Dzisiaj zaczynają obowiązywać amerykańskie sankcje nałożone na białoruski przemysł petrochemiczny. Ograniczenie współpracy z białoruskimi firmami ogłosiła także UE.

- To wszystko może się boleśnie odbić na białoruskiej gospodarce - wskazują ekonomiści zapytani przez Biełsat o progrnozy w związku z sankcjami.

Sankcje nałożone są w związku łamaniem praw człowieka przez białoruski reżim Aleksandra Łukaszenki. Samo nałożenie sankcji zostało przyspieszone w związku z uprowadzeniem samolotu Ryanair przy udziale białoruskiego lotnictwa wojskowego.

3 czerwca weszły w życie sankcje przeciwko 9 białoruskim przedsiębiorstwom przemysłu chemicznego. Objęto nimi: petrochemię Naftan, koncern Biełnaftachim i spółkę-córkę Biełnaftachim USA, Białoruski Naftowy Dom Handlowy, fabrykę opon Biełszyna, Grodno Azot, fabrykę włókien sztucznych w Grodnie, zakład produkcji farb Łakafarba, fabrykę włókna szklanego w Połocku. Od dziś wszelka współpraca amerykańskich firm i obywateli z tymi przedsiębiorstwami jest zakazana.

- Warto zaznaczyć, że sankcje dotykają tej sfery gospodarki, która rozlicza się w dolarach amerykańskich. Dla przemysłu naftowego to główna waluta. Dlatego sankcje będą miały na nią istotny wpływ – powiedział Biełsatowi Juryj Caryk, zastępca dyrektora Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej.

Dodał, że sankcje USA wcale nie mają charakteru symbolicznego i mocno dotkną białoruskie przedsiębiorstwa petrochemiczne.

- Władze Białorusi ze swojej strony oświadczają, że dostawy rosyjskiej ropy zostaną zachowanie. Jednak strona rosyjska dyplomatycznie milczy. Dlatego logiczne będzie ograniczenie wielkości dostaw. Chyba, że będą wykorzystywane jakieś schematy omijania sankcji - dodał Caryk.

Rosja sprzedaje Białorusi ropę po cenach znacznie niższych od stawek rynkowych. Państwowy przemysł petrochemiczny to bardzo ważna część białoruskiej gospodarki, dzięki której reżim zarabia krocie.

jkg/biełsat