Nasza obecna próba czysto racjonalnej, świeckiej moralności jest pozostałością Oświecenia (które jest Orwellowską nazwą na określenie Ociemnienia). Ogromna większość ludzi zgadza się z Dostojewskim: „Jeśli nie ma Boga, wszystko jest dozwolone". Nikt nigdy nie dał zadowalającej odpowiedzi na proste pytanie: „Dlaczego nie?". Dlaczego nie czynić zła, które namiętnie i szczerze, i „autentycznie" chcę czynić, jeśli nie istnieje żaden nadludzki prawodawca i żadne nadludzkie prawo? Tylko dlatego, że mógłbym zostać złapany, ponieważ „zbrodnia nie popłaca"? Ale zbrodnia często właśnie popłaca: grubo ponad połowa wszystkich przestępstw nigdy nie zostaje ukarana.
Ekumeniczny dżihad
Peter Kreeft
Problem: „Dzisiaj" = „Rozkład"
Wyobraź sobie następującą scenę. Jesteś św. Augustynem i właśnie usłyszałeś wiadomość: stało się to, co było nie do pomyślenia. Rzym, Wieczne Miasto, serce pierwszej na świecie i jedynej zjednoczonej cywilizacji globalnej, upadł.Stoisz na krawędzi długiego Ciemnego Wieku, który otwiera się u twoich stóp. Co robisz?Robisz jedną z najbardziej radykalnych rzeczy, jaką może uczynić człowiek:piszesz książkę - pierwszą na świecie filozofię historii,Państwo Boże,książkę,która będzie latarnią dla milionów na ciemnych, pokręconych drogach historii przez resztę czasu, książkę, która domaga się odkurzenia i czytania niemal16 stuleci później, teraz, kiedy następny i daleko potężniejszy Ciemny Wiekwyłania się przed nami: nie Wiek barbarzyńców, ale Wiek Antychrysta.Kiedy św. Augustyn leżał, umierając, w północnej Afryce, mógł widziećognie swojego płonącego miasta, dalekie echo upadku Rzymu.
Kiedy pada królowa pszczół, inne pszczoły w ulu nie mogą przetrwać. Rzym był wówczas królową pszczół; Ameryka jest królową pszczół dzisiaj. Nasze imperiumjest kulturalne, nie militarne, ale większość świata staje się coraz bardziejzamerykanizowana. To, co dzieje się tutaj, dzieje się wszędzie. A to, co dziejesię tutaj, jest bardzo wyraźne. Coraz bardziej „zamerykanizowany" zaczynaoznaczać „zcudzołożony, zsodomizowany, antykoncepcyjny, aborcyjny i euta-nazyjny". Pobożni muzułmanie nazywają nas „wielkim szatanem" i postrzegają nas jako martwiczy guz w ciele ludzkości.To, co tutaj widzimy z coraz większą wyrazistością, jest właśnie tą duchową wojną pomiędzy „państwem Bożym" a „państwem świata", którąśw. Augustyn zidentyfikował jako fundamentalną intrygę w historii ludzkości. Po raz pierwszy w historii Ameryki termin „wojny kultur" staje się terazznajomy i akceptowany.Wojna jest bardzo stara, oczywiście - tak stara, jak Eden.
To, co jest nowe,to globalna strategia Państwa świata. Coraz bardziej wychodzi z ukrycia.Linie bojowe stają się wyraźniejsze. Wojna na ziemi coraz bardziej przypomina wojnę w Niebie. Czas coraz bardziej odzwierciedla wieczność, tak jakbyplatońskie archetypy ulegały same wcieleniu, zamieszkując swoje ziemskieodpowiedniki, jak duchy nawiedzające domy.W czasie Armageddonu nie będzie już więcej niepewności, żadnych neutralnych zakątków. Armageddon się zbliża. Być może jest odległy o miliony lat - alboo tuzin - ale zbliża się, jak fala z niewidzialnej strony świata. Jeśli posłuchasz, można niemal usłyszeć dźwięk milionów przemieszanych oddziałów jak kosmiczneszachy rywalizujące o pozycję, skrzydła duchów otwierające się i zamykające. Nie jest to ani fantazja, ani mitologia.Duchowa wojna jest dosłowna. Jest takw pełni rzeczywista, jak jakakolwiekwojna fizyczna. Ma rzeczywiste ofiary:dusze wieczne. Ma także fizyczne ofiary, które już przekraczają liczbę tychna jakiejkolwiek wojnie w historii. Tylkow Ameryce krew 30 min nienarodzonych dzieci została wylana w spragnioną paszczę Molocha.
Dlaczego teraz? Dlaczego taknagle? Współczesny Rip Van Winkle,usypiając w 1955 roku i budzącsię w roku 1995, nie uwierzyłbypo prostu własnym uszom, gdybyusłyszał statystyki naszego rozkładu. Jaki moralista, narzekający na10-procentowy wskaźnik rozwodówwówczas, przewidział 50-procentowy wskaźnik rozwodów teraz? Kto przewidział 500-pro-centowy wzrost brutalnych przestępstw i wzrost brutalnych przestępstwwśród nastolatków o 5000 proc? Kiedy czarna społeczność była uważana zaprzekraczającą możliwość naprawy z powodu 30-procentowego wskaźnikaurodzeń w związkach nieformalnych, kto myślał o tym, że do 1995 roku białespołeczeństwo mu dorówna, podczas gdy wskaźnik osiągnie niemal 80 proc.pośród Murzynów? Kto by pomyślał nawet 10 lat temu, że państwowe szkołyrosyjskie będą pokazywać filmy o Jezusie, a szkoły amerykańskie będą ichzakazywać? Jeśli następnych 40 lat będzie kontynuacją ostatnich 40 lat,czy ktokolwiek ma choćby najmniejszą nadzieję na przetrwanie czegokolwiek przypominającego cywilizację? Co miałby oznaczać wzrost brutalnychprzestępstw u nastolatków o dalsze 5000 proc? Albo następne potrojeniewskaźnika urodzeń w związkach nieformalnych? Czy kolejna administracja,która w stosunku do Clintona byłaby tym, czym Clinton był w stosunku doEisenhowera, sprawiłaby, że lata rządów Clintona wyglądałyby jak czasyOzzie i Harriet?
Po prostu przedłuż tę linię, idź drogą, a ujrzysz urwisko. Wielu naszych obywateli po prostu nie słyszało o statystykach rozkładu, chociaż nimi żyją; a większość z tych, którzy znają symptomy, nie znająchoroby, która je powoduje. Zastanawiają się, jakie jest źródło ogromnegozniszczenia moralności i bezpieczeństwa, i rodzin, i małżeństw, i zaufania,i świętości życia, i seksu, i nawet wiary w obiektywną prawdę i dobre nieba - wszystkich tych rzeczy naraz! Zasadnicza przyczyna wszystkich tychtrujących owoców nie jest oczywista, ponieważ jest niewidzialna. Jest onaduchowa, a nie polityczna albo ekonomiczna, albo militarna, albo kryminolo-giczna. Żadna taka częściowa przyczyna nie może wytłumaczyć tak ogromnejciemności opadającej na wszystko naraz, jak nocne niebo, rozciągające sięnad całym światem jak zaćmienie słońca albo jak zaćmienie światłości SynaBożego.Państwo świata coraz bardziej się rozkłada, a co z Państwem Bożym? Co„Państwo rozciągające się na wzgórzu" czyni w sprawie tego, że wszystkieszamba poniżej się zatkały? Jest ono dręczone podziałem i odstępstwem:podziałem pomiędzy religiami Wschodu i Zachodu, podziałem na Zachodziepomiędzy Żydami, chrześcijanami i muzułmanami, podziałem wewnątrzświata chrześcijańskiego pomiędzy protestantami, katolikami i prawosławnymi i podziałem wewnątrz protestantyzmu pomiędzy około 2000 (albo według niektórych szacunków nawet 20 tys.) protestanckich denominacji. (Byćmoże niektóre z tych 20 tys. denominacji posiadają tylko jednego członka?).Strategia walki Nieprzyjaciela jest najstarszą i najbardziej oczywistą w naucewojskowej: dziel i rządź.
