Bóg jest z nami

Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców naszych poprzez Proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. (Hbr 1,-2).

Wielokrotnie i na różne sposoby Bóg przemawiał do człowieka, ale zauważył, że to nie wystarczyło, mimo, że Prorocy mówili: 
Posłał swe słowo, aby ich uleczyć. (Ps 107,20).

To Słowo jednak musiało przybrać konkretne kształty, musiało stać się Człowiekiem, konkretną Osobą ludzką. Dlatego św. Jan pisze:  A Słowo stało się ciałem. (J 1,14).

Prorok Izajasz, kiedy prorokował o Mesjaszu mówił, że: 
Oto PANNA pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem  EMMANUEL. (Iz 7,14).
Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami. (Mt 1,23).

To imię- Emmanuel, które wypowiedział Prorok, jest bardzo ważne – „Bóg jest z nami”. Bóg jest ze mną. Nie jest z kimś, kto jest doskonały, bez ran, problemów i upadków, ale jest ze mną, tzn. z osobą, która doświadczyła problemów, ran, upadków, chorób, lęków i niepowodzeń. Emmanuel nie jest taką Osobą, która przychodzi do świętych, ale wybiera właśnie grzeszników. To jest cel Jego przyjścia- konkretni grzeszni ludzie, a więc tacy, jak ja i ty. Przychodzi do mnie i przychodzi do ciebie. Dlatego Jego Imię, jest dla mnie i dla ciebie tak bardzo ważne – Bóg jest ze mną. Bóg jest z tobą.

On nie jest z Tobą tylko wówczas, kiedy ci jest dobrze i kiedy nie masz żadnych problemów! On jest z Tobą przede wszystkim w sytuacji, którą przeżywasz teraz. Przychodzi do ciebie w sytuacji, która staje się twoją przyszłością niechcianą i nieakceptowaną, którą być może często chcesz odrzucić od siebie. 
Prorok Izajasz pisze:

Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy, jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi, jako miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz. (Mdr 18,14-15).

W momencie, kiedy była największa ciemność, wtedy Słowo stało się ciałem. I w życiu każdego z nas, w chwilach najbardziej tragicznych, trudnych, to Słowo staje się ciałem – Bogiem z nami. Przychodzi z konkretnej ciemności, aby być z nami, abyśmy mogli dotrzeć do brzegu. Nie możemy więc odciąć się od naszej przeszłości.

Przebaczenie zakłada akceptację, zgodę na siebie samego. Na taką osobę jaką jestem. Z konkretną historią, nie koniecznie piękną, ale może i tragiczną. Z takim wyglądem, stanem moralnym, psychicznym, fizycznym – to jest zgoda, akceptacja, która pomaga odkryć Boga. Wszelka ucieczka od przeszłości i własnego obrazu, jest ucieczką od Boga, który przychodzi z tej konkretnej rzeczywistości. Przychodzi Emmanuel, aby być z nami i pomóc nam dotrzeć do kresu naszej drogi.

Szatan we współczesnym świecie, mówi nam o życiu pełnym szczęścia, bez problemów, chorób i starzenia się. Wystarczy spojrzeć na reklamy, posłuchać o tym, co mówią wróżki i co obiecują. A mówią o życiu nierealnym.  O życiu, którego nie ma. Po grzechu pierworodnym, tu na ziemi, już nie będzie raju. Wciąż jednak wiele osób daje się na to nabrać. Ludzie ulegają tym iluzjom, kłamliwym słowom, które później jeszcze bardziej powodują pustkę i cierpienie. 
Jezus przychodzi do nas i niesie w darze naszą przeszłość i chce nam pokazać, że nie jest to przeszłość stracona, bo każda chwila naszego życia jest cenna w oczach Boga, ma ogromną wartość. Nawet jeśli popełnialiśmy błędy i grzechy, to jest to bardzo cenne. Zauważmy, że opisy uczt, które są zapowiedzią uczt niebieskich, mówią, że biorą w nich udział ubodzy, kalecy, poranieni, żebracy.

Apokalipsa opisuje, że najbliżej tronu Boga są ci, którzy przychodzą z ucisku. I jest to ucisk konkretnego dnia i konkretnych osób. Można powiedzieć, że Bóg otoczył się ludźmi, którzy w życiu nic nie dokonali, niczego nie osiągnęli, doświadczali jedynie cierpienia, niepowodzeń, upadków, ale potrafili Bogu zaufać. I to wystarczyło, aby byli najbliżej Niego. Zaakceptowali swoje życie, zgodzili się, że z tej ich mrocznej przeszłości Bóg wyprowadzi dobro.

Jezus przyszedł na ziemię, aby zbawić świat. W tych słowach nie chodzi o świat w znaczeniu przyrodniczym, ale chodzi o życie konkretnego człowieka, czyli o życie Twoje i moje.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, by każdy, kto w Niego wierzy, nie zginą, ale miał życie wieczne. (J 3,16).
Parafrazując te słowa moglibyśmy powiedzieć:

Tak bowiem Bóg umiłował mnie, że Syna Swego Jednorodzonego dał, abym w Niego wierzył i nie zginął, ale miał życie wieczne.

Czyż nie są to słowa, które napełniają nas ogromną radością? Jezus myślał o mnie, kiedy przyszedł na świat.
Tym światem jest każdy z nas. Z konkretną historią, z ranami, problemami i doświadczeniami. Przyszedł do nas jako bezbronne, niepozorne dziecko, abyśmy mogli okazać Mu miłość, przytulić Go, zaakceptować i uznać, że w tym, co jest słabe, niepozorne, potrzebujące opieki, kryje się ogromna moc- moc zbawienia.

