Eryk Łażewski, Fronda.pl: Kazimierz Kujda złożył dymisję z funkcji Prezesa Funduszu Ochrony Środowiska. Ta dymisja była spowodowana odkryciem jego współpracy z SB. W wywiadzie Jarosław Kaczyński mówił, że nic nie wiedział o tej współpracy, że ta informacja spadła niego jak „grom z jasnego nieba”.

Dr Krzysztof Kawęcki, politolog: Ta sprawa na pewno nie przynosi chwały kierownictwu Prawa i Sprawiedliwości, dlatego, że tłumaczenie Prezesa nie jest przekonywujące. Otóż pan Kazimierz Kujda to jeden z najbliższych współpracowników prezesa PiS, pierwszy prezes spółki „Srebrna”, którego na tej funkcji zastąpiła żona. Na pewno są to zatem ludzie dużego zaufania. Stąd też, w tej sytuacji, wydaje się, że oczywiście sam pan Kujda powinien wystąpić wcześniej o autolustrację. A jeśli tego nie uczynił, to powinno o to zadbać kierownictwo PiS, bo można zrozumieć, że takiej wiedzy nie posiadało, że jest współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Natomiast to nie zwalnia z odpowiedzialności z tego typu działań, które niestety nie zostały podjęte. Można tutaj mówić o poważnym zaniechaniu. I niezależnie od tego, jaki był zakres współpracy pana Kujdy z SB, bo tego nie wiemy. Natomiast wystąpienie teraz o autolustrację, to jest już za późno, bo była to osoba, która miała dużą wiedzę o kwestiach finansowo-organizacyjnych PiS. A zatem, niewątpliwie brak roztropności. Nie wiemy, czy taka sytuacja dotyczy tylko właśnie Kazimierza Kujdy, który kierował od 2015 r. Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska Gospodarki Wodnej. Czy – powiedzmy – w środowisku PiS-u nie ma innych osób [dawnych agentów SB], oczywiście może na nie tak bardzo eksponowanych stanowiskach.

 

A jak Pan sądzi, czy ujawnienie tej sprawy współpracy pana Kujdy z SB, to element ataku na Jarosława Kaczyńskiego? To jest taki ciąg spraw: była ta sprawa „Srebrnej”, teraz to.

Na pewno tak, bo mamy tutaj do czynienia z tym serialem trwającym nazbyt długo pt. „Taśmy”. Jedna i druga strona używa tej broni. Na pewno nie jest to przypadkowy atak. I na pewno nie jest przypadkowy w tym czasie. W zasadzie już w ubiegłym roku mówiło się, że zapewne – w związku z tym, że czekają nas podwójne wybory (do Parlamentu europejskiego i do krajowego) w 2019 r. – ta kampania tzw. „haków” przy pomocy taśm, nasili się. I w tej chwili właśnie tą akcję rozpoczęło - oczywiście nieprzypadkowo – środowisko „Gazety Wyborczej”. Aczkolwiek, oczywiście, te naboje są „ślepe”. To nie jest jakaś kwestia, która – w moim przekonaniu – mogłaby znacząco zachwiać pozycją PiS. A tym bardziej, pozycją Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast, no prostu chodzi o to, żeby pokazać i utrwalić jakiś tam wizerunek właśnie Jarosława Kaczyńskiego inny, niż ten do którego byli przywiązani wyborcy.

 

Nie sądzi więc Pan , że ten atak taki stały, ciągły, okaże się skuteczny? Jak mówiła pani Kopacz, że w końcu ten dinozaur od kamieni runie.

No nie! Raczej po drugiej stronie mamy do czynienia z akcją polityczną „dinozaurów”. Myślę o koalicji tzw. „europejskiej” na wybory do Parlamentu Europejskiego. Natomiast, nie sądzę, żeby ta kwestia [ataków na J. Kaczyńskiego], także ta kwestia „lustracyjna”, dotycząca pana Kujdy, miała jakieś większe znaczenie. Myślę, że to nie będzie miało wpływu na notowania Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast, pewnie sytuacja mogłaby być dość niebezpieczna dla PiS, gdyby doszło do jakichś pewnie nie walk, ale do pewnej rywalizacji, kształtowania się jakichś grup frakcyjnych. Mamy do czynienia, gdybyśmy spojrzeli na kierownictwo PiS, z pewną zmianą. Można nawet powiedzieć, że już „pokoleniową”.

Przez wiele, wiele lat sytuację w PiS stabilizowała ta grupa zwana „Zakonem”. A więc najbliższe otoczenie Jarosława Kaczyńskiego, które tworzyło PC. Z powodów naturalnych i „katastrofy smoleńskiej”, wielu najbliższych współpracowników tego „Zakonu PC” już nie ma. Natomiast, można powiedzieć, że też kilku z nich jest w jakiś sposób już poza „głównym nurtem PiS”, lub poza PiS-em, jak Ludwik Dorn. Zostali też niedawno odsunięci tacy działacze, jak Krzysztof Jurgiel czy Wojciech Jasiński. Teraz też mamy kwestię Adama Glapińskiego – Prezesa Narodowego Banku Polskiego – działacza „od zawsze” antykomunistycznego i jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, kiedyś wiceprezesa PC. I zobaczymy, jak te relacje między Glapińskim a Jarosławem Kaczyńskim będą wyglądały, ponieważ działalność Adama Glapińskiego spotkała się z krytyką niektórych działaczy Zjednoczonej Prawicy np. senatora Jackowskiego, czy działaczy Porozumienia Jarosława Gowina. A więc tego typu rzeczy, gdyby miały wpływ na spójność tej koalicji, tzw. „Zjednoczonej Prawicy” to byłoby bardziej niebezpieczne, niż ataki „Gazety Wyborczej”. Aczkolwiek, te problemy, o których mówimy, też zostały w jakiś sposób wygenerowane przez „Gazetę Wyborczą”.

 

Jeszcze co do Adama Glapińskiego. W przywołanym wyżej wywiadzie dla PAP, Jarosław Kaczyński mówi: „jego wypowiedzi mnie nie cieszą”.

No właśnie. Trzeba powiedzieć, że Adam Glapiński to osoba bardzo znacząca w historii PC i PiS-u. I chociaż w tej chwili nie pełni żadnych funkcji partyjnych, to jednak jest prezesem NBP. Jest też pytanie, czy miał udział w tworzeniu przez lata zaplecze finansowego Porozumienia Centrum. Na pewno jest to osoba, która ma dużą wiedzę na temat funkcjonowania struktur PiS. Jest to osoba też o silnym charakterze. Niewątpliwie też podkreślająca pewną niezależność, charakteryzująca się niekonwencjonalnymi wypowiedziami. Myślę zatem, że zacytowana wypowiedź prezesa Jarosława Kaczyńskiego akurat chyba większego wrażenia na Adamie Glapińskim nie zrobi.

Bardzo Panu dziękuję za wypowiedź.

Dziękuje bardzo. Pozdrawiam!