Eryk Łażewski, Fronda.pl: Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał niedawno tak zwaną „Kartę LGBT+”. Potem wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej mówił o swym dążeniu do adopcji dzieci przez homoseksualistów żyjących w „homo małżeństwach”. Zarysował przy tym program dojścia do tych „homo małżeństw” i adopcji przez nie dzieci. Po tej rozmowie, Trzaskowski stwierdził, że Rabiej ma nie wykraczać poza program Koalicji Europejskiej. Następnie, prezydent Warszawy stwierdził, że oczywiście nie zamyka ust swemu zastępcy. O co w tym wszystkim chodzi? Czy Koalicja Europejska to koalicja ukrytego LGBT? A może to, o czym mówiliśmy, to tylko epizodyczne wyskoki dwóch samorządowców?

Dr Krzysztof Kawęcki, politolog: Niewątpliwie, tu nie ma przypadków. Paweł Rabiej doskonale wiedział o czym mówi. To nie jest jakiś lapsus językowy. Rabiej ujawnił prawdziwe cele politycznego ruchu homoseksualnego. A zatem, że na końcu tych postulatów jest dążenie do adopcji dzieci przez tak zwane „związki jednopłciowe”. I w tym samym nurcie utrzymuje się działalność prezydenta Trzaskowskiego. Można powiedzieć, że tak naprawdę nie odciął się on od wypowiedzi Pawła Rabieja. Taka miękka krytyka jest oczywiście wpisana w jego praktykę. I to w zasadzie potwierdza, że rzeczywiście Koalicja Europejska jest to koalicja, która po prostu chyba podziela opinię, którą wyraził wiceprezydent Warszawy. Chociaż oczywiście – pewnie ze względów taktycznych – nie ujawnia w tej chwili owych haseł. Ale pewnie – może w następnych wyborach parlamentarnych – to pojawi się po prostu w programie Platformy Obywatelskiej. Także tutaj nie ma absolutnie jakiegokolwiek przypadku. 

Przypomnijmy kolejną sprawę: Wiceprezydent Krakowa w wywiadzie nie wykluczył podpisania podobnego dokumentu, co warszawska „Karta LGBT+”. Czy jest niebezpieczeństwo, że w Polsce LGBT zaczną upowszechniać samorządowcy wrodzy obecnemu obozowi rządzącemu. A może jednak zajmie się tym „Wiosna” Roberta Biedronia?

Niestety, ostatnie wybory samorządowe pokazały, że samorządy są bardzo ważnym narzędziem w realizowaniu haseł, czy postulatów środowiska LGBT (czy, jak oni się tam nazywają). A zatem, można powiedzieć, że rewolucja seksualna (szerzej: rewolucja genderowa) idzie poprzez samorządy. To jest oczywiście plan, który nieprzypadkowo wyraził się w ostatnich wyborach samorządowych. On niestety jest realizowany. Tutaj też widać pewną taktykę: nie tyle ci główni włodarze (prezydenci miast), ale ich zastępcy realizują te hasła. W przypadku Krakowa jest to dla mnie dość duże zaskoczenie, bo jednak prezydent Jacek Majchrowski jest oczywiście w jakiś sposób zbliżony do lewicy, ale myślę, że można go sytuować w kategoriach polityka C\centrum. I to, że on tego typu wypowiedzi toleruje, świadczy oczywiście o tym, jak silne w polityce jest lobby homoseksualne.

A co z „Wiosną” Biedronia? Czy ona też może być groźna?

Wypowiedzi Biedronia nie pozostawiają wątpliwości, że jego formacja będzie rywalizowała z Platformą Obywatelską o przywództwo. Myślę, że Biedroń tak wiele osiągnął dlatego, że część haseł, te postulaty, które on głosi, przejmuje w jakiś sposób Koalicja Europejska. Natomiast widzimy tu wsparcie Timmermana – wiceszefa Komisji Europejskiej – dla „Wiosny”. Mówi się również o transferach do „Wiosny” niektórych osób, takich jak Danuta Hibner – związana zresztą z bardzo wpływową w Parlamencie Europejskim grupą Altiero Spinellego, mającą oczywiście korzenie komunistyczne. Ale mowa jest też o transferze do „Wiosny” takich działaczy, którzy są jakoś związani z opozycją solidarnościową, jak na przykład Zbigniew Bujak. To też pokazuje, że owa formacja może odegrać znaczącą rolę, to znaczy osłabić Platformę Obywatelską, albo też wpływać na to, żeby polityczne postulaty ruchu homoseksualnego i genderowego po prostu były częścią programu również innych środowisk lewicowych, czy centrolewicowych.