O tyle, o ile był on w stanie podburzać do wojendomowych i dzielić Boży lud, o tyle był w stanie go osłabić.A podburzał do wojen nie tylko pomiędzy kościołami,lecz także wewnątrz nich. Wewnątrz Kościoła rzymskokatolickiego w Stanach Zjednoczonych kierownictwośredniego szczebla jest zdominowane przez „odstę-ców". (Zwykło się było ich nazywać „heretykami".Ludzie, którzy nazywają prawa moralne „wartościami", także nazywają heretyków „odstępcami"). Ci„odstępcy" albo „kawiarniani katolicy" obecniemają pod kontrolą niemal wszystkie wydziały teologiczne na większych uniwersytetach katolickich,zapewniając, że większość studentów pierwsze-go roku, którzy przychodzą, mając solidną wiarę,skończy jako studenci ostatniego roku mający wiarępapkowatą albo żadną. Już pokolenie temu arcybiskup Fulton Sheen mówił katolickim rodzicom:„Najlepszy sposób, jaki znam, by upewnić się, żewasze dzieci stracą swoją wiarę, to posłać je na katolicką uczelnię".Czego dotyczy to odstępstwo? Czy wskrzeszasię herezje nestorian albo doketów, albo apolinarian,albo monofizytów? Nie, odstępstwo jest niemal zawszemoralne. A w teologii moralnej czy odstępcy bronią kradzieży albo gwałtu, albo ucisku, albo wojny nuklearnej, alboniewolnictwa? Nie. W sferze moralności odstępstwo dotyczyniemal zawsze jednej rzeczy: seksu.
Każdy z gorących tematów dzisiaj, każda z kontrowersyjnych kwestii, w związku z którą odstępcy odcinają się od Kościoła, dotyczy tradycyjnej moralności seksualnej przeciwstawionej rewolucji seksualnej, której Kościół uparcie nie chce pobłogosławić.Aborcja, antykoncepcja, stosunki pozamałżeńskie, cudzołóstwo, rozwody,akty homoseksualne, kobiety-księża, nawet „inkluzywny język" - to wszystkokwestie seksualne.Nawet kontrowersje teologiczne, jak datowanie Ewangelii, są częstonapędzane przez motor seksualny. Związek jest wyraźny. Gdyby Ewangelienie były napisane przez naocznych świadków opisanych zdarzeń i nie przekazywały nam słów Boga wcielonego, lecz tylko słowa człowieka albo (jakto się chętnie określa) „wczesnej wspólnoty chrześcijańskiej", wówczasich autorytet i ten Kościoła, który - jak mówią - założył Chrystus, zostałbypodważony. Jaki autorytet? Zgadnij. „Historyczno-krytyczna" strategia biblijnego modernisty jest często napędzana przez zapotrzebowanie, by jakośrozerwać ogniwa żelaznego łańcucha, który łączy nasze gonady z naszymBogiem.Istnieje głupie powiedzenie, że „droga do serca mężczyzny wiedzie przezjego żołądek". Szatan zastosował lepszą psychologię: droga do serca mężczyzny wiedzie przez jego hormony. Jest to filozofia, której echem był znakna biurku Chucka Colsona, kiedy pracował on dla Nixona zamiast dla Boga:„Kiedy złapiesz ich za jaja, będziesz miał ich serca i umysły". Szatan rozwijał spektakularnie udaną siedmiostopniową strategię seksualną:
[koniec_strony]
Stopień 1:Summum bonum,ostatecznym celem jest zdobycie dusz.
Stopień 2: Potężnym środkiem do osiągnięcia tego celu jest popsucie społeczeństwa. To działa szczególnie dobrze w społeczeństwie konformistów. W końcu dobre społeczeństwo to takie, które sprawia, żełatwo jest być dobrym, by użyć słów Petera Maurina. Szatańskalogika jest także prawdziwa: złe społeczeństwo sprawia, że łatwojest być złym. Czy istniał kiedykolwiek czas, kiedy mieliśmy większe możliwości bycia złymi?
Stopień 3: Najpotężniejszym środkiem do zniszczenia społeczeństwa jestzniszczenie jego absolutnie fundamentalnej części składowej,rodziny, jedynej instytucji, w której większość z nas otrzymujenajważniejszą lekcję życia - lekcję pozbawionej egoizmu miłości.
Stopień 4: Rodzina ulega zniszczeniu po zniszczeniu jej podstawy, czyli stabilnego małżeństwa.
Stopień 5: Małżeństwo ulega zniszczeniu z powodu poluzowania jego spoiwa, wierności seksualnej.
Stopień 6: Wierność ulega zniszczeniu za sprawą rewolucji seksualnej.
Stopień 7: Rewolucja seksualna jest propagowana głównie przez media, któresą teraz w przeważającej mierze w rękach wroga.Całkiem możliwe, że rewolucja seksualna okaże się najbardziej destrukcyjną rewolucją w historii, dużo bardziej niż jakakolwiek rewolucja polityczna lubmilitarna, ponieważ dotyka ona nie tylko naszego życia, lecz także samych jegoźródeł. Jest ona wciąż w stanie wczesnego dzieciństwa. Jesteśmy tylko w połowie drogi do „nowego wspaniałego świata". Nie rozumiemy jeszcze wszystkichkonsekwencji moralnego relatywizmu. Obecnie, inne obszary moralności nie są jeszcze w praktyce w tak znacznym stopniu zrewolucjonizowane jak seks. To możebyć tylko kwestia czasu. Kiedy tylko żołnierze szatanaogarną tę część pola bitwy, zaczną atakować następną. Rządy w Holandii i Oregonie już mówią, że zabijanie ludzi dla oszczędzenia im bólu jest w porządku.Ten sam hedonizm podsyca ruch na rzecz eutanazji, takjak podsyca rewolucję seksualną: jest to asokratejskazasada, że „niemiłe życie nie jest warte życia".
Najbardziej dramatycznym triumfem rewolucji seksualnej, Dunkierką jej wrogów, była z pewnością intronizacja aborcji. Jeśli istnieje jakakolwiekzasada moralności, którą można uważać za tak oczywistą, iż nigdy nie mogłaby być wymazana z ludzkiego serca, to z pewnością jest to „Nie zabijaj" (toznaczy, nie zabijaj niewinnych istot ludzkich). Jednak rewolucja seksualna jużpokonała tę zdumiewająco bezbronną zasadę. Aborcja oznacza wolę mordowania ze względu na wolę kopulacji. Zwolennicy prawa do wyboru bez przerwy mówią mi, że batalia aborcyjna nie dotyczy dzieci, ale seksu. Ma to sens. Pomyśl o tym.
Gdyby aborcja nie miała nic wspólnego z seksem, to nigdynie zostałaby zalegalizowana. Dlaczego ktokolwiek chce aborcji? Zwolennicy aborcji domagają się kontroli urodzin. A dlaczego? Domagają się kontroli urodzin, by uprawiać seks bez posiadania dzieci. Gdyby bociany przynosiły dzieci, Wade pokonałaby Roe. Większość grzechów przeciwko piątemu przykazaniu wyrasta z grzechów przeciwko przykazaniu szóstemu. Więcej niż 99proc. wszystkich morderstw w Stanach Zjednoczonych to aborcje.Jesteśmy gotowi mordować, by zachować naszą tak zwaną wolność seksualną. I będziemy mordować najbardziej niewinnych pośród nas, jedynych niewinnych pośród nas. I najbardziej bezbronnych ze wszystkich. I wbrew najsilniejszemu z instynktów: macierzyńskiemu. Jest to cud czarnej magii,oszałamiający sukces, możliwy do wyjaśnienia tylko działaniem sił nadprzyrodzonych i możliwy do obronienia tylko przez siły nadprzyrodzone.Argument nie wystarczy; Ameryka potrzebuje egzorcyzmu.
