Inż. Glenn Jørgensen, który brał udział w konferencjach związanych z tematyką katastrofy smoleńskiej, prowadził dyskusje z czołowymi polskimi ekspertami badającymi tę katastrofę oraz pod koniec stycznia zaprezentował swój raport i odpowiadał na pytania na posiedzeniu Sejmowej Komisji Parlamentarnej wyjaśniającej przyczyny katastrofy, mówi wprost: "brzoza nie mogła być przyczyną katastrofy smoleńskiej". O sprawie informuje portal niezalezna.pl.

W rozmowie z duńską gazetą "Ingeniøren” Jørgensen mocno podkreślił, że jego analiza nie pokazuje co spowodowało katastrofę, tylko udowadnia że powody były inne, niż te opisane w raporcie komisji MAK. Duński inżynier rzyznaje nie odrzuca również możliwości zamachu i spisku.- Jeżeli ja miałbym za zadanie dokonać ataku na samolot tak aby wyglądał jak najzwyklejszy wypadek, to użyłbym ładunków wybuchowych na niskiej wysokości – mówi w rozmowie z „Ingeniøren”.

Zainteresowany badaniami Glenn Jørgensen dokładnie przeanalizował dane i wnioski z raportu MAK i dokonał wyliczeń używając praw aerodynamiki. - Glenn Jørgensen dobitnie mówi, że instrumenty samolotu zanotowały dwukrotnie momenty utraty siły nośnej. To wskazuje, że na wysokości około 30 metrów ponad ziemią, najpierw urwała się 5,5 metrowa końcówka skrzydła, a następnie musiało oderwać się dodatkowo od 3 do 5 metrów skrzydła – czytamy na łamach duńskiej gazety.

- Tylko te założenia związane z dodatkową utratą skrzydła są spójne z danymi zarejestrowanymi w czarnych skrzynkach i ze śladami na ziemi – dodaje w rozmowie z „Ingeniøren” Jørgensen.

Glenn Jørgensen jest posiadaczem zdjęć satelitarnych na których widać ślady na ziemi spowodowane katastrofą samolotu TU 154.

mod/niezalezna.pl