten sposób KOD chce ukazać analogie między 13 grudnia 2016 a 13 grudnia 1981...

Dorota Kania, Niezależna.pl, Telewizja Republika: Tak się akurat złożyło, że jestem po rozmowach z działaczkami podziemnej opozycji czasu PRL, które były internowane w stanie wojennym. Odwiedziłam je, realizując materiał do mojego programu „Koniec systemu” w Telewizji Republika. Zadałam więc osobom, które 13 grudnia 1981 uczestniczyły w strajkach lub też zostały internowane, pytanie, co sądzą o tego rodzaju protestach, odbywających się w dzisiejszych czasach. Nie znalazłam u nich żadnego zrozumienia dla tego typu działań. Opozycjonistki czasów PRL zastanawiały się, o co dziś walczą ci ludzie. Trzydzieści pięć lat temu ludzi zamykano w więzieniach za to, że walczyli o wolne media, demokrację, a przede wszystkim o to, by w naszym kraju można było normalnie żyć. Dziś natomiast działacze i sympatycy KOD walczą wyłącznie o powrót tego, co zakończyło się rok temu. O powrót tego, co trwało właściwie przez 26 lat po Okrągłym Stole, z małymi przerwami, które przypadały w okresie rządów Jana Olszewskiego czy Jarosława Kaczyńskiego. To był pewien „deal”, zawarty pomiędzy Służbą Bezpieczeństwa a wykonawcami postulatów Okrągłego Stołu. I SB przez 26 lat wychodziła na tym bardzo dobrze... Dziś, gdy pojawiła się- lepiej późno, niż wcale- decyzja o całkowitej dekomunizacji, zaczyna się wściekłość.
Obecnie mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy Resortowe Dzieci walczą z potomkami Żołnierzy Wyklętych. Mam tu na myśli również dziedzictwo mentalne, ponieważ oczywiście nie wszyscy, którzy czczą pamięć ofiar Grudnia'81, mieli w rodzinie Żołnierzy Wyklętych, jednak czują się ich duchowymi spadkobiercami. Ci natomiast, którzy chcą brać udział w proteście KOD, są po prostu kolejnym pokoleniem resortowych dzieci.

Czy dojdzie do tego typu demonstracji? Na pewno tak. Warto jednak zobaczyć, jaki jest rozkład sił. Ile jest osób po tamtej stronie, a ilu jest tych którzy chcą uczcić ofiary stanu wojennego. Co więcej, każdy kto przeżył 13 grudnia 1981, a potem był w jakikolwiek sposób represjonowany, jest ofiarą stanu wojennego. Z rozmów z osobami, które przeżyły internowanie wiem, że w żadnym przypadku nie odbyło się to bez uszczerbku na zdrowiu. Te choroby wychodzą nawet po dziesięciu, dwudziestu, trzydziestu latach...
Dlatego skandalem jest, że właśnie w 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego resortowe dzieci chcą protestować, ponieważ tracą swoje przywileje. Trzeba powiedzieć to wprost, jasno i wyraźnie.

Politycy PiS, zwracając uwagę na użyte w apelu podpisanym m.in. przez Grzegorza Schetynę, Lecha Wałęsę, Władysława Frasyniuka, Mateusza Kijowskiego i płk. Adama Mazgułę, sformułowanie: „Czas wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy”, mówią, że opozycja łamie prawo. Jasno zaznaczył to chociażby szef MSWiA, Mariusz Błaszczak, który dziś rano był gościem TVP Info.
Po pierwsze- jest to łamanie prawa, po drugie- wręcz histeryczna walka poprzedniej ekipy rządzącej o powrót do władzy, co- jak widać po sondażach- jest bardzo mało prawdopodobne.
Jednak fakt, że pod tego rodzaju odezwą podpisał się człowiek pokroju Grzegorza Schetyny jest dla niego ogromnym wstydem. Obecny przewodniczący PO ukończył bowiem studia historyczne, był działaczem NZS, dobrze wiedział, co się wówczas działo. Podpisanie się pod takim apelem całkowicie dyskwalifikuje go jako polityka. Tylko dlatego, że kierowana przez niego partia utraciła władzę, Schetyna zaprzepaszcza całą wcześniejszą działalność.

Wielu komentatorów uważa, że paliwo Komitetu Obrony Demokracji wyczerpuje się, a wraz z końcem kadencji przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego może wygasnąć całkowicie. Nie trudno zauważyć coraz mniejszą frekwencję na kolejnych eventach. Czy tego rodzaju wydarzenia mogą być „ostatnimi podrygami” KOD?
Na pewno przetrwają chociażby szczątkowe formy protestów. Nie byłabym taką optymistką, by sądzić, że z zakończeniem kadencji sędziego Rzeplińskiego problemy znikną... Tym bardziej, że sondaże wskazują na ogromne zmęczenie społeczeństwa tematem Trybunału Konstytucyjnego. Z najnowszego sondażu wynika, że ludzie nie mają zaufania do tej instytucji. Poziom zaufania do TK jest obecnie najniższy w historii, co pokazuje, że społeczeństwa nie interesuje to, co dzieje się wokół Trybunału, jest wręcz zmęczone tym tematem.
Na pewno będą wyjazdy do Brukseli, różnego rodzaju monity, histerie podsycane przez media ze środowiska Adama Michnika, jak chociażby upadająca „Gazeta Wyborcza”. Z całą pewnością co pewien czas będziemy świadkami mniej lub bardziej śmiesznych i groteskowych protestów.

Jutro znów Parlament Europejski ma debatować nad sytuacją w Polsce. Frakcja Zielonych czuje się zaniepokojona ustawą o zgromadzeniach oraz „dalszymi losami” konwencji antyprzemocowej
Do noweli ustawy o zgromadzeniach wprowadzono poprawki. Została zmieniona, więc zbieranie się, aby debatować nad czymś, czego już nie ma, byłoby już zupełnym kuriozum. Ale przede wszystkim należy bardzo jasno i wyraźnie powiedzieć: Unia nie może Polsce nic zrobić i nagłaśnianie unijnej histerii jest wręcz nie na miejscu. Tym bardziej, że polski rząd jest w stałym kontakcie z urzędnikami z Brukseli i antypolskie nastawienie kilku panów z Unii Europejskiej nie jest czymś, czym warto się przejmować.

Bardzo dziękuję za rozmowę.