Jedyne rozwiązanie kryzysu
Nie istnieje ileś możliwych rozwiązań tego problemu. Istnieje tylko jedno.Składa się ono z dwóch zasad. Dopóki te zasady nie będą tak pewne w naszych umysłach, jak są w rzeczywistości, będziemy kontynuować leczenieraka aspiryną i nasze społeczeństwo umrze, tak jak umarł Rzym, czy to z hukiem, czy też ze skomleniem.Pierwsza zasada: Podstawą społecznego porządku jest moralność.Druga zasada: Podstawą moralności jest religia.Ad 1. Żadne społeczeństwo nie odniosło jeszcze sukcesu bez moralności.Każdy wie, że „praktykowanie" moralności w Ameryce zanika w alarmującogwałtownym tempie. Ale nie każdy wie, że zanik zasad moralnych - obiek-tywnych praw moralnych jako odmiennych od subiektywnych wartości osobistych - jest nawet bardziej radykalny i bardziej destrukcyjny. Naród, którynie przestrzega swoich zasad, wciąż je jednak ma i może wobec tego być donich przywołany. Jeśli wciąż istnieją mapy, to możemy z powrotem dotrzeć dodrogi. Ale niewiara w zasady oznacza spalenie map; i jakie jest prawdopodobieństwo, że odnajdziemy wówczas drogę z powrotem?
Oto tylko dwa drobne przykłady z tysiąca na to, że palenie map jest w bardzo zaawansowanym stadium, dwa typowe fakty z tysiąca:a) Ani jedna niereligijna szkoła prawnicza w Ameryce nie uczy ani nawet, zazwyczaj, nie toleruje teorii rzeczywistego naturalnego prawamoralnego. Pamiętasz, jak przerażeni byli senatorowie przepytującyClarence'a Thomasa, kiedy napisał parę miłych rzeczy o prawie naturalnym?b) W ogólnokrajowej ankiecie przeprowadzonej kilka lat temu tylko11 proc. przyszłych nauczycieli szkół pedagogicznych powiedziało,że pośród różnych opcji, jakie z czystym sumieniem mogliby przedstawić swoim studentom jako alternatywne teorie moralne, jestwiara, że istnieje rzeczywista, obiektywna, absolutna moralność.Aż 89 proc. przyszłych nauczycieli naszych dzieci powiedziało, żenie mogliby tej idei choćby tolerować, przedstawiając ją jako opcjęw swoim nauczaniu.Oczywiście, obiektywna moralność albo prawo naturalne to nie jednaspośród wielu opcji moralnych; to sama definicja moralności. „Moralnośćsubiektywna" jest oksymoronem; nie jest to żadna moralność, tylko gra.
Jeśli ja (albo my) tworzę zasady, ja (albo my) mogę je zmienić. Jeśli sam sięzwiążę, to nie jestem naprawdę związany. A niewiążąca moralność nie jestmoralnością, tylko „paroma dobrymi pomysłami". Nie ma ona praw, nie maskuteczności; ma tylko „wartości" - miękkie, dające się ugniatać.CS. Lewis napisał, że moralny subiektywizm „z pewnością położy kresnaszemu gatunkowi i skaże na potępienie nasze dusze". Proszę pamiętać,że Anglicy nie mają skłonności do przesady. Nazwał to „abolicją człowieka".Jest to śmiertelna choroba. Jest jak niezwracanie uwagi na to, że lekarz zdiag-nozował raka albo jak mówienie mu: „Dziękuję za podzielenie się swoimispostrzeżeniami. Dlaczego sądzi pan, że ma pan prawo mi je narzucać?". Jestto tak, jakby wyłączyć światła na sali operacyjnej i odgrywać w swojej głowie sceny z wymyślonego szpitala. I jest to właśnie ortodoksja trzech głównychestablishmentów kształtujących umysły w nowoczesnej cywilizacji Zachodu:oświaty, od żłobka po studia doktoranckie; rozrywki, to znaczy nieformalnejedukacji; i dziennikarstwa.
Ad 2. Drugą zasadą jest to, że dla ogromnej większości wszystkich ludziw każdej epoce, miejscu i kulturze moralność z kolei zależy od religii. Jedynieniewielka elita, jak Platon i Arystoteles, wierzy w absolutną moralność bezabsolutnej religii.
Teoretycznie jest możliwe poznanie skutku - prawa moralnego - bez poznania przyczyny - Boga. Ale historia pokazuje mało, jeśliw ogóle, przykładów moralności pozbawionej religii. Nasza obecna próbaczysto racjonalnej, świeckiej moralności jest pozostałością Oświecenia (którejestOrwellowskąnazwą na określenie Ociemnienia). Ogromna większość ludzi zgadza się z Dostojewskim: „Jeśli nie ma Boga, wszystko jest dozwolone".Nikt nigdy nie dał zadowalającej odpowiedzi na proste pytanie: „Dlaczegonie?". Dlaczego nie czynić zła, które namiętnie i szczerze, i „autentycznie"chcę czynić, jeśli nie istnieje żaden nadludzki prawodawca i żadne nadludzkieprawo? Tylko dlatego, że mógłbym zostać złapany, ponieważ „zbrodnia niepopłaca"? Ale zbrodnia często właśnie popłaca: grubo ponad połowa wszystkich przestępstw nigdy nie zostaje ukarana. A jeśli jedynym czynnikiem odstraszającym są gliniarze, a nie sumienie, to co z sumieniem gliniarzy? Ktobędzie stał na straży strażników?
I jak wielu strażników musimy mieć, bynadzorować społeczeństwo amoralistów? Państwo pełne moralnych subiek-tywistów musi stać się państwem policyjnym. Gliniarze i sumienie to jedyneskuteczne czynniki odstraszające od popełnienia przestępstwa. A Bóg jestjedynym gwarantem autorytetu sumienia. Świeckie, socjologiczne, „zdroworozsądkowe" odpowiedzi na śmiertelne pytanie: „Dlaczego nie?" - takie jak„właściwe zachowanie" albo „przydatność społeczna", albo „consensus" - nieodstraszą nas od popełnienia zła, którego ogromnie pragniemy. No bo, dlaczego mamy się przejmować „właściwym" zachowaniem albo przydatnościąspołeczną albo consensusem? Jeśli wszystkie wartości są kwestionowane, tote, które zdają się przepraszać za to, że istnieją, z pewnością nie staną nam nadrodze bardziej niż inne.Coraz częściej zaczynamy zadawać to śmiertelne pytanie: „Dlaczegonie?". Jest ono w porządku moralnym odpowiednikiem śmiertelnego pytaniaNietzschego na temat prawdy: „Dlaczego prawda? Dlaczego raczej nie nieprawda?". Przypuśćmy, że nie lubię prawdy? Dlaczego bynie mówić kłamstw i nawet w nie wierzyć?Dekonstrukcjoniści już ośmielają się mówić,że „prawda" jest tylko maską hipokryzji natwarzy władzy.Nie ma na to odpowiedzi, chyba że prawdajest absolutna. Śmierć Boga, którą Nietzsche widział z oślepiającą, proroczą dokładnością, była także śmiercią prawdy obiektywnej. Gdyż prawda jestpo prostu „Bogiem bez twarzy". „Jak może istniećwieczna prawda, jeśli nie ma wiecznego umysłu,który by ją pomyślał?" - pyta Sartre, ta blada,profesorska kopia Nietzschego.Co się dzieje, kiedy społeczeństwo staje się zsekularyzowane?
