Bardzo pouczająca, choć krótka dyskusja na temat "uczuć narodowych" ślązakowców wywiązała się na Facebooku przy okazji Mistrzostw świata w siatkówce. Na profilu tuudi.net opublikowano żartobliwy komiks, przedstawiającą agresywnych ślązakowców, którzy palą flagę Polski. Usłyszawszy w radiu, że w mistrzostwach zwyciężyła Polska, ślązakowcy natychmiast przefarbowali się na czerwono-biało (sic) i wymachując polskimi flagami (jedna z nich płonęła) skandowali: Polskaaaa! Biało-czerwoniiiii!”.

Problem podwójnej tożsamości poruszył czytelników bloga: okazuje się, że kibicowanie Polsce może w Polsce wcale nie być zupełnie oczywiste.

I tak jeden z dyskutantów stwierdził, że „nie macha polską faną [tj. flagą – red.]” i „nie ma jakichś uczuć wobec barw biało-czerwonych”. Zapewnia zarazem, że nie miałby nic przeciwko „wspólnemu kibicowaniu Polsce pod flagami naszymi [pogrub. red.]i polskimi”.

Sam autor bloga odparł, że na Śląsku jest właśnie tak: „część ma w nosie wszystko, co narodowe, część kibicuje Polsce, a jeszcze ktoś inny kibicuje Niemcom”. Dodaje, że chciał pod Spodek, gdzie Ślązacy mogli oglądać finałowy mecz, zabrać „ślonsko fana”, ale o niej zapomniał.

W niezwykle ostry sposób Polaków od ślązakowców oddzielił niejaki kolejny rozmówca. „Ślązaków guzik interesował ten finał, a że na Śląsku mieszka dużo Polaków to też kibicowali siatkarzom co w tym dziwnego. No ale Polacy myślą że złapali Pana Boga za nogi” – pisał.

Sedno problemu ślązakowskich kibiców uchwycił może najlepiej dziennikarz i pisarz Dariusz Dyrda, stwierdzając:  „Jest naturalne, że cieszymy się z sukcesów reprezentacji Polski, bo jesteśmy polskimi obywatelami. Ale o ileż bardziej byśmy się cieszyli, gdybyśmy czuli, że nie jesteśmy obywatelami drugiej kategorii [pogrub. red.]. Wtedy pewnie też krzyczałbym ‘Pooolska, biało-czerwoni’”.

To świetne podsumowanie tych zawiłych ślązakowskich utrapień: Poparcie ślązakowców dla Polski – owszem, ale tylko pod warunkiem pójścia na ustępstwa! A biorąc pod uwagę daleko posunięte żądania środowisk ślązakowskich, oznacza to dla Polski niemałe kłopoty – zwłaszcza pod rządami PO, od dawna skłonnej do współpracy z takimi grupami, jak RAŚ. Bo w razie oporu Warszawy ślązakowcy ogłoszą się dyskryminowanymi "obywatelami drugiej kategorii" - i któż im wtedy pomoże? Bruksela? Berlin? A może Moskwa?

Za zwrócenie nam uwagi na powyższą dyskusję dziękujemy p. Piotrowi Semce.

pac