Jezus nie przychodzi jako mocarz, który powala grzeszników. Przychodzi jako dziecko, które przyciąga miłością. W naszym życiu nic nie ma znaczenia, jeżeli nie jest zanurzone w miłości. Jeśli z miłością popatrzymy na nasze życie, wszystko zaczyna mieć wartość. Bo gdy z miłością pochylimy się nad naszą historią, także tą mroczną, ujrzymy tam Boże dziecię, jaśniejące Światło Miłości Boga, Jego Mocy,  która w słabości się doskonali, Mocy która potrafi z tego zła wyprowadzić największe dobro, a więc nasze zbawienie. I to jest plan Boży dla każdego z nas, musimy Mu jedynie zaufać. I pozwolić się doprowadzić do celu. Bóg jest Bogiem z nami, a nie przeciwko nam.

Prawda przebaczenia, uzdrowienia, jakie jest związane z przebaczeniem, zakłada, że zobaczymy w sobie i innych Boga. Tylko wtedy staniemy się ludźmi bardzo szczęśliwymi. Bo również i nasza historia i rany, nawet nasze upadki, będą powodem do chluby. Kiedyś św. Paweł mówi: „Będę się chlubił ze słabości”, bo zobaczył w nich moc Boga.

Dlatego zanim będziemy uczestniczyć w modlitwie o uzdrowienie warto zobaczyć Boga, który objawia się w naszych słabościach, ranach oraz chorobach i warto tego Boga pokochać. Bo przychodzi nie jako sędzia, ale jako Ten, który jest BOGIEM Z NAMI i który pragnie obdarzać miłością człowieka, lecząc NIĄ zranione, ludzkie dusze i ciała.

Może do tej pory, ktoś z nas nie akceptował siebie, może nienawidziliśmy siebie, swojego życia, swoich ran. Kiedy Jezus stał przed Piłatem, był osobą poranioną, cierniem ukoronowaną, ubiczowaną, w kajdanach, i był Osobą, patrząc po ludzku, bez jakiegokolwiek znaczenia. Żądano dla Niego śmierci. Stał wobec Piłata, który był ładnie ubrany, liczący się w ówczesnym społeczeństwie, który jednym słowem mógł skazać każdego na śmierć. Jezus stał przed osobą, z którą się liczono, szanowano ją, o której względy się starano.

Jeśli popatrzymy na te dwie osoby – do której chcielibyśmy się upodobnić? Na pewno w pierwszym odruchu do Piłata. Chcielibyśmy tak jak Piłat, mieć dobra materialne, odpowiednie stanowisko, władzę, poszanowanie, zdrowie i nie mieć żadnych problemów. Na pewno nie chcielibyśmy być Jezusem, przynajmniej w takim stanie. Nie chcielibyśmy być z ranami po biczowaniu i cierniem ukoronowaniu, wycieńczonym całonocnym przesłuchaniem, poniżaniem. Ale czyj los jest szczęśliwszy? Czyj koniec chwalebniejszy?

Patrząc na Jezusa i na Piłata, na pewno wybralibyśmy Piłata. Nie chcielibyśmy zająć miejsca skazańca, jakie miał Jezus. Ale jednak teraz widzimy, że to Jezus jest Zwycięzcą, to Jego Rany uzdrawiają, Jego Krew leczy, to On jest Mocą Boga i przed Nim zginają się nasze kolana.

Może nie będziemy tacy jak Piłat i nie osiągniemy tyle w życiu co on, ale za to nasze życie może być podobne do życia Jezusa. Nasze rany mogą jaśnieć w chwale. 
Jezus pokazał nam, że każdy kto doświadcza podobnego bólu i cierpienia, jakie było Jego udziałem, jest osobą, która w Królestwie Niebieskim będzie najszczęśliwszą.

I może jeszcze jedno porównanie. Wyobraźmy sobie ogromny kościół. W nim ma być prowadzona modlitwa o uzdrowienie, przez światowej sławy charyzmatyka. Osoby kalekie, na wózkach, mają uprzywilejowane miejsce. Są one tuż przed ołtarzem, w prezbiterium. Wielu chciałoby zająć to uprzywilejowane miejsce, ale zazwyczaj na takich większych zgromadzeniach z modlitwą o uzdrowienie, te miejsca pierwsze zarezerwowane są dla osób niepełnosprawnych. Inni muszą się zadowolić miejscami z tyłu.

Nie chcemy kalectwa, chcemy pierwszeństwa. Ale Jezus te pierwsze miejsca ma dla tych, którzy są kalecy nie tylko fizycznie, ale i duchowo i moralnie.

Przed Bogiem każdy z nas, kto ma jakąkolwiek ranę, jest osobą uprzywilejowaną i ma zarezerwowane miejsce najbliżej Niego. Każdy, kto ma jakąkolwiek ranę jest osobą, na którą Bóg patrzy nieustannie, bo widzi w tej osobie swojego Syna. I każdy kto zaakceptuje siebie, takim jakim jest, ze swoją mroczną historią, akceptuje Boga, który w tej historii się objawiał i który stał się człowiekiem, abym ja stał się kimś innym – bogiem w życiu wiecznym. Warto nad tą prawdą się zastanawiać i warto popatrzeć na swoje życie, właśnie z tej perspektywy. I powiedzieć:

Panie Boże, dziękuję Ci, za każde doświadczenie, za każdą ranę, za każdy ból, za każdą niesprawiedliwość, a przede wszystkim dziękuję Tobie  żeś stał się Emmanuelem, Bogiem dla mnie i ze mną.

o. Józef Witko