Codzieje się, kiedy Bóg umiera? KiedyBóg umiera, umiera także Jego obraz.Abolicja Boga pociąga abolicję człowieka, abolicję wyraźnie ludzkiej władzysumienia, Bożego proroka w duszy.Autorytet sumienia, podobnie jakjakiegokolwiek proroka, zależy od autorytetuBoga. Dlaczego mielibyśmy szanować posłańcakróla, skoro zabiliśmy króla?Kiedy człowiek opuszcza pokój, jego obraz znikaz lustra w tym pokoju. Żyjemy w tym ułamku sekundy pomiędzy zniknięciemBoga i zniknięciem Jego obrazu w ludzkim lustrze. Ten obraz jest życiem naszych dusz, naszych sumień. Oto, o co toczy się nasza obecna „wojna kultur".Nie toczy się ona tylko o zdobycie naszych praw w jawnym życiu publicznym;toczy się ona o zbawienie duszy. Toczy się ona całkiem prawdopodobnieo nieprzerwane biologiczne przetrwanie naszego gatunku i naszej cywilizacjina tej planecie w następnym milenium, gdyż śmierć wewnątrz z koniecznościspowoduje śmierć na zewnątrz. Toczy się ona z pewnością o życie wiecznealbo wieczną śmierć, gdyż bez skruchy nie może być zbawienia, a bez rzeczywistego moralnego prawa nie może być skruchy.
Jak Bóg rozwiązuje to, co nierozwiązywalne
Faryzeusze pytają Jezusa: „Czy powinniśmy odmówić płacenia podatkówCezarowi, czy nie?" Jeśli On powie „tak", to naruszy prawo rzymskie; jeślipowie „nie", złamie prawo żydowskie. „Czy powinniśmy ukamienowaćcudzołożnicę, czy nie?" Jeśli powie „tak", to popełni wykroczenie przeciwmiłosierdziu; jeśli powie „nie", to naruszy sprawiedliwość; jeśli powie „tak",naruszy prawo rzymskie, które nie dawało Żydom zgody na wykonywaniekary śmierci; jeśli powie „nie", naruszy prawo mojżeszowe, które nakazywałokarę śmierci za to przestępstwo. A jeśli nie powie nic, będzie to oznaczało, żesię wymiguje. Nie ma więc dobrej odpowiedzi.Dobrze jest znany olśniewający styl Jego odpowiedzi (zob. Mt 22, 15-22;J 8, 1-11). Jakie jest ich wspólne źródło? Takie, że Bóg nie jest ograniczonyuwarunkowaniami problemu; że żadna klatka nie może pomieścić Chrystusa.Weźmy człowieka przy sadzawce Betesda (por. J 5). Potrzebuje uzdrowienia, które może mu dać tylko woda z sadzawki poruszanej przez anioła,ponieważ jest chromy; ale nie może dostać się do sadzawki, by doświadczyćuzdrowienia, ponieważ jest chromy. Nie ma rozwiązania. Jezus jednak uzdrawia tego człowieka. To, co jest niemożliwe dla człowieka, jest możliwe dlaBoga. Jest rzeczą dla nas niemożliwą rozwiązać poplątany problem religiiporównawczych.
Wydaje się, że równie niemożliwe jest wygranie wojnyprzeciwko sekularyzacji i moralnemu relatywizmowi, które stanowią główne rysy historii cywilizacji zachodniej od końca Średniowiecza, szczególnieod Oświecenia, jeszcze szczególniej w tym diabelskim stuleciu (wedługwizji papieża Leona XIII), najszczególniej zaś od momentu rewolucji seksualnej w latach 60. Bóg działa teraz, by zająć się obydwoma problemamitym samym uderzeniem, które można nazywać „ekumenicznym dżiha-dem". Epoka wojen religijnych się kończy; epoka wojny religii się zaczyna: wojny wszystkich religii przeciw żadnej. Przed nami pierwsza wojnaświatowa religii.Papież Jan Paweł II powiedział, że trzecie milenium może być milenium jedności chrześcijan, tak jak drugie milenium było milenium rozłamu chrześcijan.Otwiera się w ten sposób przed nami opatrznościowa trzystopniowa strukturahistorii Kościoła, odpowiadająca trzem etapom całej ludzkiej historii wedługPisma Świętego: stworzenie, upadek i odkupienie albo raj, raj utracony i raj odzyskany. Najpierw zdobyliśmy świat. Potem go straciliśmy. Teraz musimy gozdobyć ponownie.Pierwszym milenium było milenium jedności chrześcijan. Był jeden i tylko jeden na całym świecie widzialny Kościół od zesłania Ducha Świętego doroku 1054. Drugim milenium było milenium rozłamu chrześcijan, rozdarciaw pozbawionej szwów szacie Chrystusa: rok 1054, rok 1517 i dalsze rozdarcia, które nastąpiły po roku 1517.
Ciało Chrystusa wydawało się światuumierać. Bo, kiedy organy ciała nie działają razem, ciało umiera.Ale jest to Ciało Chrystusa i dlatego powstaje z grobu. Być może, w cudownym zamyśle Boskiej opatrzności trzecim milenium będzie mileniumzmartwychwstania jedności albo pojednania.W tym scenariuszu powrót do pogańskiego, niechrześcijańskiego światapoza Kościołem spowoduje Boską reakcję w postaci powrotu do zjednoczonego Kościoła. Nadmiar sił z drugiego tysiąclecia wydaje się łączyć w te dwie,kiedy wchodzimy w trzecie tysiąclecie - podobnie jak w marksistowskiej teorii historii, według której do decydującej rewolucji może dojść tylko wtedy,kiedy wiele klas przedkapitalistycznego społeczeństwa połączy się w jedynedwie klasy w kapitalizmie. Marksowski proletariat i burżuazja są odpowiednikami Augustyńskiego Państwa Bożego i Państwa świata.Nie mamy kryształowej kuli. Ale mamy wskazówki - wiele wskazówek,zarówno a priori, jak i a posteriori. A priori: czyż każda ludzka historia nieprzechodzi przez te trzy etapy - etapy swego rodzaju stworzenia, upadkui odkupienia?
Struktura każdej historii jest taka, że sytuacja jest najpierwustanowiona, następnie zburzona, wreszcie przywrócona (czy to szczęśliwie,czy też nieszczęśliwie). A posteriori: wydajemy się widzieć, że przejście odetapu drugiego do etapu trzeciego, nabiera kształtu na naszych oczach, nietylko w nowo zjednoczonym anty-Kościelnym świecie, ale także w nowo jednoczącym się antyświatowym Kościele.Granice bitwy oczywiście się zmieniają. Protestanci i katolicy już więcejnie rzucają na siebie anatem. Relacje z Żydami, a nawet z muzułmanamizaczynają mieć znamiona zrozumienia i szacunku, jakiego nie widzieliśmynigdy przedtem w historii. Nasze serca, jeśli nie nasze głowy, w rzeczywistości zbliżają się do siebie i wydaje się, że strategią naszego Boskiego Dowódcyjest zapoczątkowanie tej zmiany przez postawienie nas twarzą w twarz wobeccoraz bardziej wyraźnego i obecnego niebezpieczeństwa wspólnego wroga, nowej wieży Babel. Nic nie jednoczy tak, jak wspólny wrógi wspólny stan zagrożenia. Śnieżyca sprawia, że sąsiedzi stająsię przyjaciółmi. Wojna może sprawić, że nawet wrogowie stają się przyjaciółmi. Niektórzy z Irlandczyków zgłosili się dobrowolnie, by ryzykować życie w okopach obu wojen światowychobok swoich znienawidzonych angielskich panów i wrogów,ponieważ w porównaniu z globalnym zagrożeniem germańskim barbarzyństwem ich lokalna brytyjska wojna domowa wydawała się luksusem. Zwaśnieni bracia zaprzestają waśni, kiedyszaleniec atakuje ich dom. Wydaje się, że Bóg wypuścił szaleńcaszatana albo raczej poluzował swój uchwyt na smyczy szatana,tak jak to uczynił w wypadku Hioba - w wyraźnie określonymcelu. Odkąd Judasz zdradził Chrystusa i w ten sposób sprawił, że możliwestało się nasze zbawienie, Bóg wykorzystywał szatana, by zniweczyć pracęszatana. Pozwolił, by szatan wywołał na świecie światową wojnę duchową,która atakuje nie jedną religię, ale wszystkie. Obecnie jednoczy miłującychBoga katolików, prawosławnych, anglikanów, protestantów (nawet Żydówi muzułmanów) bardziej niż cokolwiek dotąd w historii. Strategią szatana jestdzielenie i zdobywanie.