Widać, że taktyka ta przynosi jakieś efekty, bo Platforma Obywatelska przejmuje tą narrację. A jeszcze zapewne pamiętamy, że w 2016 roku Grzegorz Schetyna mówił o tym, że jego strategia będzie polegała na powrocie Platformy Obywatelskiej do swych korzeni, to znaczy do tej tradycji konserwatywnej. Dzisiaj z tego konserwatyzmu nic nie pozostało w Platformie Obywatelskiej. To świadczy o jej słabości, o braku konsekwencji w działaniu i myśleniu. Można powiedzieć, że Platforma Obywatelska skapitulowała w jakiś sposób i po prostu już odrzuciła w ogóle próby powrotu do jakiejś takiej linii liberalno – konserwatywnej.   

Wróćmy do „Karty LGBT+”. Walkę z nią zaczęły różne środowiska. Włączyli się w nią również biskupi. Polski Episkopat  opublikował swoje „Stanowisko... w sprawie tak zwanej Karty LGBT”. Czy to „Stanowisko” naszego Episkopatu wydatnie pomoże w poradzeniu sobie z LGBT, czy też nie ma już większego znaczenia?

Trzeba powiedzieć, ze niestety hierarchia w Polsce (mówię tu zwłaszcza o Episkopacie) zbyt długo milczała w tych kwestiach, kwestiach tak zwanej „natury światopoglądowej”. Ja bym powiedział, że powinnością hierarchów Kościoła (Pasterzy) jest przypominanie wiernym, że katolicy mają także obowiązki wynikające z wiary, to znaczy obowiązki realizacji Społecznej Nauki Kościoła. Myślę tutaj o politykach, czy ludziach wezwanych w życie publiczne. Ale to oczywiście dobrze, że ten głos się ukazał, choć jest nieco spóźniony. Wcześniej jednak – trzeba to też powiedzieć – wielu księży i kilku hierarchów zabierało w sposób jednoznaczny głos w tej kwestii. I dodajmy, że zagrożenie ze strony ideologii gender to już nie jest zagrożenie o charakterze tylko religijnym, czy światopoglądowym. To jest kwestia wykraczająca poza kwestię wiary. To jest po prostu zagrożenie dla wychowania dzieci, dla praw rodziców, przede wszystkim dla ładu społeczno – moralnego. I tutaj Kościół powinien wcześniej wyraźnie dać wyraz swemu stanowisku właśnie w obronie tego ładu społeczno – moralnego. Jest to więc głos spóźniony, ale dobrze, oczywiście, że ma miejsce.

A czy ten głos jeszcze mocno się liczy w polskim społeczeństwie, czy już niewiele?

Niestety mamy do czynienia z pewną ofensywą laicyzmu i tak zwanego „antyklerykalizmu”. Widać tego pewne efekty. Fala tej laicyzacji, tego demoliberalizmu poczyniła już niestety pewne postępy. Natomiast, to jest kwestia jak gdyby pewnej bierności Kościoła – nie tylko teraz, ale już od pewnego czasu. Bierności w zakresie wyrażania jasnego stanowiska, jeśli chodzi o Społeczne Nauczanie Kościoła. To oczywiście dotyczy nie tylko Kościoła w Polsce. Przede wszystkim dotyczy Kościoła w Europie Zachodniej, ale również w Polsce.

Można powiedzieć, że ten głos [Kościoła] był mocny, słyszalny, miał swoje odniesienie społeczne w czasach jeszcze komunistycznych (PRL-u). To była kwestia pewnej oczywiście specyfiki, autorytetu polskiego Kościoła. Ale powiedziałbym, że listy Episkopatu Polski czytane w kościołach - szczególnie w okresie, gdy prymasem Polski był kardynał Stefan Wyszyński (prawdziwy interrex) – miały swoje duże znaczenie! Obecna sytuacja to jest kwestia pewnego zaniechania ze strony Kościoła. Zaniechania jeszcze z poprzednich lat. I dlatego na pewno ta sytuacja jest teraz dużo trudniejsza. Ale mam nadzieję, że w tym zakresie [walki z ideologią gender] Kościół polski podejmie jednak mimo wszystko bardziej zdecydowane działania, będzie bardziej ofensywny.

