Ponad 15 pielęgniarek z The University of Medicine & Dentistry protestuje przeciwko zmuszaniu ich do dokonywania aborcji i nie respektowaniu ich sumienia. Siostra Esperanza R. Vinoya powiedziała w “The Washington Post”, że kazano jej „tylko” złapać jedynie główkę dziecka, które i tak już nie żyje. „Czy możesz wyobrazić sobie bardziej makabrycznego niż prośba o złapanie główki dziecka?”- pisze komentator LSN Thomas Peters. Niestety nawet takie makabryczne opisy nie robią zbyt wielkiego wrażenia na niektórych feministkach.


Znana proaborcyjna blogerka Erin Ryan napisała, że pielęgniarki zachowują się jakby, ktoś im kazał zastrzelić dzieci. Na swoim proaborcyjnym blogu dodała ona przy tym, że nie można zezwolić nikomu na powoływanie się na klauzule sumienia bo każda kobieta ma prawo by legalnie „usunięto jej ciążę”. Stanowisko Ryan nie jest niczym nowym wśród zwolenników aborcji. Ich zdaniem żaden pracownik służby zdrowia nie ma prawa odmawiać im ich makabrycznych próśb. Niedawno  prof. Daniel Kuebler, biolog na Franciscan University of Steubenville  napisał , że amerykańskie uczelnie medyczne coraz częściej jawnie dyskryminuję studentów o poglądach pro-life. Na szczęście coraz więcej Amerykanów upomina się o swoje prawa.  Kilkanaście tygodni temu studentka pielęgniarstwa Anne Mari Dust zaprotestowała przeciwko zmuszaniu jej do brania udziału w praktykach aborcyjnych. Złożyła za to skargę do departamentu zdrowia. Napisała, że uniwersytet "bezprawnie  dyskryminuje" studentów, którzy poważnie traktują swoje przekonania pro-life i zmusza ich do naruszenia „federalnego prawa, zezwalającego na sprzeciw sumienia”. Kobieta dzięki swojej determinacji doprowadziła do tego, że wszystkie kliniki i mniejsze ośrodki zdrowia, które zgłosiły się do programu Nurse Residency zrezygnowały ze swoich wymogów. Działacze pro-life przekonują ,że zwycięstwo Dust może okazać sie przełomowe dla innych studentów medycyny.


Ł.A/LSN/Washington Post/jezebel.com