A ponieważ dokonał podziału, to zdobywa. A ponieważ zdobywa, jednoczymy się, by go pokonać. A więc jednoczy nas, ponieważnas podzielił.Oczywiście, nawet jeśli ten niewidzialny scenariusz kosmicznego dżihadujest trafny, to nie rozwiązuje żadnego z klasycznych i teologicznych problemówreligii porównawczej. Nie sprawia, że dla katolika możliwe staje się przyjęciesola scripturaalbo dla protestanta uznanie papieskiej nieomylności. Sprawia natomiast to, że kochają się nawzajem i walczą obok siebie na śmierć z miłości dotego samego Chrystusa. Czy jest to mniejsze osiągnięcie, czy większe?Jakie rozwiązania teologiczne i eklezjalne wyłonią się z tej nowej sytuacjii tego nowego sojuszu? Nikt nie jest w stanie powiedzieć, ponieważ sojuszjest wciąż we wczesnych stadiach formowania. To formowanie się jest wyraźniejsze i bardziej zaawansowane przed klinikami aborcyjnymi i centrami narkotykowymi w upadłych częściach miasta niż w kościołach albo seminariachlub na uniwersytetach.Oczywiście, ekumenizm nie jest homogeniczny. Musimy wyraźnie odróżnićprzynajmniej pięć specyficznie odmiennych rodzajów albo poziomów ekumenizmu. Rozróżnienie musi być dokonane zarówno w teoriialbo wierze, jak i w praktyce albo współpracy we wspólnymdżihadzie przeciwko wspólnemu wrogowi, „który dąży do zadania nam cierpienia".
Po pierwsze, istnieje ekumenizm chrześcijański. Jest tojedyny etymologicznie i teologicznie właściwy sens tego słowa. Współpraca pomiędzy kościołami chrześcijańskimi opierasię w zasadniczej mierze na fakcie, że ten sam jeden Chrystusjest centrum wiary wszystkich chrześcijan; że w oczach Boga,a wobec tego w prawdziwej rzeczywistości, Ciało Chrystusajest wciąż jednością, ponieważ jest wiecznie jednością, chociaż jego widzialny wygląd jest teraz podzielony. Chrystusnie jest podzielony. Mistyczne Ciało Chrystusa nie może byćpodzielone. Jego oblubienica nie może być w liczbie mnogiej, ponieważ niejest On poligamistą. Kiedy przyjdzie ponownie (a niech się to stanie wkrótce), nie poślubi haremu.Współpraca pomiędzy chrześcijanami opiera się także na fakcie, że mamyprzykazanie bycia „jednej myśli... myśli Chrystusa". Nie jest to nasza wola,ale Jego: „Aby tak jak My stanowili jedno". Jak powiedział Jan Paweł II w swojej encyklice na temat ekumenizmu(Ut unum sint),ekumenizm nie jest opcją,jest rozkazem. Nie pochodzi on od teologów, ale odTheos.Po drugie, istnieje ekumenizm żydowsko-chrześcijański. Wspólna miłośći współpraca mogą się tutaj zdarzyć, ale jednoczenie może to nastąpić tylkopoprzez apostazję chrześcijan albo nawrócenie Żydów. Nie jest tak, że jedność pomiędzy Rzymem a Konstantynopolem albo Genewą, albo Canterburymoże nastąpić jedynie poprzez apostazję albo nawrócenie.
Chrześcijański ekumenizm ma miejsce pomiędzy sprzeczającym się rodzeństwem; ekumenizm żydowsko-chrześcijański istnieje pomiędzy rodzicem i dzieckiem, którzy zrazili się do siebie. A jednak Żydzi pozostają naszymi ojcami w wierze,jedyną „inną" religią, która nie jest dla nas w żaden sposób „inna"; jedyną,którą w pełni akceptujemy jako objawioną przez Boga i nieomylną.Po trzecie, istnieje ekumenizm chrześcijańsko-muzułmański. Ten jestnawet trudniejszy, nie tylko dlatego, że historycznie muzułmanie opierali sięnawróceniu bardziej niż inni ludzie, ale dlatego, że kiedy Żydzi nawróceni nachrześcijaństwo stają się spełnionymi Żydami, nawróceni muzułmanie nie stają się spełnionymi muzułmanami. Nic w pismach żydowskich nie przeczy chrześcijaństwu, ale niektóre rzeczy w Koranie tak. Jednak nawet tutaj,„ekumeniczny dżihad" jest możliwy i wzywa się do niego z tego prostegoi ważnego powodu, że muzułmanie i chrześcijanie głoszą i stosują w praktyceto same pierwsze przykazanie:islam,całkowite oddanie się i poddanie sięludzkiej woli woli Boskiej. Walczymy obok siebie nie tylko dlatego, że stoimytwarzą w twarz ze wspólnym wrogiem, ale nade wszystko dlatego, że służymyi oddajemy cześć temu samemu boskiemu Dowódcy.Wielu chrześcijan, zarówno protestantów, jak i katolików, nie wierzy w to,co Kościół mówi o islamie (na przykład na Soborze Watykańskim II i w nowym katechizmie): że Allah nie jest innym Bogiem, że oddajemy cześć temusamemu Bogu.
Kiedyś po debacie z ateistą na temat istnienia Bogai po tym, jak spędziłem sporo czasu, objaśniając Boskie atrybutyi broniąc ich, podszedł do mnie pewien muzułmanin i powiedział: „Moje serce się raduje, kiedy słyszę taką dobrą islamskąortodoksję. Jesteś muzułmaninem, prawda?". Niemógł uwierzyć, że jestem chrześcijaninem, ponieważ powiedział: „Prawdziwie znasz Allaha".Najwidoczniej myślał (przeciwnie do Koranu),że chrześcijanie oddają cześć innemu Bogu.Lepiej będzie, jeśli te nieporozumienia zostaną wyjaśnione, w przeciwnym razie wyniknie z tego ogromne zamieszanie na polubitwy pomiędzy przyjacielem i wrogiem.Po czwarte, istnieje ekumeniczna jedność z innymi religiami, które nie znają Boga Abrahama:na przykład z hinduizmem i buddyzmem.Wiele pól walki tej wielkiej wojny sięga takdaleko. Na przykład hindusi i buddyścidołączyli do katolików, protestantów,Żydów i muzułmańskich duchownych w proteście przeciwko „inżynierii genetycznej"- tworzeniu kawałków człowiekaw laboratoriach i „hodowaniu" organów albo manipulowaniu i przeprojektowywaniu samejnatury ludzkiej.
Istnieje zasadnicza szczelina pomiędzy sekularystami, którzynie uznają żadnego prawa ponad ludzkim pragnieniem, a wszystkimi religiami świata.W końcu nawet ateiści i agnostycy, jeśli są ludźmi dobrej woli, intelektualnie uczciwymi i wciąż wierzą w prawdę obiektywną i obiektywną moralność,są po naszej stronie w wojnie przeciwko siłom ciemności. Być może mogąoni być nazywani „anonimowymi chrześcijanami", jak zasugerował to KarlRahner (idąc za św. Justynem Męczennikiem), a być może jest to teologicznenieporozumienie. W każdym razie nie mogą oni być nazywani wojownikamina rzecz Antychrysta. Jeśli szukają prawdy, w końcu ją znajdą. Zapewnia naso tym sam Chrystus. Być może nie są jeszcze poślubieni Bogu, ale nie są takżecelowymi rozwodnikami. Dr Bernard Nathanson nie jest w tej samej armii coMadeline Murray 0'Hare.Nie mam pojęcia, jakie nowe teologiczne zrozumienie może się wyłonićz tego nowego praktycznego sojuszu moralnego, ale sądzę, że do takiegozrozumienia dojdzie. Jedność w działaniu pociąga za sobą jedność w myśli.Jest to zasada wyłożona przez Dostojewskiego wBraciach Karamazow.Mądrystarzec, ojciec Zosima, mówi, że ortopraksja doprowadzi do ortodoksji. Takjak wiara może prowadzić do dobrych uczynków - do miłosierdzia - takmiłosierdzie może prowadzić do wiary. „Niech pani stara się kochać bliźnich czynnie i bez ustanku - mówi do pani Chochłakow, którą spowiada.-
W miarę jak będzie pani czyniła na tej drodze postępy, będzie się panirównocześnie utwierdzać w wierze w Boga i w nieśmiertelność pani duszy.[...] Wypróbowany to sposób i pewny". Ale (Zosima ostrzega), musi to byćrzeczywista i kosztowna miłość, miłosierdzie, a nie po prostu spontaniczneludzkie uczucia lub „współczucie". „Żałuję, że nie mogę pani powiedzieć nicbardziej pocieszającego, albowiem miłość czynna w porównaniu z marzycielską jest okrutna i przerażająca".Jednak kobieta ta nie zdaje testu, ponieważ należy do tych, którzy mająwspaniałe plany zbawienia „ludzkości", ale nie mogą znieść mieszkającegoobok bliźniego, szczególnie kiedy zbliży się za bardzo. My możemy zdawaćtest. Jeśli będziemy pracować i walczyć, i kochać czynnie ramię w ramięz aszymi protestanckimi i katolickimi, i prawosławnymi, i żydowskimi, i muzułmańskimi bliźnimi, to dojdziemy do uświadomienia sobie czegoś, czego nie rozumieliśmy przedtem. Co to będzie? Jeszcze nie wiemy. Będziemyw stanie uświadomić to sobie tylko, czyniąc uczynki miłości i walcząc, a niepoprzez spekulacje.