Podpisanie „Karty LGBT+” zmobilizowało – jak już mówiliśmy – wiele środowisk do sprzeciwu wobec niej. Czy ten sprzeciw będzie skuteczny?

 Sprzeciw oczywiście jest. Jest to sprzeciw różnych środowisk i stowarzyszeń. Sprzeciw związany z realizacją zadań, które sobie one postawiły. Przede wszystkim w zakresie ochrony i także rozwoju rodziny. Rozwoju w różnych aspektach zresztą. To jest też sprzeciw wyrażany przez rodziców. Dobrze, że on jest. Ale ten sprzeciw nie będzie dostatecznie skuteczny, jeśli nie będzie właściwych działań ze strony instytucji państwowych, ze strony rządu. W tej chwili zagrożenie związane z „Kartą LGBT+” jest najbardziej dostrzegalne, jeżeli chodzi o szkoły. Tutaj są instrumenty, a przede wszystkim działania chroniące konstytucyjne prawa rodziców, również Prawo Oświatowe. Rząd ma więc odpowiednie instrumenty, żeby temu przeciwdziałać. Ale również należy - w moim przekonaniu – podjąć w tym zakresie działania legislacyjne, które chroniłyby młodzież przed tego typu działaniami, które są podejmowane. Doświadczenia krajów Europy Zachodniej pokazują, jak wielkie jest to niebezpieczeństwo. Jeśli będą zaniechania ze strony rządu, władz Rzeczypospolitej, to niestety osiągniemy w polskiej szkole taki stan, jaki jest na Zachodzie: będzie to szkoła permisywna w zakresie wychowania. Można wręcz powiedzieć, że szkoła nie będzie wychowywała, ale będzie przekazywała treści antywychowawcze. Tak, że tu absolutnie konieczne są działania instytucjonalne ze strony władz Rzeczypospolitej.

Czy te działania instytucjonalne rządu i jego administracji (na przykład wojewodów) są?

Są ze strony niektórych wojewodów, na przykład wojewoda lubelski zajął tu jasne, sprecyzowane stanowisko. Tak samo, jak pani kurator Nowak w Krakowie, Natomiast jest to absolutnie niewystarczające. Należy przede wszystkim stworzyć takie prawne uregulowania, które by wręcz uniemożliwiły tego typu propagandę ideologii gender w szkołach. A wtedy oczywiście nadzór pedagogiczny, kuratoria, czy właśnie jednostki samorządu terytorialnego odpowiedzialne za nadzór nad edukacją, mogłyby tylko w zasadzie wskazywać na przekroczenia tutaj prawa. Bo w tej chwili, w odpowiedzi na działania zwolenników ideologii gender, mamy interwencje władz, które jednak niekoniecznie są skuteczne.

Czy obecny obóz rządowy jest zainteresowany postulowaną przez Pana legislacją?

Obawiam się, że jeśli chodzi o Prawo i Sprawiedliwość, kwestie tego, co nazywamy „ładem społeczno – moralnym w życiu publicznym” w ogóle nie są najistotniejsze. Takim sztandarowym przykładem jest usunięcie Konwencji Stambulskiej, bez wypowiedzenia której naprawdę będzie bardzo trudno skutecznie przeciwstawić się ideologii gender. Dlatego, że Konwencja Stambulska stała się narzędziem realizacji celów politycznego ruchu homoseksualnego. I wiemy przecież, jaka była reakcja ze strony posłów PiS-u, kiedy rząd Platformy Obywatelskiej (rząd Ewy Kopacz) w 2015 roku przyjmował właśnie Konwencję Stambulską. Była to reakcja zdecydowana. Mówiono tutaj o „potworku legislacyjnym”, i że niesie on ze sobą wielkie zagrożenie demoralizacją, i tak dalej. Natomiast później, po objęciu władzy przez PiS mamy w tym zakresie do czynienia z zupełnym zaniechaniem. Więcej, niestety przedstawiciele rządu wyraźnie mówią, że Konwencja nie będzie wypowiedziana.

Szkoda! Dziękuję za rozmowę!