Portal Fronda.pl: Dziennikarze „Gazety Wyborczej” twierdzą, że nie wiedzieli, że Hedges współpracuje z Russia Today. To ich reakcja na burzę, jaką wywołał tekst Chrisa Hedgesa, w którym nazywa polski rząd „nowymi europejskimi faszystami”, powołując się na informacje przekazane przez Jarosława Kurskiego i Piotra Stasińskiego.

Dorota Kania: Bezkrytyczne udzielanie informacji zachodnim dziennikarzom, bez sprawdzenia kim jest osoba, z którą się rozmawia jest co najmniej nieroztropne. To pokazuje, że dziennikarze "Gazety Wyborczej" skorzystają z każdej okazji, żeby źle mówić o Polsce.

Jeżeli dziennikarz, który pisze o Polsce jako o "państwie faszystowskim" powołuje się na wypowiedzi dziennikarzy z "GW", to już sam fakt świadczy o tym, że dziennikarze "Wyborczej" chętnie komentują sytuację w Polsce w negatywnym świetle.

Dziennikarze "GW" wielokrotnie pisząc o II wojnie światowej, czy o Holokauście, doskonale zdają sobie sprawę, czym był faszyzm i jak bardzo ucierpiała Polska. Przedstawianie obecnych władz jako faszyzujących (nawet jeśli tego nie powiedzieli, a rozmawiali z dziennikarzem, który stawiał taką tezę) pokazuje ich w złym świetle.

Widzę, że to była kolejna okazja do tego, żeby mówić źle o Polsce. Wystarczy przypomnieć , co środowisko "GW" mówiło w niemieckich gazetach po zwycięstwie Andrzeja Dudy i PiS-u. Krytyczne wypowiedzi na temat sytuacji w naszym kraju były szeroko cytowane w Polsce.

Mówienie, że nie wiedzieli z kim rozmawiają jest bardzo mało poważne i brzmi niewiarygodnie.

- Dwóch doświadczonych dziennikarzy GW twierdzi, ze nie wie z kim rozmawiało. A świstak siedzi i zawija te sreberka - napisał na Twitterze poseł Maciej Wąsik. W jakim celu Kurski i Stasiński tłumaczą się właśnie w ten sposób?

Wydaje się bardzo mało prawdopodobne, że dziennikarze "Gazety Wyborczej" nie wiedzieli z kim rozmawiali, tym bardziej, że mają bardzo dobrze rozpoznane zachodnie redakcje. Wielokrotnie Adam Michnik zamieszczał swoje artykuły w zachodnich mediach.

Nietrudno jest sprawdzić, gdzie pracuje dany dziennikarz, tym bardziej, że Russia Today jest bardzo czytelnym medium.
Być może po prostu w "Gazecie Wyborczej" wciąż panuje pogląd, że "należy współpracować z przyjaciółmi Moskalami". Przypomnę słynne teksty "do przyjaciół Moskali" zaraz po katastrofie smoleńskiej, wzywanie do zapalania zniczy na grobach żołnierzy Armii Czerwonej, czyli oprawców, a nie wyzwolicieli.

Nie wyobrażam sobie, żeby rozmawiać z kimś, kto nie mówi z jakiej jest redakcji.

Jarosław Kurski twierdzi, że "Hedges przedstawił się w następujący sposób: „I am an American author and former »The New York Times« foreign correspondent” (Jestem amerykańskim autorem i byłym korespondentem zagranicznym dziennika „New York Times”)

Rozumiem, że Jarosław Kurski wiedział z kim rozmawia, ale kolejnym krokiem powinno być pytanie - dla kogo teraz współpracuje, do czego jest potrzebna panu ta wypowiedź. Jest to próba tłumaczenia się, która jest bardzo niewiarygodna.

Rozmawiała Karolina Zaremba