Chyba żadna z papieskich encyklik nie wzbudzała dotąd tylu nadziei i sprzecznych oczekiwań. Podczas, gdy raczej wiadomo, jakie stanowisko zajmuje Kościół Katolicki w sprawach ekonomicznych, czy tych dotyczących ochrony życia i roli rodziny w społeczeństwie, dotąd nie doczekaliśmy się tak rozbudowanej wypowiedzi w bardzo modnym współcześnie temacie ekologii.

Według niektórych przekazów papież chce wcielić się tutaj w rolę polityka i wesprzeć dążenia części rozwiniętych krajów w projekt redukcji emisji dwutlenku węgla, dając tym samym poklask hipotezie efektu cieplarnianego, mającego bezpośrednie źródło w przemysłowej działalności człowieka. Dużo jednak wskazuje na to, że owe nadzieje mogą okazać się płonne.

Z doświadczenia publikacji poprzednich encyklik, można wysnuć, że Kościół w kwestii teorii naukowych czy systemów społecznych zachowuje stanowisko neutralne. Klasyczne są tutaj oczekiwania sympatyków socjalizmu i nieskrępowanego kapitalizmu, aby Watykan jednoznacznie poparł którąś ze stron. Tak się jednak nigdy nie stało. Papieże od lat przekonują, że rolą Kościoła nie jest wskazywanie idealnych systemów gospodarczych czy sposobów rozwiązywania złożonych problemów ekonomicznych. Dlatego każda ze stron ideologicznego sporu pozostaje zawiedziona.

W przypadku omawianej encykliki, której publikacja jest oczekiwana w najbliższy czwartek, emocje również sięgają zenitu. Część komentatorów podkreśla jej zdecydowany anty-węglowy wydźwięk, mający jakoby oznaczać, że papież nie tylko w pełni podpisuje się pod hipotezą antropogenicznego globalnego ocieplenia, ale zamierza walczyć ze zmianami klimatu, tak jak czynią to politycy do tej pory. Skutkiem tego miałoby być poparcie dla kolejnego globalnego traktatu o redukcji CO2, który po tegorocznej konferencji klimatycznej w Paryżu zastępowałby osławiony Protokół z Kioto.

Niektórzy nazywają tę encyklikę nawet antypolską, bowiem postulat dekarbonizacji energetyki, wprost uderza w gospodarki oparte na spalaniu paliw kopalnych. Polska miałaby więc stracić po publikacji dokumentu. W obu przypadkach są to jednak wypowiedzi z grubo wyolbrzymionymi projekcjami, a może nawet histeryczne.

Zapewne papież odniesie się do roli człowieka w dziele stworzenia oraz o jego relacji między Bogiem i naturą, która jako Boże Dzieło, zawsze zasługuje na najwyższy szacunek i obronę. Nie można będzie jednak tego odczytywać, jako jakiś rewolucyjny skręt w lewo, czy aprobatę dla ideologii ekstremistów ochrony środowiska, których postulaty w wielu aspektach są przecież niezgodne ze społeczną nauką Kościoła.

Urząd papieski nie ma mocy autorytarnej aprobaty lub odrzucania określonych hipotez naukowych, czy to z dziedziny nauk przyrodniczych czy społecznych. Encykliki są tworzone przez określone środowiska doradcze, czy wręcz przez ghostwriterów, dlatego tak należy je odbierać. Nie mają też charakteru definitywnie rozstrzygającego, lecz stanowią raczej pewien drogowskaz dla pogłębionych rozważań na dany temat.

Dlatego z niesmakiem odbieram głosy, które mają zdyskredytować papieża Franciszka, za jego postawę sprzyjającą ekologom. Piszę to z całą świadomością jako osoba, która hipotezę o antropogenicznym efekcie cieplarnianym uważa za ideologiczno-biznesowy humbug.

Równie niesmaczne są próby politycznego wykorzystania głosu papieża. Wszystko to sprzyja kolejnej manipulacji i może służyć zniekształceniu zasadniczej treści papieskiego nauczania. Może się okazać, że kilka wyrwanych z kontekstu zdań, przesłoni jej najważniejsze przesłanie, jak to ze zniekształcaniem franciszkowych wypowiedzi już przedtem bywało. Dlatego apeluję o zimną krew i przeczytanie encykliki ze zrozumieniem, zanim autorytety medialne będą nam mówiły, co mamy myśleć o papieżu i jego poglądach na ochronę środowiska.

Ci, którzy mimo wszystko nie będą się z Franciszkiem zgadzali będą musieli się zmierzyć z tym, że ich poglądy są niespójne z papieską wizją świata. Albo pocieszać się, że nie są to obowiązujące wypowiedzi Kościoła o charakterze doktrynalnym.

Tomasz Teluk