Portal Fronda.pl: Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, komentując sprawę, stwierdził na przykład, że nie będzie pozwalał na to, aby prawo Boskie przesłaniało prawo ludzkie. "Encyklika w domu, a w pracy encyklopedia" – stwierdził. W szpitalu św. Rodziny trwa właśnie kontrola, która ma wykazać, czy w placówce nie doszło do nieprawidłowości i czy prof. Chazan nie wywierał na personelu światopoglądowej presji. Medialna nagonka wywołuje poważne obawy, że prof. Chazan może wkrótce zostać odwołany z funkcji dyrektora szpitala. Co się wtedy stanie? Czy będziemy pikietować, na przykład pod szpitalami?

Mariusz Dzierżawski: Protesty pod szpitalami nie mają większego sensu, bo to nie personel czy pacjenci podejmują decyzje o prześladowaniu znakomitych lekarzy, którzy w dodatku mają funkcjonujące sumienie. Robią to politycy i media, szeroko pojęty mainstream, pracujący na zlecenie koncernów farmaceutycznych. Media głównego nurtu są uzależnione od reklamodawców, biznesu farmaceutycznego, który 10 proc. ogłoszeń zamieszcza właśnie w tych mediach.

Gdybyśmy organizowali jakąś akcję, to właśnie przeciwko politykom, którzy w pewnym sensie są skorumpowani przez te wielkie pieniądze. I przeciwko kłamliwym mediom. Nie pod szpitalami. Pamiętamy o haniebnych tekstach w "Newsweeku" czy "Wprost". Jeśli będziemy coś organizować, to przeciwko mediom aborcyjnym i politykom, wysługującym się aborterom i przeciwko koncernom farmaceutycznym, które chcą ubezpładniać kobiety antykoncepcją, później niszczyć im zdrowie przez in vitro, a wreszcie mordować dzieci, które "źle" się poczęły w wyniku sztucznego zapłodnienia.

Kampania przeciwko życiu trwa nieustannie. Politycy, media aborcyjne i biznes aborcyjny to są źródła zła i przeciw nim należy protestować.

Not. MaR