Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych, Donald Trump opublikował w Internecie nagranie, w którym opowiada o swoim planie na pierwsze 100 dni po zaprzysiężeniu. Zapowiada na powrót uczynić Amerykę Wielką, dużo mówi o gospodarce, nic natomiast np. o NATO czy Rosji...

Dr hab. Piotr Wawrzyk, Uniwersytet Warszawski: Przede wszystkim jest to przesłanie skierowane do Amerykanów, a więc współgra z tym, co Donald Trump obiecywał w kampanii wyborczej. Czyli: uczyni Amerykę wielką, przywróci miejsca pracy, skończy z korupcją, a więc, inaczej mówiąc: rozliczy wszystkie afery czy pseudoafery z Hillary Clinton czy innymi politykami. Można powiedzieć, że jest konsekwentny. Dla zwykłego, przeciętnego Amerykanina, czyli „przeciętnego” wyborcy Donalda Trumpa, sprawy Polski czy NATO naprawdę nie są najważniejsze.

Nie ma też ani słowa na temat „ObamaCare”, choć Donald Trump w kampanii wyborczej zapowiedział, że będzie starał się o likwidację tego systemu i to zaraz po zaprzysiężeniu.
Cały problem w tym, że mówił o tym w kampanii, jednak już po wyborach wspominał, że ObamaCare należy jedynie zmodyfikować, a część jego elementów zostawić. Temat ObamaCare jest dla Trumpa „drażliwy”, gdyż to, co mówił w kampanii nieco odstaje od tego, co dostrzega dziś, już jako prezydent-elekt. Dlatego też pomija temat, który jest dla niego drażliwy, ponieważ będzie musiał się on sprowadzać do tego, że nie zrealizuje wszystkich obietnic kampanii. Zostawia ten jak gdyby niewygodny temat, a mówi o tym, co będzie realizował od razu i konsekwentnie. Porusza przy tym sprawy ważne dla przeciętnego, „szarego” Amerykanina, a zostawia na razie temat, który dla zwykłego Amerykanina oczywiście jest ważny, jednak dla prezydenta-elekta nie do końca zręcznie jest w tym momencie go poruszać.

Jak może ułożyć się współpraca Polski ze Stanami Zjednoczonymi rządzonymi przez Donalda Trumpa? Przedstawiciele polskiego rządu, jak i inni politycy partii rządzącej uważają, że współpraca Polski i USA może stać się teraz bliższa i silniejsza.
Donald Trump jest tak samo kontestowany przez wcześniej rządzące elity, jak dzieje się to z obecnym rządem Polski. Mamy tu niewątpliwe podobieństwo. Wystarczy spojrzeć choćby na te pseudo-protesty, bo o protestach trudno tu mówić, na „amerykański KOD” wyprowadzający setki ludzi na ulice, bo tysięcy ludzi raczej trudno się dopatrzeć. Wszystko to przypomina sytuację, którą mieliśmy w Polsce. Przegrani po prostu nie potrafią się pogodzić z wynikiem demokratycznych wyborów i protestują i przeciwko jednym, i przeciwko drugim.
Jeśli zaś chodzi o relacje USA z Polską, to fakt, że zaplecze polityczne, współpracownicy Donalda Trumpa pozytywnie wypowiadają się o Polsce, mówią, że nasz kraj będzie jednym z najważniejszych amerykańskich sojuszników, że Polska jest przykładem pokazującym, jak państwa NATO powinny dbać o swoje bezpieczeństwo i zapewniają, że nie mamy się czego bać, pozwala mieć nadzieję, że relacje polsko-amerykańskie będą na pewno lepsze, niż za prezydentury Baracka Obamy. Przy czym pamiętajmy o jednym: wszystko będzie zależało od tego, kto zostanie Sekretarzem Stanu, Sekretarzem Obrony i jakie będzie zdanie na temat Polski głównego doradcy ds bezpieczeństwa, czyli- jak już wiemy- Michaela T. Flynna. Jak na razie o Polsce wypowiadał się pozytywnie. O Rosji co prawda też, jednak chciałbym zwrócić uwagę, że jedynie w kontekście walki z terroryzmem. W związku z tym wydaje się, że otoczenie Trumpa, również wiceprezydent, są bardzo przychylnie nastawieni do Polski i myślę, że moglibyśmy być nawet jednym z najważniejszych beneficjentów prezydentury Donalda Trumpa. Oczywiście pod warunkiem, że administracja na funkcjach, o których wspominałem, zostanie właśnie w taki sposób ukształtowana.