Parę konkretnych wskazówek
Perły na sznurze Bożej strategii
Oto nieco więcej konkretnych dowodów potwierdzających moje zasadniczetwierdzenie, że Boża opatrzność wprowadza nas w nową epokę „ekumenicznego dżihadu".Każde z poniższych 15 wydarzeń powinno wywoływać radość i myśl, żenastępuje radykalna zmiana linii bojowych. Wszystkie z nich, kiedy spojrzysię na nie razem i połączy tematycznie, tworzą 15 odcisków tego samegoBożego palca.1. Zacznijmy od znaczącego faktu, że w okresie 1992-1995, połowa byćmoże ludzi w Ameryce w końcu się ocknęła, by uświadomić sobie ten prosty,znaczący fakt, że bierzemy udział w wojnie. Przed wyborami prezydenckimiw 1992 roku, jedynymi, którzy myśleli, że jesteśmy na wojnie duchowej albonawet na wojnie kultur, byli przedstawiciele niewielkiej mniejszości, którąmedia skutecznie lekceważyły jako ekstremistów. Ale dzisiaj świadomość„wojny kultur" jest powszechna.
Mgła - najskuteczniejsza broń szatana- rzednie. Światłość świta.2. Bardziej konkretnie i lokalnie, wystarczy, że spojrzymy na wyboryw 1994 roku: żaden z kandydatów „pro-life" nie przegrał z kandydatamiopowiadającymi się za aborcją w Senacie czy Izbie Reprezentantów, czy w wyborach gubernatorskich. Tak zwane „kwestie społeczne", pogardzane przezekspertów, wyraźnie klasyfikują się na pierwszym miejscu w umysłach narodu. Następnych parę lat pokaże, czy mamy rząd ekspertów, przez ekspertówi dla ekspertów, czy też rząd narodu, przez naród i dla narodu.3. To, co media nazywają (ze świętym przerażeniem) „powstawaniemi rozkwitem religijnej prawicy", jest ogromnym fenomenem, którego nikt nieoczekiwał 20 lat temu. I ten fenomen nie mija.4. W Kościele rzymskokatolickim mamy papieża, który wie, gdzie tocząsię bitwy, i który walczy jak wielki, łagodny niedźwiedź - nowy GrzegorzWielki. Z pewnością uczynił więcej niż ktokolwiek w naszym stuleciu, by wybawić świat od komunizmu i wojny nuklearnej. Walczy potężną bronią:świętością, siłą woli, inteligencją, nauczaniem, filozofią, pismem i prorockądalekowzrocznością. Jest on duchowym Peryklesem, zwycięzcą niewygrywal-nych bitew.
5. Oto Konferencja Narodów Zjednoczonych w Kairze w 1994 roku dotycząca kontroli populacji. Któż mógłby to przewidzieć? Któż przewidział?Plany silnego establishmentu wspieranego przez ogromne fundusze StanówZjednoczonych i ONZ, i totalitarną pragmatyczną organizację, zostały pokonane przez koalicję Watykanu i krajów muzułmańskich! Czy taka koalicjamiała miejsce kiedykolwiek przedtem? Co mogło się do niej przyczynić?Tylko świadomość wspólnej nadprzyrodzonej wojny przeciwko wspólnemunadprzyrodzonemu wrogowi, który nienawidzi świętości życia i który chceniszczenia nienarodzonych dzieci, męskości, kobiecości, rodziny i czystości.Nazwałbym Kair (i jego echo w Pekinie rok później) większym zwycięstwemz islamem niż zwycięstwo przeciwko niemu, jakim była bitwa pod Lepanto.6. Wewnątrz Kościoła katolickiego nową strategią szatana było obsadzanie średniego szczebla - tam, gdzie są podejmowane decyzje dotyczące szczególnie edukacji - szpiegami. (Byliśmy zwykli nazywać ich „heretykami", alenie ośmielamy się już więcej używać tego słowa, ponieważ jesteśmy słuszniezażenowani naszym błędem, jakim było ich palenie. Jednak nie ma potrzebyobawiać się przywrócenia prymitywnego sposobu, jakim było palenie nastosie, gdyż nowoczesna technologia dała nam kriogenikę, a więc teraz możemy ich zamiast tego zamrozić i odmrozić, kiedy nadejdzie Paruzja). Całepokolenie katolickich katechumenów zostało nagle i katastrofalnie stracone.
Większości nigdy nie uczono, jak dostać się do nieba, by nie wspominaćo znaczeniu Trójcy Świętej i wcieleniu. Ale ta szatańska strategia zaczynateraz przynosić odwrotny skutek, gdyż Kościół jest organizmem, a organizmprodukuje przeciwciała. Niemal wszyscy interesujący nowi pisarze katoliccysą ortodoksami; niemal wszystkie ortodoksyjne seminaria pękają w szwach,podczas gdy liberalne są ponuro puste; pojawiają się tuziny nowych katolickich czasopism, z których wszystkie są zdecydowanie ortodoksyjne; i wyrastają prawdziwie katolickie college'e, które są wyraźnie falą przyszłości:Steubenville, Saint Thomas Aąuinas, Saint Thomas More, Christendom- wkrótce nawet ekumeniczny ewangelikalny i katolicki Great Books School,CS. Lewis College.
7. Sam Lewis jest fenomenem. Bez najmniejszego kompromisu alborozwadniania roszczeń któregokolwiek z kościołów lub denominacji pokazałmilionom czytelników, że „po prostu chrześcijaństwo" jest rzeczywistym i solidnym centrum, a nie abstrakcją najmniejszego - wspólnego - mianownika,i że jest daleko bardziej atrakcyjne i dające się uzasadnić, i interesujące niżcokolwiek na świecie. Atrakcyjność Lewisa rośnie każdego roku.Trudno nam sobie uświadomić, jak daleko doszliśmy w tym, że jesteśmyw stanie to jasno dostrzec, trudno nam sobie uświadomić, że jeszcze takniedawno, jakieś 40 lat temu większość katolików i większość protestantówbyłoby zdziwionych, zdezorientowanych albo nawet zgorszonych, słysząc towszystko, co teraz postrzegają jako oczywiste: że kardynał 0'Connor jest bliżej Jerry'ego Falwella niż Hansa Kunga i że ortodoksyjni baptyści z Południamają więcej wspólnego z papieżem niż z modernistycznymi baptystami. Boto, czy Chrystus jest Zbawicielem, jest ważniejsze niż to, czy papież jest Jegonamiestnikiem; a to, czy istnieje jeden Zbawiciel, czy wielu, jest ważniejszeniż to, czy istnieją dwa, czy siedem sakramentów. Dzieląc każdy kościół, moderniści zaczęli jednoczyć wszystkie kościoły przeciwko modernizmowi.8. Od początku swojego pontyfikatu Jan Paweł II zwracał się na Wschód:zarówno do swojego wroga, komunizmu, jak i do swojego przyjaciela, prawosławia.
