Tomasz Wandas, Fronda.pl: Zakończyły się centralne uroczystość z okazji Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa. Jak ważna jest pamięć dla Polaków, o tym co wydarzyło się kiedyś na Wołyniu?

Dr Paweł Kowal: Wołyń to jeden z centralnych elementów, który pozostał w pamięci po II wojnie światowej. Jest to konieczny element i w pamięci przestrzeni publicznej, jak i na poziomie edukacji szkolnej. Jest to też zobowiązanie władz publicznych do pamięci o Polakach, którzy zostali poddani ludobójstwu tylko dlatego, że byli Polakami.

Wielu komentatorów twierdzi, że przypominanie Wołynia przyczynia się do pogorszenia relacji polsko-ukraińskich. Czy faktycznie?

Przypominanie Wołynia nie przyczynia się do pogorszenia czegokolwiek. Do pogorszenia relacji polsko-ukraińskich z pewnością przyczynia się redukowanie naszych relacji wyłącznie do kwestii historycznych. Ponadto, do takiego osłabienia relacji przyczynia się idealizm, czy naiwność polegająca na tym, że część Polaków, liderów opinii w Polsce uważa, że jest w stanie przez perswazję czy nacisk, zmusić stronę ukraińską, aby podzielała nasz punkt widzenia. Często są to ludzie, którzy nie ufają innym formom przekonywań, a szkoda bo np. perswazja edukacyjna mogłaby być o wiele bardziej skuteczna.

Podkreślam jednak: samo przypominanie Wołynia, samo celebrowanie tego dnia w żadnym razie nie szkodzi relacjom polsko-ukraińskim.

Za co jesteśmy odpowiedzialni jako wspólnota?

Jako wspólnota odpowiadamy za to, co było. Jesteśmy winni pewną ofiarę tym, którzy odeszli, ale jesteśmy też winni odpowiedzialność tym, którzy przyjdą. Teraz pojawia się wiele środowisk politycznych, które próbują budować swoją tożsamość polityczną właśnie na kwestiach związanych z Wołyniem.

Ta sytuacja jest zupełnie nowa, teraz (w ich przypadku) nie ma już mowy o tym, że ktoś robi to z dobrych intencji, raczej wręcz przeciwnie – próbuje się tę sytuację wykorzystać do tego, aby osiągnąć zamierzony przez cel polityczny. To tym samym nielojalność względem przyszłych pokoleń.

Która z grup politycznych dokonuje takie nadużycia Pana zdaniem?

Pojawia się ruch, który określiłbym mianem „spóźnieni kresowianie”. Osoby te cały czas podkreślają swoją „kresowość”. Osoby te występują w różnych partiach politycznych, nie stworzyły jeszcze jednej, spójnej partii. Na pewno można zaobserwować zmianę, że piętnaście, dwadzieścia lat temu nie było istotnych środowisk politycznych, które starały się budować pozycję swojej partii w oparciu o relacje polsko-ukraińskie – dzisiaj są.

Jak pana zdaniem moglibyśmy przeciwdziałać tego typu nieuczciwym posunięciom, tendencjom?

Jest to trudne dlatego, że wymaga prawdomówności od polityków. Potrzeba, aby powiedzieli „nie, groby nie są od tego, aby budować poparcie dla partii politycznej”! Dopóki nie ma liderów opinii u wszyscy poddają się pewnemu trendowi, uważając, że trzeba zapłacić kontrybucję wobec osób o neoendeckich poglądach, dopóty nie uda się odwrócić trendu upolitycznienia rocznicy Wołyńskiej.

Co różni nas od Ukraińców w sprawie postrzegania Wołynia, i polityki, która tworzy się wokół tego wydarzenia?

My przeszliśmy dłuższą drogę, jesteśmy gotowi – a przynajmniej część z nas – spojrzeć krytycznie na swoją historię, dlatego mamy dużo większy tytuł do zwracania uwagi innym. Rozumiemy, że jeśli ktoś dopuścił się ludobójstwa, a miał nawet świetne, krystaliczne intencje to nie należy nazywać go bohaterem. Polska ma też za sobą wielką debatę na temat relacji polsko-żydowskich. W latach siedemdziesiątych oficjalnie przyznawaliśmy, że nie zawsze robiliśmy wszystko, co należało robić wobec Żydów. Przeszliśmy dużo dyskusji, które dają siłę moralną do formowania pewnych ocen. Na Ukrainie te dyskusje są mniej zaawansowane, co powoduje pewną niesymetryczność.

W jaki sposób powinniśmy rozmawiać, czy powinni rozmawiać przedstawiciele naszych władz z władzami ukraińskimi, abyśmy mieli dobre, dojrzałe relacje i czy w ogóle powinniśmy o takie dobre relacje zbiegać?

Jeżeli chcemy pomyślności naszego kraju, to oczywiście powinniśmy o takie dobre relacje zabiegać. Jak powinniśmy rozmawiać? Tak jak ja teraz z panem, to znaczy powinniśmy spokojnie przedstawiać swoje stanowiska i słuchać jeden drugiego. Powinniśmy cechować się tym, czym cechują się dojrzałe dyplomacje. Czy Niemcy reagują na każdą antyniemiecką wypowiedź w Polsce? Nie. Czy ministrowie niemieccy, albo kanclerz komentują każde oświadczenie choćby wójta czy burmistrza w Polsce? – Nie. Natomiast w Polsce jest gotowość do komentowania niemal wszystkich zagranicznych wypowiedzi niezależnie od szczebla. Pewna dojrzałość wymaga, aby nawet jeśli się nam coś nie podoba, przyjąć do wiadomość, że nie umeblujemy historii Ukraińcom. Musimy poczekać, aż oni sami ją sobie umeblują.

Dziękuję za rozmowę.