Niektórzy komentatorzy formułują wobec prezydenta-elekta zarzuty, że „nawet nie wie, gdzie leży Polska”, że niewiele wie o naszym kraju...
Gdzie leży Polska to na pewno wie...

W Internecie krążą żarty na ten temat. Niemniej często pojawiają się komentarze o niewiedzy Donalda Trumpa na temat Polski- jej problemów, jej historii... A Stany Zjednoczone są dla nas przecież niezwykle ważnym sojusznikiem
Pamiętajmy o tym, że amerykański prezydent nie musi wiedzieć, jakie są problemy wewnętrzne poszczególnych krajów na świecie, nawet jeżeli jest to jeden z najważniejszych krajów europejskich, a do takich należy Polska. Prezydent Stanów Zjednoczonych ma swoich doradców, którzy będą przygotowywać mu materiały na ten temat i kształtować jego opinię. Stąd tak ważna rola zaplecza prezydenta w systemie amerykańskim. Politykę amerykańską czy to wobec Polski, czy wobec innych państw europejskich, wobec Rosji, wobec różnych problemów światowych, kształtuje administracja prezydenta, doradcy i urzędnicy na najważniejszych funkcjach. Mnie osobiście tego rodzaju wypowiedzi przypominają nieco sformułowania, które wypowiadano nt. prezydenta Andrzeja Dudy jeszcze w czasie kampanii wyborczej.

A jak w Pana ocenie mogą ułożyć się relacje Stanów Zjednoczonych i Rosji, co również jest ważne dla Polski czy w ogóle dla naszej części Europy?
Tutaj może wystąpić pewnego rodzaju dwoistość. Na pewno będzie bliższa i lepsza współpraca w walce z terroryzmem, głównie w Syrii. Nasuwa się jednak pytanie, jak będzie to wyglądało na przykładzie Ukrainy czy szerzej, nawet całej Europy. Chodzi mi o to, jak Stany Zjednoczone postąpią wobec neoimprerialnej, proterrorystycznej (mam na myśli wschód Ukrainy) postawy Rosji. Czy zaplecze polityczne Donalda Trumpa będzie w stanie porozumieć się z Rosją, czy np. w zamian za wspólną walkę z terroryzmem w Syrii „pozwolą na więcej” Putinowi na Ukrainie, czy też będą raczej starali się rozdzielić te dwie kwestie. Nie znamy jeszcze najważniejszych nominacji, na Sekretarza Stanu i Sekretarza Obrony, dlatego trudno w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Jedno jest natomiast pewne: Donald Trump ma ogromne doświadczenie biznesowe. A w biznesie obowiązuje zasada, że jeżeli na coś się umawiamy, dotrzymujemy tych zobowiązań. Jeżeli druga strona się z nich nie wywiąże, wówczas już z nią nie rozmawiamy. I myślę, że podobnie może być w przypadku różnych krajów w relacjach z USA. Jeżeli Ameryka porozumie się z kimś w jakiejś sprawie i druga strona nie dotrzyma tego porozumienia, tak jak Władimir Putin w przypadku porozumień mińskich, to może być trudno o dobre stosunki z administracją Trumpa. Wprost przeciwnie, reakcja może być nawet dużo bardziej stanowcza i jednoznaczna, niż reakcja Baracka Obamy.

Bardzo dziękuję za rozmowę.