Kiedy tylko został wybrany, powiedział, że ma trzy wielkie zadania:pokonanie komunizmu i zagrożenia wojną nuklearną, doprowadzenie doponownej jedności z prawosławiem i zreformowanie Kościoła w Ameryce.Pierwsze było relatywnie łatwe, trzecie może okazać się niemożliwe. Ale drugie, myślę, jest najbliższe jego sercu. Jak może Kościół oddychać tylko jednymze swoich dwóch płuc? - pytał często. Żaden z poprzednich papieży nie byłtak stanowczy w tej sprawie.9. Byłem zdumiony, kiedy się dowiedziałem (na konferencji Luter- Akwinata), że większość luteran ma głęboką nadzieję, że w końcu dojdziedo pojednania z Rzymem. Jedyną większą przeszkodą, rzeczą, która nie mogłapodlegać kompromisowi i która usprawiedliwiała Lutra w jego myślach za tenstraszny czyn rozdarcia widzialnej tkanki Ciała Chrystusa, była oczywiściedoktryna usprawiedliwienia przez wiarę, bliska samemu sercu Ewangelii.Cóż, wspólne oświadczenie Watykanu i niemieckich biskupów luterańskichokoło 10 lat temu głosiło faktycznie, że nie jesteśmy w tej sprawie rzeczywiście podzieleni, że problem został rozwiązany, że oba kościoły w istocie się zgadzają, choć używają odmiennej terminologii. Potrzeba było czterech i półstulecia i wielu krwawych wojen, by tego doczekać.Kiedy Tom Howard został katolikiem, Gordon College zwolnił go z pracy,ponieważ wymagał od wszystkich członków wydziału, że będą wierzyć i podpiszą oświadczenie o wierze, które obejmowało zasadę usprawiedliwieniaprzez wiarę. Uczyłem tam również na pół etatu i College powiedział Tomowioraz mnie, że chociaż obaj podpisaliśmy ich oświadczenie, nie możemy tamuczyć, jako że nie możemy naprawdę w to wierzyć, ponieważ jesteśmy katolikami.
Kiedy obaj zaprotestowaliśmy, że rzeczywiście wierzymy w tę zasadę(jak moglibyśmy nie wierzyć - jest to w Piśmie Świętym!), dyrektorzy poprostu nie mogli tego zrozumieć. A więc dali nam mały przyjacielski wykładna temat tego, w co wierzą katolicy.Każdego roku jest coraz mniej protestantów i katolików, których to starenieporozumienie wprowadza w błąd. Dla obu stron zaczyna być jasne, żedostępujemy zbawienia tylko przez Chrystusa, przez łaskę, że wiara jest naszą akceptacją tej łaski, a więc dostępujemy zbawienia przez wiarę, że dobreuczynki z konieczności wynikają z tej wiary, jeśli jest prawdziwa i zbawcza,a więc nie możemy dostąpić zbawienia przez wiarę bez dobrych uczynków.Obie strony się z tym zgadzają, ponieważ obie strony akceptują Pismo Święte,a rozwiązanie znajduje się właśnie tam. Jedność zawsze powstaje przez powrót do źródeł.Niestety wciąż jest wielu, którzy nawet nie znają Ewangelii. Większośćmoich katolickich studentów w Boston College nigdy tego nie słyszała. Kiedypytam ich, co powiedzieliby Bogu, gdyby umarli tej nocy i Bóg spytałby ich,dlaczego miałby ich zabrać do nieba,dziewięcioro na dziesięcioro nawetnie wspomina Jezusa Chrystusa.Większość z nich mówi, żebyli dobrzy albo uprzejmi, albouczciwi, albo starali się, jak mogli. Poważnie wątpię w to, że Bógodwróci reformację, dopóki nie upewni się, że luterańskie przypominanieEwangelii św. Pawła zostało usłyszanew całym Kościele.
10. Oświadczenie „Ewangelicy i katolicy razem" (maj 1994 roku), choćnie rozwiązujące żadnych problemów teologicznych, było także dużym krokiem, wielkim oczyszczeniem atmosfery i rozproszeniem mgły, i przywróceniem właściwej perspektywy.11. Watykan także potraktował tradycję reformacji poważniej niż kiedykolwiek przedtem, szczególnie prowadząc ciągły dialog z nią w katechizmiebiskupów niemieckich, który ukazał się w 1985 roku.12. Protestanccy fundamentaliści, którzy wcześniej rzucali z ust gromyna Kościół jako Nierządnicę Babilońską, okazali się maszerować i modlićramię w ramię z katolikami przed klinikami aborcyjnymi i iść z nimi dowięzienia. Dzielenie celi więziennej jednoczy bardziej niż dzielenie stołukonferencyjnego.13. Przedstawiciele wszystkich wielkich religii świata spotkali się i modlili razem o pokój w Asyżu (27 października 1986 roku). Być może to małykrok, ale taka rzecz nie wydarzyła się nigdy przedtem w historii świata.14. Stosunki katolicko-żydowskie uległy wyraźnie zbliżeniu, szczególniepo tym, jakNostra aetateSoboru Watykańskiego II oficjalnie powiedziała katolikom, że złem było obarczanie Żydów winą za ukrzyżowanie, i po uznaniuprzez Watykan państwa izraelskiego. Te stosunki są ważne, ponieważ są onepomiędzy jedynymi widzialnymi religiami, które, jak wiemy, będą trwać aż dokońca czasu: widzialnym Izraelem i widzialnym Kościołem. Izrael jest głównym kanałem lub przekaźnikiem Boskiej opatrzności w historii świata.
15. Islam, nasz starożytny wróg, zaczyna być naszym przyjacielem. Jeśli niewzdragaliśmy się przed tym, by uczniowie Stalina byli naszymi sojusznikamiprzeciwko Hitlerowi, to z pewnością nie powinniśmy się wzdragać przed tym,by uczniowie Mahometa byli naszymi sojusznikami przeciwko szatanowi.Nowy sojusz wyłonił się najbardziej znacząco w Kairze, ale przedtem istniałydrobne napomknienia. Na przykład, kiedy British Broadcasting Corporationnadała bluźnierczy skecz na temat Chrystusa, muzułmanie domagali się przeprosin i otrzymali je, podczas gdy chrześcijanie siedzieli cicho. Znamiennyprzykład oparty na moim doświadczeniu: potrzeba było muzułmańskiegostudenta w mojej klasie w Boston College, by zgromić katolików za zdjęciekrzyży. „Nie mamy wizerunków Tego Człowieka tak jak wy - powiedział - alegdybyśmy mieli, to nigdy nie zdjęlibyśmy ich, nawet gdyby ktoś próbował naszmusić. Szanujemy Tego Człowieka i umarlibyśmy za Jego honor. Ale wy tak bardzo się Go wstydzicie, że ściągacie Go z waszych ścian.
Bardziej boicie się tego, comogą pomyśleć Jego wrogowie,jeśli zostawicie swoje krzyże powieszone, niż tego, co On pomyśli, jeśli je zdejmiecie. Myślę więc, że jesteśmy lepszymichrześcijanami niż wy".Jak możemy być gorszymi chrześcijanami niż muzułmanie!Dlaczego islam rozprzestrzeniasię tak spektakularnie? Socjologowiei psychologowie, i historycy, i ekonomiści, i demografowie, i politycy są szybcyw wyjaśnianiu tego przyrostu światowąmądrością „ekspertów" w swoich specjalnościach; ale dlakażdego chrześcijanina zaznajomionegoz Biblią odpowiedźjest oczywista: ponieważ Bóg dotrzymujeswoich obietnic i błogosławitych, którzy są posłuszni Jego prawomi boją się Go, a karze tych, którzy tego nie czynią. Zbytproste dla uczonych, by to dostrzegli. Porównaj liczbę aborcji, cudzołóstw, zdrad małżeńskich i sodomii pośród muzułmanów i pośród chrześcijan.Następnie porównaj, ile którzy się modlą.
Jeśli moja analiza jest prawdziwa, toco za tym idzie? Co powinniśmy czynić i co przez to osiągniemy? Jaka jestmoja recepta i jaka jest moja prognoza? Moją receptą jest bardziej świadomy i celowy sojusz przeciwko naszemu wspólnemu wrogowi, sojusz, który odwróci naszą energię od naszychwojen domowych toczonych przeciwko sobie nawzajem i skieruje ją ku tejpowszechnej wojnie światowej. Ale czy ta recepta jest zasadna? Czy nie ignoruje ona rzeczywistych i ważnych kwestii związanych z wojną domową?Sojusz jest taktyczny, a nie teoretyczny. Nie jest to religijny synkretyzmczy indyferentyzm.
Jest to sojusz. Sojusznicy nie rezygnują ze swojej suwerenności czy swojej indywidualności. Po prostu powstrzymują swoje sporyz taktycznych, praktycznych przyczyn. Takie taktyczne posunięcia są kwestiąmądrości. Sądzę, że całkiem prawdopodobne jest to, iż nadejdzie wkrótceczas - być może już nadszedł - kiedy stan zagrożenia będzie tak wielki, żeroztropność podyktuje moratorium nariąsze wzajemne polemiki i nasze próby wzajemnego nawracania się - nie dlatego, że te próby nie są uczciwymi i zaszczytnymi działaniami, ale dlatego, że ferwor bitwy może wymóc na nas skierowanie całej naszej energii przeciwko naszemu wspólnemu wrogowi przez wzgląd na zbawienie milionów dusz i całej ziemskiej społeczności.Wezwanie do takiego powstrzymania wzajemnej krytyki nie jest wezwaniem do indyferentyzmu. Nie jest torównież tajny plan stworzenia jednej światowej religii. Ani niejest to sposób na rozwiązanie jakichkolwiek naszych rzeczywistych i ważnych problemów teologicznych i eklezjalnych. Nie jest to żadna z tych rzeczy.Jest to kwestia życia i śmierci, wiecznego życia i wiecznej śmierci, nieba i piekładla milionów dusz, człowieczego zwycięstwa nad szatanem albo szatańskiegozwycięstwa nad człowiekiem.
Nasz wspólny Dowódca dał wspólną obietnicę: posłuszeństwo przynosizwycięstwo. Zasadnicza recepta na zwycięstwo jest najprostsza z możliwych,zarówno w wypadku religii, jak i wojny: bądź posłuszny swojemu oficerowidowodzącemu. Nakłoń cale swoje serce i schyl głowę, i zegnij kolano przedBogiem. Bez cienia wątpliwości lub bez sprzeniewierzenia się swojej wierze-protestanckiej, prawosławnej, katolickiej, żydowskiej - praktykuj islam: całkowite i absolutne podporządkowanie się i poddanie woli Bożej. Ofiaruj siebie, nieważne jaką rolę przeznaczy ci On do odegrania w swoim planie bity - nawet jeśli okaże się, że nie jest to żadna rola. Daj Bogu wolną rękę. Każde z tych wyznań w samym swoim centrum nakazuje nam właśnie to. A więc wszystko, co proponuję, to bardziej stanowczne i świadome czynienie tego, co już sami przyznajemy, że powinniśmy nade wszystko czynić. Wszyscy znamy pozytywną odpowiedź na pytanie: ,,Co powinniśmy czynić?". Ale być może potrzebujemy przypomnienia, czego nie powinniśmy czynić. Nie powinniśmy czynić ekumenizmu naszym celem. Żaden abstrakcyjny ideał nie jest naszym celem. Chrześcijaństwo nie jest idealizmem, jest realizmem. Prawda nie jest abstrakcją; prawda jest Osoba: prawda to Jezus chrystus. Nie służymy przyszłemu ideałowi, ale obecnemu Panu. Słowo Boże nie jest ,,przesłaniem''; jest Osoba. Nie sprzedawajmy naszego prawa pierworództwa za miskę przesłania. Ponieważ chrześcijaństwo nie jest człowieczym poszukiwaniem Boga, ale Bożym poszukiwaniem człowieka, to ekumenizm chrześcijański nie może być być człowieczym poszukiwaniem jedności, ale działaniem Boga. Jak zostało to wyrażone w oświadczeniu ,Ewangelicy i katolicy razem'', ,,nie wybraliśmy się nawzajem, zostaliśmy wybrani''.
Prognoza
co się stanie, jeśli przyjmiemy tę recepte? Jestem pewien tylko jednej rzeczy: jeśli pozwolimy Bogu postąpić po swojemu, to nas zaskoczy, uczyni coś, czego nie przewidzielismy, coś cudownego, coś w istocie Bożego, coś, czego oko nie widziało, coś czego ucho nie słyszało, coś, co nie pojawiło się w sercu człowieka, coś, co sprawi, że włosy staną nam dęba i że zadrżymy.W Jego stylu jest to, by zawsze odgadywać nasze zamiary i uczynić coścudowniejszego, niż byśmy to mogli sobie wyobrazić. Zawsze może On powiedzieć: „Oto czynię wszystko nowe".Gdybyśmy to my byli czystymi duchami, to czy kiedykolwiek wpadlibyśmy na pomysł stworzenia materii?I jakże Wszechmogący wpadł na pomysł, by stworzyć istoty posiadającewolną wolę, które mogą Mu się przeciwstawić?Ponad wszystko, któż mógłby kiedykolwiek przewidzieć wcielenie, najbardziej niewiarygodne, zdumiewające, niemożliwe wydarzenie wszechczasów, coś, co Kierkegaard nazywa absolutnym paradoksem?
Jakże ktokolwiekmógłby kiedykolwiek pomyśleć, że Bóg, którego niezmienną istotą jest byciewiecznym i nieposiadanie przyczyny ani początku w czasie, ani ciała, będziemiał przyczynę i początek w czasie, i ciało? Jakże mógłby jakikolwiek teistakiedykolwiek pomyśleć o nazywaniu kobiety Matką Boga?I jakże to możliwe, by nieśmiertelny Bóg umarł? Jakże to możliwe, byhagios athanatosoddał ducha?A Jego święci, którzy odtwarzają życie Chrystusa - oni są równie nieprzewidywalni. A Jego Kościół - uzdrowi go tak nieprzewidywalnie, jak go ustanowił.
Nie wiemy jak. Cokolwiek uczyni, będzie to dalece lepsze i mądrzejsze, i cudowniejsze od najlepszej rzeczy, jaką moglibyśmy sobie wyobrazić.Czy Chrystus rozwiąże problem religioznawstwa porównawczego? Czyda nam jedność, której pragniemy? Tak, w swoim czasie. Być może jest topoczątek tego czasu, być może nie jest to jeszcze ten czas albo ten czas nienadejdzie aż do przyjścia Nieba. Ale z czasem praktyka całkowitego poddaniasię woli Bożej z konieczności rozwiąże problem religioznawstwa porównawczego, z konieczności stworzy pomiędzy nami jedność, o której wiemy, żenam jej brakuje, obojętnie jaką formę ta jedność miałaby przybrać. Dlaczego„z konieczności"? Jest to prosty sylogizm:Praktyka poddania się woli Bożej oznacza pozwolenie, by spełniła się wolaBoża.Bóg powiedział nam (na przykład w J 17), że Jego wolą wobec nas jestjedność.Wobec tego poddanie się Jego woli doprowadzi do jedności. Sposobem na to, by stworzyć harmonijną muzykę, jest to, by wszyscygrający w orkiestrze byli posłuszni batucie dyrygenta.A jeśli tak uczynimy, jaką stworzy On muzykę? Pozwólcie Mu na to,a przekonacie się.
Peter Kreeft
Tłum. Jan J. Franczak,
Powyższy tekst stanowi pierwszy rozdział książki pt.Ekumeniczny dżihad.